TAK WIELE
PYTAŃ - TAK MAŁO ODPOWIEDZI
~ ROZDZIAŁ I
~
Rating :
NC-17
Pairing :
Akihiro x Masahiro
Rodzaj :
kryminał, fantasy, wieloczęściówka
Ostrzeżenia : sceny drastyczne
Opis : Jedno z dzieci zamożnej rodziny zostaje porwane w nieznanych
okolicznościach. Ich ojciec kończy swój żywot. Czego chcą i kim są porywacze
tego Akihiro musi się dowiedzieć, poznając sekrety zakazanej magii i unikając
niebezpiecznych, jednocześnie dziwnych sytuacji.
Ilość : 7 840
POV :
Akihiro
Jechałem
w kierunku miejsca wypadku. Zadzwoniła kobieta w średnim wieku, mówiąc, że
znalazła ciało swojego męża dryfujące w basenie. Widok ponoć był makabryczny,
bowiem morderca rozkroił faceta i wypruł mu flaki ładnie ujmując. Na miejscu
stawiła się od razu policja, lekarze śledczy, pogotowie, straż pożarna.
Znaleźli ślady szamotaniny w mieszkaniu. Wszystko porozwalane. Istny burdel.
Dodatkowo w domu było dziecko. I ślad po nim zaginął. Podejrzewają, że zostało
uprowadzone. Tylko tyle się dowiedziałem. Resztę mieli mi powiedzieć na
miejscu.
Dojechałem
na obrzeża miasta; osiedle domów jednorodzinnych, willi oraz rezydencji. Podjechałem
pod wskazany adres. Długo szukać nie musiałem. Od razu w oczy rzuciły się
wielkie czerwone pudła na sześciu kołach, zwane wozami strażackimi, niezliczona
ilość żółtej taśmy policyjnej, a do uszu doszedł sygnał syren. Zaparkowałem
koło jednego z samochodów policyjnych, wyłączyłem silnik i wysiadłem.
Rozejrzałem się uważnie: dokoła gapiów poza granicami taśmy, mnóstwo
policjantów, czyjś szloch i poważna atmosfera unosząca się w powietrzu. Wziąłem
głęboki oddech i ruszyłem w kierunku posesji. Udałem się na tyły rezydencji, a
pierwsze co rzuciło mi się w oczy to basen pełen wody. Albo raczej wody
zabarwionej na czerwono. Cały basen pełen krwi, ciało wyłowione i położone na
noszach, od cholery lekarzy śledczych i masakrycznie paskudny zapach.
Skrzywiłem się i zasłoniłem nos chusteczką. Podszedł do mnie lekarz podając mi
maskę. Przyjąłem ją z wdzięcznością i założyłem móc normalnie odetchnąć.
Spojrzałem na faceta obok, czekając na jakieś dokładniejsze informacje o
wypadku.
-
Zabójstwo, a raczej morderstwo z zimną krwią. Ktoś wiedział jak zaatakować. Ofiara
musiała znać napastnika lub coś w ten deseń. Wpuściła ją do środka samowolnie.
Nie ma śladów włamania. Zabity to Kazuyoshi Hayakawa. Jest prezesem największej
korporacji zajmującej się japońską gospodarką i przemysłem rozrywkowym. Odór,
który czuć to smród rozkładającego się ciała. Został zamordowany gdzieś między
drugą a trzecią nad ranem parę dni temu. W krzakach znaleźliśmy zakrwawiony
worek. Z niego wydobywało się najwięcej smrodu. Ktoś wcześniej go zabił,
zachował gdzieś ciało, czekając, aż zacznie się rozkładać, następnie przywiózł,
bądź przyniósł je tutaj i wrzucił do basenu. Prócz rozprucia mu brzucha, zabrał najważniejsze narządy, które sprzedaje się na
aukcjach internetowych. Informatycy już się tym zajęli i sprawdzają, czy ktoś
przypadkiem nie chce ich sprzedać.
Kiwałem głową w geście zrozumienia i zamyślenia. Zaplanowana
zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem. Ale nadal było pełno myśli i zagadek bez
odpowiedzi. Skoro uprowadzili dziecko to dlaczego? Czego od niego lub od
rodziny jeszcze chcieli? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Westchnąłem i
podszedłem bliżej do zmasakrowanego ciała. Ledwo się schyliłem, a natychmiast
się odsunąłem. Fetor był tak silny, że nawet przez maskę go czułem. Z ciała
zaczęły wypełzać larwy, które trawiły skórę i mięśnie, zostawiając jedynie
kości. Poczułem odruch wymiotny, ale się powstrzymałem. Odszedłem na bezpieczną
odległość, by móc wziąć czysty wdech. Będąc blisko ciała wyczułem dziwną moc.
Widziałem na czole, powiekach i ustach runy. Starożytne, potężne runy. Na
świecie istnieje tylko trzech najpotężniejszych nieśmiertelnych, którzy mogą
posługiwać się tak wielką magią. Tylko oni umieją nałożyć śmiertelne znaki i je
zdjąć. Ich moc jest wszechpotężna, jednocześnie tragiczna. Ale sami nie
ingerują w życie ludzkie. Chyba, że .. Chyba, że ktoś ich wezwie i zawrze z
nimi pakt. O w mordę jeża. Dobra, ale później się nad tym po zastanawiam. Teraz
bardziej pilne i aktualne sprawy trzeba ogarnąć. Odnalazłem wzrokiem lekarza i
skinąłem mu głową. Gdy podszedł, zapytałem co z dzieckiem. Spojrzał na mnie
bezradnie i wzruszył ramionami.
- Przeszukaliśmy całą posiadłość, ściągnęliśmy psy, ale nic. Zero
śladu po dziecku. Jeden z psów podłapał trop od pokoiku dziecka do następnej
ulicy, ale potem ślad się urwał. Wiadomo, że porwana została Sumiko –
najmłodsza z rodzeństwa. Ma 7 lat. Najstarsza siostra i starszy brat są
aktualnie u rodziców matki.
- Dlaczego Sumiko z nimi nie pojechała? – spojrzałem na niego
sceptycznie, słuchając dalej informacji.
- Przygotowywała się do przedstawienia. Została z zaprzyjaźnioną
nianią.
- A gdzie ta niania? I jakim cudem matka zgłosiła sprawę, a nie
niania? Ślepa była czy co? – zmarszczyłem brwi. Coś tu nie pasowało.
- Kobieta mówiła, że gdy wróciła do domu to Sonji już nie było.
Zostawiła w kuchni na lodówce karteczkę, że wyszła dziesięć minut przed tym,
gdy matka wróciła. Wszystkie ślady są już zabezpieczone. Jak chcesz więcej
pytań to udaj się do kuchni. Miwako Hayakawa – matka jest w kuchni z lekarzami.
Dali jej środki na uspokojenie.
- Nie dziwię się. Dobra, dzięki. Wracaj do pracy.
Wszedłem do budynku i udałem się za odgłosem szlochu. Stanąłem w
progu kuchni i rozejrzałem się dokładnie. Chyba jedyne miejsce, które ocalało i
nie przeszło przez nie tornado. Usiadłem naprzeciw pani domu pokazując odznakę.
- Oboje wiemy, że rozmowa na temat tego co tu się stało jest
ciężka i nieprzyjemna, ale w końcu i tak musiałaby być przeprowadzona. Prędzej
czy później i tak by do tego doszło, więc niech mi pani zadania nie utrudnia i
odpowie na parę pytań.
Skinęła roztrzęsiona głową.
- Kim jest cała ta ‘zaprzyjaźniona’ niania i jak długo tu pracuje?
- Sonja Fiodorow. Lat dwadzieścia. Pracuje tu od dwóch lat. To
córka mojej przyjaciółki z Rosji. Zajmowała się już wcześniej Akirą i Fumiko.
Nigdy, odkąd tu pracowała nie zostawiła dzieci na moment bez opieki. Zawsze
przy nich była, gdy była potrzeba. Nie wiem dlaczego tym razem wyszła
wcześniej. Nawet nie wzięła zapłaty..
- Zapraszała jakichś obcych nawet wtedy, kiedy pani lub mąż
byliście w domu?
- Nie. Nie. Kiedy my byliśmy to nikogo nie było. Nie wiem jak pod
naszą nieobecność. Trzeba by było dzieci spytać, ale ja naprawdę nie chce ich w
to wciągać.
- Rozumiem panią doskonale, ale jednak będę musiał im parę pytań
zadać. Za jakiś czas, ale jak najszybciej.
- Dobrze, ale naprawdę. Proszę mi dać jakiś dzień na wytłumaczenie
wszystkiego.
- Oczywiście. Pani pozwoli, że teren zostanie obstawiony,
zamontujemy parę kamer na wszelki wypadek i damy pani ochronę. Nie wiadomo co
kto knuje, a przezorny zawsze ubezpieczony – uśmiechnąłem się ciepło w jej
kierunku, by dodać trochę otuchy.
- Domyśla się pani kto mógł to zrobić? Czy mąż miał jakieś
porachunki? Ktoś mu groził? – wszystko co mówiła zapisywałem w swoim notatniku.
Nie chciałem by coś umknęło mej uwadze.
Brak odpowiedzi. Kolejna fala szlochu.
- J-Ja naprawdę n-nie mam pojęcia k-kto to mógł być. Kazuyoshi nie
mieszał mnie nigdy do swoich spraw biznesowych. Nigdy nic nie mówił. Pytałam go
parę razy o jakieś błahostki, ale nie odpowiadał. J-Ja przepraszam, ale w tej
chwili nie mogę już tu zostać. M-Muszę j-jechać do dzieci.. – wstała z wielkim
wysiłkiem wciąż ocierając łzy.
Westchnąłem cicho. No cóż. Nie ma co dalej jej męczyć. Wyciągnąłem
z kieszeni wizytówkę i podałem kobiecie.
- Gdyby sobie pani coś przypomniała lub porywacze by się z panią
skontaktowali, proszę dać znać jak najszybciej.
Skinęła głową. Sięgnęła po coś do torebki i podała mi dwa zdjęcia,
gdzie na jednym były dwie kobiety, a na drugim trzy kobiety i chłopiec..
Spojrzałem nie bardzo rozumiejąc kogo przedstawia pierwsza fotografia.
- To Sasha – moja przyjaciółka z córką Sonją. Ta brunetka to
Sonja.. Na drugim zdjęciu to ja z dziećmi. Dziewczynka z czarnymi długimi
włosami ze szramą na policzku to Sumiko.. Proszę.. Znajdźcie moją córeczkę. Jak
coś jej się stanie to nie wiem co zrobię.. – spojrzała na mnie błagalnie.
- Proszę się nie martwić. Naszym obowiązkiem jest zbadanie całej
tej sprawy i znalezienie ofiar całych i zdrowych. Może być pani pewna, że będę
jej szukał, aż znajdę. Nie poddam się. – mówiąc te słowa i patrząc na podłamaną
kobietę, coś mnie tknęło w sercu. Uczucie jakbym miał ochronić własne dziecko.
Myślami powiodłem do swojej własnej pięcioletniej córeczki, która aktualnie
przebywała w przedszkolu.
Uśmiechnąłem się pocieszająco do kobiety i odprowadziłem ją do
wyjścia. Skłoniłem się na pożegnanie i jeszcze przez chwilę patrzyłem za jej
znikającą sylwetką. Stwierdziłem, że jeszcze się rozejrzę po domu. Wróciłem do
środka, obszedłem każdy pokój, zajrzałem w każdy możliwy i dostępny zakątek,
lecz nic podejrzanego nie zobaczyłem. Westchnąłem i opuściłem teren
posiadłości. Ledwo wsiadłem do auta, a rozległ się sygnał radia policyjnego.
- Do wszystkich jednostek: Czarne volvo s60 o numerach
rejestracyjnych JPN945E6 od 10 minut obserwuje dom zamordowanego. Powtarzam:
czarne volvo o numerach JPN945E6 obserwuje dom zamordowanego! Jeden ze świadków
twierdzi, że auto było już tu parokrotnie i to na posesji!
Zdążyłem ledwo wskoczyć do środka, gdy owy samochód z piskiem opon
ruszył z miejsca i przemknął tuż obok.
Nie czekając ani chwili dłużej, ruszyłem za nim w pościg.
~
CIĄG DALSZY NASTĄPI ~