wtorek, 26 lutego 2013


NIE ZOSTAWIAJ MNIE [3/3]

Rating : PG-13
Pairing : KaiSoo [Kai x Kyungsoo]
Rodzaj : fluff, angst, fantasy
Ostrzeżenia : brak
Ilość : 10 056
POV : Kyungsoo

Słyszałem głosy. Mnóstwo głosów. Każdy coś mówił. Jeden przez drugiego. Słyszałem krzyki .. strzały .. pisk opon odjeżdżającego samochodu .. syreny policyjne. Jedynie co byłem w stanie robić to czuć tępy ból w okolicach klatki piersiowej, uda i żeber. Nie wiedziałem co to za ból, skąd się wziął. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Odpływałem dokądś .. coś mnie ciągnęło .. wsysało .. Oddalałem się coraz bardziej od świata realnego. Próbowałem z całych swoich sił, które mi pozostały skupić się na źródłach dźwięków, czyichś dotykach na moim ciele, ale nie mogłem .. Nie mogłem, bo pochłonęła mnie całkowita ciemność.

Obudziłem się, a bynajmniej myślałem, że się obudziłem, bo widziałem wszystkich i wszystko co się dookoła mnie działo. Rozejrzałem się i spostrzegłem .. siebie. Moje ciało leżało bezwładnie na łóżku szpitalnym, podłączone było do respiratora .. nie oddychałem sam. Nie potrafiłem. Przesunąłem spojrzeniem dalej i .. ujrzałem chłopaka. Znajomego. Nawet bardzo. Zasnął trzymając moją rękę. Próbowałem go dotknąć, ale przechodziłem przez jego ciało .. Nie byłem w stanie nic zrobić. Nic prócz patrzenia się i słuchania. Do pokoju wszedł lekarz i pielęgniarka. Podeszli do śpiącego chłopaka. Pielęgniarka zajęła się sprawdzaniem urządzeń, a lekarz potrząsnął chłopakiem by się obudził. Ten popatrzył na niego smutnymi oczami.

K : Jest lepiej Doktorze? Proszę .. niech pan powie, że on wyjdzie z tego ..
L : Wiesz dobrze, że jego stan jest ciężki, a wręcz krytyczny. Odniósł spore obrażenia. Kula, która trafiła w klatkę piersiową przeszła na wylot, ale na jego szczęście .. jakimś dziwnym cudem ominęła wszystkie najważniejsze narządy. Pocisk, który trafił w nogę uszkodził mu mięsień, a żebra się zrastają. Wolno, ale zrastają. Prócz tego rany powierzchowne, stłuczenia i uraz głowy. Upadając uderzył głową w krawężnik ..
K : Niech się pan nie obrazi, ale słyszałem to już 5 razy i widziałem akta. Nie chcę już o tym słyszeć. Wiem, że jest ciężko, ale ja się pytam czy on wyzdrowieje .. czy wyjdzie z tego ..
L : Nie owijając w bawełnę, powiem, że jego szanse na przeżycie są marne. Dajemy mu 10% na przeżycie. Jeśli do jutra maszyna odpowiadająca za pracę serca nie pokaże prostej linii, to będzie cud. Możemy się jedynie modlić o to by do nas powrócił ..

Patrzyłem i słuchałem. Nie mogłem się ruszyć. ,, Mogłem umrzeć? Jak to? Co się stało? Dlaczego mam tyle obrażeń? O czym lekarz w ogóle mówi? ‘’ Przeniosłem wzrok na Kaia .. Aż zatkałem sobie usta na jego widok. ,, Co się z nim stało?! ‘’ . Schudł, wymizerniał, ciemne worki pod oczami .. smutne, jednocześnie przerażone spojrzenie .. ale z cieniem nadziei, że jednak wrócę. Bardzo tego chciałem. Pragnąłem tego na całym świecie. Wrócić. Dotknąć go. Pocałować. Przytulić się do jego ciepłego ciała. Lecz w tej sytuacji byłem bezradny. Nie wiedziałem przede wszystkim jak wrócić do swojego ciała. Panikowałem, ale próbowałem zachować spokój, co marnie mi to wychodziło.

Nagle sceneria się zmieniła. Nie byłem już w sali szpitalnej tylko na jakiejś polanie. Czyste niebo, sporo kwiatów, cisza i spokój dookoła. Rozejrzałem się. Nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem. Byłem sam .. tak mi się przynajmniej wydawało. Usłyszałem szelest? To możliwe? Okręciłem się wokół własnej osi by wyszukać źródło dźwięku. Skupiłem swój wzrok na jakimś martwym punkcie, gdy ujrzałem kogoś lub raczej coś ubrane na biało-błękitno i promieniujące światłem na kilometry. Blask był oślepiający. Zasłoniłem oczy, bo nie mogłem patrzeć. Po chwili blask zelżał. Odjąłem powoli rękę od oczu i moich oczom ukazał się .. anioł! Najprawdziwszy anioł! A raczej anielica. Wielkie, białe skrzydła, ciemna czupryna, jasna karnacja. Wytrzeszczyłem na niego oczy, przecierałem je nie mogąc uwierzyć czy jest prawdziwy, czy to tylko moja wyobraźnia. Uśmiechał się do mnie by po chwili odezwać się kojącym głosem :



A : Witaj Kyungsoo. Mam nadzieję, że podoba Ci się tutaj. Trafiłeś tu by ze mną porozmawiać. Ktoś usłyszał Twoje myśli i postanowił w jakiś sposób zainterweniować.
K : …

Zaśmiała się, widząc, że nie mogę nic z siebie wydobyć. Pokręciła rozbawiona głową i spojrzała ponownie na mnie. Przysiadła na gładkiej skale w pobliżu strumyczka i kontynuowała :

A : Widzieliśmy co się wydarzyło na ziemi. Czujemy to czego pragniesz. Widzimy jak chłopak, który Cię szczerze kocha – cierpi. A co za tym idzie, Ty również go widzisz i odczuwasz nieprzyjemne ukłucia w sercu. Zapewne wiesz albo się domyślasz, że kto raz trafi do nieba, to raczej już tu pozostanie? Ta polana ma wartość sentymentalną. Odszedłeś w sposób niewinny. Nie wiesz co się stało dokładnie. Nie chcesz zostawić młodszego chłopca bez opieki. Powiedz mi szczerze, bo tylko prawda jest tutaj dopuszczona : Jak bardzo pragniesz wrócić tam skąd przybyłeś? Jakim uczuciem darzysz swego przyjaciela?

Przyglądała mi się uważnie. Wiedziałem, że skłamać nie mogę. Tutaj to byłby już szczyt bezczelności. Kłamać w świętym miejscu. Westchnąłem cicho i spojrzałem anielicy w oczy, nie spuszczając nawet na moment wzroku :

Nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo tego pragnę. Nie potrafię tego ubrać w słowa. One nie zastąpią tego co czuję do Jongina. Odkąd go po raz pierwszy zobaczyłem – zakochałem się w nim. Nie sądziłem, że miłość od pierwszego spojrzenia – istnieje. Nie byłem jeszcze nigdy z nikim w związku, a tym bardziej z osobą tej samej płci. To było dziwne dla mnie. Nowe doświadczenie. Zostawiłem go w hotelu, bo spanikowałem. A z drugiej strony chciałem wiedzieć, tzn. byłem ciekawy czy będzie mnie szukał, czy mnie zaczepi. Pomyślałem, że mógł się tylko ze mną bawić .. po tym jak zobaczyłem jak obściskuje się z jakimś chłopakiem na moich oczach .. To mi sprawiło ból i nie byłem pewien co dalej. Ogarnęła mnie pewna furia .. ale o co miałem się wściekać? O własną głupotę? Że zakochałem się w facecie, że przespałem się z nim i ..

Przełknąłem ślinę by nawilżyć gardło. Zamrugałem parę razy, czując jak pod powiekami zbierają się łzy. Nie wytrzymałem i parę słonych kropel spłynęło po moich bladych policzkach. Przymknąłem oczy i kontynuowałem słuchając serca :

Pragnę wrócić na ziemię. Mogę stracić wszystko, ale nie Jego. Wszystko tylko nie On. Chcę być z szczęśliwy, chcę zaryzykować i spróbować z nim być. Chcę poczuć jego dotyk, smak ust. Jeśli mam umrzeć to chciałbym chociażby na chwile zejść na ziemię, spojrzeć na niego i dotknąć go ostatni raz. Móc powiedzieć, że zawsze będę przy nim, że nigdy go nie opuszczę. Potem mógłbym tu wrócić .. i obserwować go z uśmiechem na ustach. Nie czuć żalu, że odszedłem, a się z nim nie pożegnałem. To by mnie chyba zabiło.

Upadłem na kolana, czując ukłucia w sercu. Tak bardzo mnie ono bolało. Wyznałem co czuję w stosunku do młodszego. Było mi lepiej, że w końcu to z siebie wydusiłem. Schowałem twarz w rękach, łkałem, płakałem, szlochałem. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Kapały na soczyście zieloną trawę. Nie mogłem się ruszyć. Wiedziałem, że jeśli bym teraz umarł .. to straciłbym to co najbardziej kocham na zawsze .. Nie chciałem tego. Bardzo tego nie chciałem.

Poczułem na ramieniu czyjś dotyk. To anielica do mnie podeszła. Kucnęła naprzeciw mnie, odjęła ręce z mojej twarzy. Spojrzałem na nią cały zapłakany, nie mogłem się uspokoić. Patrzyła na mnie ze szczerym uśmiechem. Otarła mi parę łez i szepnęła cicho :

Usłyszeliśmy z Twych ust, z głębi Twojego serca pragnienie. Wrócisz na ziemię. Do swojego ciała. Lecz żeby się zbudzić ze śpiączki .. musisz sobie przypomnieć co się stało feralnej nocy. Chociaż odłamki zdarzeń. Wtedy otworzysz oczy i ujrzysz ukochaną osobę. Tylko tyle możemy dla Ciebie zrobić.

Przełknąłem wielką gulę, którą miałem w gardle. Patrzyłem na anielicę z niedowierzaniem. Wytarłem mokre policzki i jedyne co byłem w stanie wykrztusić to :

Dziękuję. Bardzo Wam dziękuję.

Położyła swoją dłoń na moim czole jak matka, która sprawdza czy dziecko ma temperaturę. Przymknąłem oczy. Wyszeptała jeszcze ostatnie słowa :

Pamiętaj Kyungsoo – Miłość silniejsza niż Śmierć.

Wtem do moich uszu dobiegła przyjemna, odprężająca melodia. Anielica śpiewała modlitwę. Blask wokół nas pojawił się tak szybko jak znikł. Moja dusza uniosła się w powietrze, zniknęła polana, zniknęło niebo. Trafiłem na ziemię to swojego ciała. Przypomniałem sobie co Święta mówiła o powrocie do życia. Skupiłem wszystkie swoje zmysły by powrócić do tamtej nocy.

Klub. Klienci. Kai. Zdrada. Furia. Ucieczka. Ciemna uliczka. Żal chłopaka. Przyjemność. Czerwony ślad. Bieg. Strzał. Upadek. Ból. Brak ruchu. Krzyk. Pisk opon. Szturchanie. Łkanie. Dźwięk syren. Bezsilność. Ciemność.

Otworzyłem szybko oczy i wystraszony przekręcałem gałkami ocznymi, próbując się zorientować gdzie jestem. Moje spojrzenie spoczęło na złączonych dłoniach. Mojej i .. Jongina! Zmusiłem palce by się poruszyły. Ścisnąłem lekko jego rękę. Spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. Patrzyłem na niego i mrugałem. W obecnej chwili byłem tylko tyle w stanie zrobić. Dojrzałem na jego buzi szczęśliwy uśmiech i łzy .. Płakał .. Miałem jednak nadzieję, że to ze szczęścia. Przycisnął jakiś guzik. Po chwili do pokoju przybiegł lekarz w asyście 2 pielęgniarek. Patrzyli się na mnie tak jak Kai wcześniej – nie mogli uwierzyć, że się obudziłem. Ścisnąłem jeszcze raz rękę ciemnoskórego by się nie martwił. Byłem tu. Z nim. Czułem jego bliskość. Uśmiechnąłem się tyle ile byłem w stanie. Wciąż odczuwałem, że coś nie tak z moją głową i żebrami. Lekarz stanął przy łóżku, zaczął mi świecić jakąś latarką po oczach, kazał wystawić język, a potem przyszedł czas na pytania :

L : Odczuwasz ból?

Skinąłem głową.

L : Bardzo boli?

Pokręciłem głową.

L : Co Cię najbardziej boli?

Chciałem powiedzieć, ale .. poczułem suchość w ustach. Kai zareagował szybko i nalał do kubka wody. Z jego pomocą mogłem zanurzyć wargi w chłodnym napoju. Wypiłem całość i odetchnąłem z ulgą. Skierowałem z powrotem swoją uwagę na doktora, mogąc już swobodnie odpowiadać.

K : Głowa.
L : Pamiętasz co się stało nieszczęsnej nocy?
K : Pamiętam, ale nie chcę do tego wracać.
L : Nikt Cię nie zmusza. Pamiętasz jak się nazywasz, czym się zajmowałeś?
K : Do Kyungsoo. Lat 20. Barman w klubie ,, Babylon ‘’ . Szaleńczo zakochany w Kim Jonginie.

Gdy tylko wypowiadałem te słowa, uwiesiłem swój wzrok na czarnych oczach ciemnoskórego. Uśmiechnąłem się wesoło, lecz zaraz wróciłem spojrzeniem do lekarza. Uśmiechał się, kiwał głową i zapisywał coś w papierach. Dopiero po chwili odpowiedział :

Gratuluję. Nie masz amnezji, jesteś zdrów jak ryba. Poleżysz jeszcze 4 dni dla własnego bezpieczeństwa i po to byśmy mogli zrobić badania. Potem zostaniesz oficjalnie wypisany ze szpitala.

Po tych słowach wstał i zabrał ze sobą pielęgniarki. Roześmiałem się cicho i poklepałem miejsce obok siebie. Chłopak usiadł niepewnie jakby bał się, że coś może mi jeszcze dolegać. Złapałem go za rękę i splotłem swoje palce z jego by tworzyły jedność. Zajrzałem w jego oczy i cicho powiedziałem :

Dziękuję, że przy mnie byłeś. Że mnie nie zostawiłeś. Że miałeś wiarę i nadzieję, że kiedyś wrócę. Że nie umrę. Dziękuję Ci za Twą miłość i za to, że jesteś. Dziękuję Bogu, że zesłał na moją drogę tak cudowną osobę, jaką jesteś. Jestem wdzięczny losowi, że Cię mam ..

Po tych słowach, podniosłem się ostrożnie, zbliżyłem do chłopaka i musnąłem lekko jego wargi swoimi. Odsunąłem się odrobinę od niego by pokazać mu, że chcę więcej. Otrząsnął się jakby z szoku, chwycił mój podbródek, a po chwili złożył na moich ustach czuły pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębiał. Uchyliłem usta, a ten wtargnął do nich pomału. Pieścił moje wargi, podniebienie, przeszukiwał każdy zakamarek z wielką dokładnością. Położyłem ręce na jego szyi i przybliżyłem się tak, na ile pozwalało mi me obole ciało. Nie potrzebowaliśmy słów, bo wiedzieliśmy co obaj do siebie czujemy. W tamtej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na całej kuli ziemskiej.

,, Miłość silniejsza niż Śmierć ‘’



KONIEC

To moje pierwsze opowiadanie wieloczęściowe. Mam nadzieję, że się podobało. Bo mi w sumie tak : 3 . Jeśli już ktoś to czyta to miło by było gdyby zostawił po sobie jakiś ślad.

niedziela, 24 lutego 2013


LEKCJA BIOLOGII


Rating : NC-17 , R
Pairing : ChanMin [Chanyeol x Xiumin]
Rodzaj : one-shot , yaoi , angst , fluff
Ilość : 19 485
Ostrzeżenia : przekleństwa
Opis : Chanyeol z powodu dłuższej nieobecności w szkole ma spore zaległości. Jest zdolnym chłopakiem, dlatego uratuje się ze wszystkich przedmiotów, prócz biologii. Przedmiot, którego najbardziej w świecie nie może pojąć. Na szczęście znajdzie się dobra duszyczka, która pomoże kochanemu koledze w ogarnięciu całej czarnej magii.
POV : Chanyeol

Wróciłem do szkoły w poniedziałek po prawie miesięcznej nieobecności. Nie mówiłem nikomu gdzie się wybieram, czy jestem chory, czy miałem wypadek. Milczałem jak zaklęty. Nie chciałem by ktokolwiek dowiedział się co się stało. Było mi trudno o tym myśleć, a co dopiero mówić. Przeżyłem to okropnie. Nie jadłem, nie piłem, sporo schudłem. Jesteście w stanie sobie wyobrazić wysoką tyczkę o wyglądzie chodzącego kościotrupa? Tak właśnie wyglądałem. Dodatkowo w ogóle nie sypiałem, co sprawiło, że pod moimi oczami pojawiły się ciemne worki jak u pandy. Nie byłem w stanie dobrze sypiać. Nie po tym co się stało. Co noc po tym zdarzeniu miałem koszmary. Wolałem już cierpieć na bezsenność niż co noc mieć jeden i ten sam koszmar. Ale pozwólcie, że powiem wam co się dokładniej stało.

Przed tragicznym miesiącem byłem stukniętym, energicznym uczniem rozsiewającym naokoło swoje szczęście jak przystało na Happy Virusa. Gadałem na wszystko i wszystkich jak najęty, cieszyłem się życiem, bawiłem, trenowałem swój rap i taniec, z którym kiepsko mi szło. Wszystko było jak sobie wymarzyłem. To całe szczęście nie potrwało tak długo. Skontaktował się ze mną przyjaciel mojego taty. To było dziwne. Po pierwsze nie wiedziałem skąd ma mój numer, a po drugie dlaczego do mnie dzwoni. Powiedział, że ma złą wiadomość i lepiej by było gdybym usiadł. Okej. Zacząłem się niepokoić. Usiadłem tak jak poradził, a to co usłyszałem chwilę później, sprawiło, że poczułem jak całe moje ciało sparaliżowało. Nie mogłem ruszyć ani głową, ani nogą, ani żadną inną kończyną. To nie mogło być prawdziwe. Nie, on musiał się mylić. To nie mogło chodzić o moich rodziców! Mówił, że ktoś podłożył ładunki wybuchowe w domu, że niby tata miał zadatki z mafią, że był hazardzistą i przegrał kasę, której nie chciał oddać. Ludziom znudziło się czekanie, tata nie wyrobił się w czasie, planowali tylko jego zabić .. nie wiedzieli, że prócz niego w domu jest jeszcze mama, brat i dziadkowie .. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Przyjaciel taty powiedział, że było by dobrze gdybym natychmiast przyjechał do domu .. , a bynajmniej do tego co z niego zostało.
Nie trzeba mi było 10 razy powtarzać. Zabrałem tylko jakieś ciuchy na przebranie, dokumenty, pieniądze i pojechałem jak najszybciej do ‘domu’. Dojechałem tam po godzinie taksówką. To co zobaczyłem .. przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nic z mojego rodzinnego domu nie zostało! Tylko gruzy i proch. Cały teren ogrodzony był taśmą policyjną, wszędzie były wozy strażackie, policyjne, karetki oraz karawany. Wynosili zwęglone ciała .. albo przynajmniej to co z nich zostało .. o ile coś z nich zostało .. Upadłem na kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Po moich policzkach pociekły łzy bezsilności. Nie wiem ile tak siedziałem, nie byłem w stanie się ruszyć. Z mojego gardła wyrwał się szloch, ktoś położył mi rękę na ramieniu, spojrzałem na tą osobę .. Park Ji Seok – przyjaciel taty, a obok niego ktoś ze służby pogotowia. Dali mi leki na uspokojenie, przyjąłem je. Zaprowadzili mnie do karetki, usadzili obok, przyszedł policjant i powiedział dokładniej to co się stało. Nic nie udało się uratować. Jedyne ciała, z których coś zostało to ciało brata i babci, tak sądzą .. ‘Wujek’ wziął mnie do siebie bym miał gdzie przenocować. Zaopiekował się mną wraz z żoną. Musiałem jeździć na komendę i wypełniać różne formalności. Potem byłem zobowiązany do przygotowania pogrzebu. Myślałem, że się nie stawię na pogrzebie. To było dla mnie za wiele. Miałem nogi jak z galarety, z twarzy przypominałem kościotrupa, nie spałem, nie miałem na nic chęci. Ale poszedłem. Uroczystość była perfekcyjnie urządzona. Wszyscy znajomi się stawili, przyjaciele z pracy rodziców, rówieśnicy brata .. i ja. Sam zostałem na świecie. Nie miałem już nikogo bliskiego. Przez całą ceremonię byłem wpatrzony w podłogę. W oczach wciąż miałem łzy, pojawiały się coraz nowsze, gdy stare spływały po rozpalonych policzkach. Ceremonia dobiegła końca, cały tłum poszedł za pięcioma karawanami na cmentarz .. złożyli rodzinę do jednego, wspólnego grobu .. sypałem ziemię na trumny .. złożyłem wieńce i dla każdego po jednej, czerwonej róży .. wygłosiłem mowę jacy byli wspaniali, kochający .. jak mnie wspierali w trudnych momentach .. mówiłem, a po policzkach spływały łzy .. w końcu nie mogłem dalej nic powiedzieć, gdyż przerwał mi szloch wydobywający się z gardła. Zasłoniłem oczy .. ale stałem tam. Zostałem do końca i dłużej, gdy już ludzie rozeszli się do domu. Po godzinie użalania się, rozpaczy .. wziąłem się w garść. Wiedziałem doskonale, że raczej nie uda mi się wybić całej mafii .. że nie ma sensu ich szukać. To takie nierealne .. Złożyłem rodzicom, bratu, dziadkom obietnicę, że stanę się lepszym bratem, dzieckiem, wnukiem .. Zdobędę w życiu to czego pragnę, a nawet więcej. Obiecałem im, że już więcej nie będę się smucić ..
Wróciłem do domu ‘wujków’ , podziękowałem im za opiekę i po miesiącu wróciłem do swojego mieszkania, które wynajmowałem. Spojrzałem w lustro .. i zatkało mnie. Nie, to już nie był ten sam Chanyeol. Wydoroślał, schudł i to cholernie. Zmienił się. Miałem weekend by wrócić do życia szkolnego. Przez ten czas starałem się wysypiać, dobrze odżywiać by przybrać na masie, wróciłem do trenowania rapu, ale taniec sobie na razie odpuściłem. I tak było do poniedziałku ..

Westchnąłem cicho i przekroczyłem teren szkoły. Nie chciałem się uśmiechać, pokazywać, że wszystko jest w porządku, ale nie miałem wyjścia. Widząc znajome twarze, na mojej buzi zakwitał wesoły banan, zagadywałem do ludzi, pytałem się co u nich i myślałem tylko o tym by jak najszybciej znaleźć się w klasie. Gdy tylko tam dotarłem, zająłem swoje miejsce na samym końcu przy oknie. Przygotowałem się do lekcji. Ludzie z klasy podchodzili do mnie zmartwieni, pytali się czy wszystko dobrze. Kiwałem głową, odpowiadałem, że wszystko świetnie z tym swoim happy virusowym uśmiechem.
Cztery pierwsze lekcje minęły spokojnie. Zdążyłem się przygotować do odpowiedzi i dzięki temu zarobiłem parę dobrych ocen. I na tym kończył się dobry dotychczas dzień. Na piątek lekcji była czarna magia, czyli biologia. Długo mnie nie było i dowiedziałem się, że tą lekcje mamy łączoną ze starszą klasą. Zająłem swoje miejsce, ale zostałem szybko przegoniony przez jakiegoś umięśnionego mutanta. Nie wiedziałem gdzie mam w takim razie usiąść i stałem jak ten kołek na środku klasy z nietęgą miną. Wszedł nauczyciel i z kpiącym uśmieszkiem patrzył na mnie. Wskazał miejsce koło jakiegoś niskiego chłopaka. Nie był z mojej klasy. Czyli był ze starszych. Powitał mnie ciepłym uśmiechem, a ja odwzajemniłem uśmiech. Mr. Song – nauczyciel biologii z jakichś niewiadomych przyczyn mnie nie cierpiał, a może i nienawidził. Nie wiem co mu zrobiłem, ale na każdej jego lekcji zawsze ja musiałem być odpytywany czy brany do trudnych zadań. Wiedział, że mam problemy z tym przedmiotem, a zastraszaniem mnie wcale nie pomagał. Gdy coś powiedziałem, zrobiłem źle – on musiał jakiś docinek posłać. Jakby nie mógł go dla siebie zatrzymać. Tak było i tym razem. Wywołał mnie do odpowiedzi, a ja powiedziałem mu, że nie było mnie miesiąc. Ten na to, że to mnie wcale nie usprawiedliwia i tratatata. Zaczął wymyślać niestworzone historie pod moim adresem, mówił na głos wszystko co myślał o mnie i patrzył mi się jeszcze w oczy z tym swoim chamskim uśmiechem. Na koniec dodał, że może zainwestowałbym w jakiegoś nauczyciela dodatkowego. Może on coś poradzi na moją głupotę. Stałem tam, pod tablicą .. zaciskałem dłonie w pięści. Tak wielką chęć miałem rzucić się na tego profesorka, dowalić mu .. ale nie mogłem. Nie mogłem, bo jeszcze większą chęć miałem uciec z klasy, ze szkoły, z tego kraju. Byle najdalej od tego .. tego .. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem czym prędzej z klasy. Nie wiedziałem gdzie iść. Udałem się na dach budynku, gdzie przychodziłem jak miałem problemy. Wyszedłem na chłodne powietrze i usiadłem na swojej ulubionej ławce. Miałem widok na całe boisko i na to co dzieje się poza terenem szkoły. Położyłem się na ławce, zamknąłem oczy, a spod moich powiek uciekły na wolność słone łzy. Nie mogłem się powstrzymać. I tak nikt tu nie przychodził, więc się nie przejmowałem .. do czasu. Poczułem nagle coś miękkiego na policzku, co chyba ścierało moje łzy. Podniosłem się gwałtownie i odwróciłem w kierunku osobnika. To tamten chłopak z biologii. Patrzył się na mnie zmartwiony. Wytarłem szybko łzy rękawem i spojrzałem w drugą stronę. Próbowałem coś powiedzieć, ale w gardle miałem ogromną gulę. Zamiast mnie, on się odezwał.

- Wiem, że to co powiem na nic się nie zda, ale proszę. Nie martw się. Nie przejmuj się Mr. Songiem. Wiem, że bywa strasznym chujem, ale .. – zaczął mówić nieznajomy, ale mu przerwałem.
- ALE?! Tu nie ma żadnego ‘ALE’ , gościu! Ten skurwiel uwziął się na mnie, po tym jak odkrył, że mam problemy z tym zasranym przedmiotem! Dręczy mnie odkąd pamiętam i nie daje mi spokoju! Kusiło mnie by iść do Dyrka, ale nie chcę wyjść na kapusia! A tym bardziej boję się, że mi nie uwierzy, a u Chuja miałbym do śmierci przejebane! – wydarłem się na niego, bo nie mogłem już tego znieść. Nagle cała złość i agresja zaczęły ze mnie wypływać wszystkimi otworami, którymi się tylko dało.
- Daj mi powiedzieć do końca .. – odparł tamten ze stoickim spokojem. Obserwował mnie uważnie, czułem to. Nie gapił się ostentacyjnie tylko tak po prostu, jakby z czystej ciekawości.
- Nie będę Cię słuchał jeśli masz mi gadać jakieś pierdolone tekst typu : ,, Daj mu szanse, bo coś tam! Pokaż mu to i tamto! Nie daj się sprowokować! ‘’ . Chuje, muje, dzikie węże! Za długo już trzymałem się, mam tego frajera serdecznie dość! I tak moje życie już nie ma sensu, a ten kutas mi tylko pogarsza sytuacje! – nie zdałem sobie sprawy, że krzyczę chyba na całe gardło. Prawdopodobnie słychać mnie było na boisku i poza szkołą, ale nie przejmowałem się. Chciałem dać upust złości, ale tak dużo we mnie jej było .. – MAM DOŚĆ TEGO PIERDOLONEGO NAUCZYCIELA, KTÓRY MYŚLI, ŻE Z POWODU STOPNIA NAUCZANIA MYŚLI, ŻE JEST JAKIMŚ PIERDOLONYM MISTRZEM I PĘPKIEM ŚWIATA!!

Nim się zorientowałem, ktoś powalił mnie na ziemię i zatkał moje usta ręką. To chłopak z ławki. Kręcił głową, chyba mu trochę nerwy puściły, ale uśmiechał się głupkowato. Przestałem się wiercić i uśmiechnąłem się również. Zabrał rękę z moich ust i pomógł mi wstać. Usiedliśmy z powrotem na ławce.

- Wiesz co? – zaczął tamten – Zanim połączono nasze klasy to byłem najlepszy w swojej. Facet nic do mnie nie ma, wprost mogę powiedzieć, że mnie uwielbia. Jeśli chcesz to z chęcią mogę Ci pomóc ogarnąć to co trzeba, a kurwa jak zobaczy, że już nie jesteś taki cienki to się ogarnie. Song jest głupi i myśli, że nie wiem jak daje się lekcje. Więc jeśli chcesz .. – nie dokończył, bo mu przerwałem.
- Chcę – bez zbędnych ceregieli i myśleń zgodziłem się.
- Świetnie. To co powiesz na to, że zaczniemy od razu dziś po szkole? Kończę po 7. Mr. Song skończył już lekcje, pójdę do Dyrka i poproszę o salę na korepetycje. Będę tam na Ciebie czekał. – uśmiechnął się. Musiałem przyznać, że miał naprawdę słodki uśmiech, a wyglądał wręcz uroczo gdy się uśmiechał. Podziękowałem mu.
- A tak przy okazji – odezwał się kolega – to jestem Xiumin. Ale bardziej znany jestem pod nazwą Baozi. – podał mi rękę. Uścisnąłem ją na znak powitania i odezwałem się już spokojniejszym, lekko zachrypniętym głosem.
- Chanyeol, ale wszyscy mówią mi Happy Virus.

I na tym na razie się skończyło. Przerwał nam dzwonek oznajmiający koniec długiej przerwy. Kiwnąłem mu i zapewniłem, że po lekcjach na pewno będę.

Na koreańskim siedziałem z głową w chmurach. Akurat mieliśmy luźniejszą lekcję, bo nauczycielka musiała coś w papierach załatwić, więc siedzieliśmy cicho, robiliśmy prace domową lub gadaliśmy cicho. Patrzyłem przez okno na chmury sunące spokojnie po niebie. Moje myśli skupiły się na Baozim.
,, Całkiem fajny typek jakby nie patrzeć. Od razu zaproponował pomoc, mimo że to dopiero pierwszy raz się spotykamy. Chyba .. zaraz .. nie widziałem go do tej pory w szkole, mimo że spędzam dużo czasu na korytarzach .. Może jest nowym uczniem, który się przeniósł, gdy mnie nie było? Albo byłem tak wpatrzony w kogoś innego, że jego nie zauważyłem? Ale mimo wszystko .. w końcu mogłem komuś powiedzieć co sądzę o Panu Songu-Pstrągu i ten ktoś o dziwo .. prawie podzielał moje zdanie .. ‘’ . Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie, aż poczułem dźgnięcie w bok. Spojrzałem nieprzytomnym spojrzeniem w bok i ujrzałem koleżankę z klasy. Zmrużyłem oczy. O nie. Tylko nie ta suka. Nigdy nie wiedziałem co ode mnie chciała, ale potem dowiedziałem się, że leci na dzianych, bogatych, popularnych ludzi. Zgrzytnąłem zębami i przybrałem wyraz poker face’a jak to robił jeden ze znajomych. Zaczęła mi o czymś trajkotać jak najęta. Nie widziała, że ją olewam? Naprawdę. Patrzyłem przed siebie i na zegarek odliczając minuty do dzwonka. Po 5 minutach, w końcu upragniony dzwonek zadzwonił oznajmiając koniec zajęć lekcyjnych. Wziąłem rzeczy i zaczekałem, aż wszyscy uczniowie wybędą z klas. Spokojnym krokiem ruszyłem do sali od biologii, gdzie już czekał Baozi. Wszedłem do klasy i zamknąłem za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się do niego i powitałem salutowaniem jak w wojsku. Roześmiał się na ten widok. Odstawiłem teczkę na jedno ze stanowisk, wyjąłem podręcznik i brudnopis. Usiadłem przy chłopaku i czekałem na instrukcje.

Przygotował mi gotowe notatki z ostatnich 2 tygodni bym poczytał co najważniejsze i się nauczył. Omówił je dokładnie, zrobiliśmy kilka zadań i przeszliśmy do dzisiejszego tematu, który był, a mianowicie : anatomia człowieka. Chcieliśmy użyć do tego kościotrupa, który służył jako rekwizyt, ale okazało się, że go nie ma. Potem pomyśleliśmy o manekinie, ale brakowało mu kilku narządów i kości. Westchnąłem cicho. Rozumiałem wszystko co mówił, oświecił mi umysł, pracowałem na najwyższych obrotach i w końcu zaczynałem pojmować co i jak, skąd się bierze. A teraz nie ma jak na złość na czym pokazać! Walnąłem pięścią w ławkę i spojrzałem na Xiumina, który spokojnie myślał nad czymś.

- Skoro nie mamy sztucznego manekina, to specjalnie się poświęcę i zostanę Twoim prywatnym. – puścił mi oczko, na co ja zarumieniłem się i odwróciłem wzrok.
- Dz–Dziękuję. – powiedziałem cicho.

Dyktował mi powoli to co miałem pokazać, aż doszliśmy do narządów wewnętrznych. Jak gdyby nigdy nic, zdjął z siebie koszulkę, a moim oczom ukazał się piękny widok. Może i nie miał wyrzeźbionego na perfekt ciała, ale to co miał nie było złe. Jego ciało odrobinę wyglądało jak u dziecka, ale mi to nie przeszkadzało. Miał delikatnie zrobiony brzuszek, jasną karnację i – przeniosłem wzrok z jego ciała na buzię – wspaniałe, czerwone usta .. // ,, Zaraz! O czym ja myślę?! Yeollie, weź się ogarnij! To chłopak .. piękny chłopak .. Yeollie, ogarnij, oga .. co z tego, że to chłopak?! Usz .. ‘’ . Wróciłem czym prędzej na ziemię. Kazał mi pokazać gdzie mniej więcej znajduje się wątroba, nerki, serce .. Przy ostatnim dotknąłem Jego prawej piersi, gdzie powinno znajdować się serce .. poczułem na swoim nadgarstku jego ciepły, delikatny dotyk, który przeniósł się na szyję i kark. Zostałem ściągnięty w dół i w jednej chwili poczułem jak składa na moich ustach powolny, ostrożny pocałunek. Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym co się dzieje. Odruchowo odwzajemniłem pocałunek, a chłopak przesunął swoim zwinnym języczkiem po moich wargach. Uchyliłem je delikatnie, a on wtargnął do środka by pozwiedzać. Dołączyłem swój język i po chwili nasze mięśnie stworzyły jeden, wspólny taniec walczący o dominację. Wygrał starszy, po czym ściągnął ze mnie koszulkę i popchnął mnie na ścianę. Oparłem się o nią plecami, nie przerywając pocałunku. Włączyłem się niego by nie pozostać biernym. Niech chłopak też czerpie z tego jakaś przyjemność. Objąłem go w pasie i przycisnąłem do siebie. Poczułem jego klatkę piersiową na swojej, jego brzuch na moim i jego kolano pomiędzy moimi nogami. Powstrzymałem się od jęku. Zsunął ręce z mojej szyi, przesunął je w dół przez szyję do sutków. Począł je delikatnie ciągnąć, kręcić i drażnić kciukami, póki nie stwardniały. Przerwał pocałunek i koniuszkiem języka zszedł do linii szczęki, przesunął go w kierunku ucha, gdzie przygryzł jego płatek, a ja wydałem z siebie ciche jęknięcie. Odsunął się od mojej twarzy na chwilę by obdarować mnie ciepłym uśmiechem. Przyssał się do szyi jak wampir, który łaknął krwi swej ofiary, lecz zamiast dziurek po kłach, zostawił lekkie ugryzienia i parę malinek. Zniżył się trochę by po przygryzać moje już stwardniałe sutki. Odchyliłem głowę do tyłu tyle ile byłem w stanie i począłem cicho jęczeć. Nie sądziłem, że pieszczenie sutków może być tak przyjemne. Po chwili poczułem jego rękę na moim kroczu. Zorientowałem się, że się podnieciłem, a mój ‘przyjaciel’ postanowił dać znać o sobie. Zarumieniłem się lekko i odwróciłem wzrok w drugą stronę, nie przerywając jęczeć. Zaczął masować moje przyrodzenie poprzez materiał spodni. Podetknął mi pod nos 2 palce bym je zaczął lizać. Nie wiem czy chciałem wiedzieć po co, ale zrobiłem to o co mnie prosił. Zgrabnie językiem śliniłem mu palce, a po chwili cofnął rękę z lekkim bananem na twarzy. Jego ręka dostała się za materiał spodni i bokserek. Przejechał suchym palcem po moich pośladkach, zarumieniłem się jeszcze bardziej, gdy poczułem jak zaczął obślinione palca wkładać w mój odbyt. Jęknąłem przeciągle i spojrzałem na niego błagalnie.

- Przepraszam, wiem, że pewnie boli, ale muszę Cię przygotować. Niestety nie mam żadnego żelu .. – wyszeptał mi cicho na ucho te słowa i dołączył drugi palec.

Wsadzał jak najgłębiej pozwalał mu materiał spodni i bielizny, robił nożyce, a ja jęczałem raz z bólu, a raz z .. przyjemności? W pewnym momencie zabrał ręce i zsunął mi gwałtownie całe odzienie z dolnej partii. Stałem przed nim nagi, zarumieniony i lekko wystraszony. Sam z siebie zdjął również ciuchy, podszedł do mnie i pogładził mnie ciepłą dłonią po policzku, patrząc w oczy, jednocześnie dając znak bym mu zaufał. Skinąłem głową. Poprosił bym rozszerzył nogi. Zrobiłem to. Kucnął przede mną i wziął moją męskość w dłoń. Przejechał po niej parę razy mokrym językiem, zatrzymał się na główce by zatoczyć parę kółek i napuścić trochę śliny. Dołączył rękę, która poruszała się w górę i w dół. Następnie przyłączył wargi i jamę ustną. Brał mojego penisa do połowy do buzi, pieścił go wargami, poruszał się po nim swoim zgrabnym językiem. Po paru sekundach brał go już całego, przyśpieszał z każdym ruchem. Czułem się wspaniale, jakbym trafił do raju. Prócz tego coś zaczęło mnie prowadzić w podbrzuszu .. czułem, że nadchodzi fala nasienia, ale nie chciałem tak szybko dochodzić. To było trudne .. powstrzymać się by nie wystrzelić w tą śliczną buźkę .. Cały zarumieniony spojrzałem w dół spod przymrużonych powiek i ujrzałem jak Baozi masturbuje się robiąc mi loda. Chciałem mu pomóc, ale pokręcił głową. Pozostało mi tylko głupie jęczenie. Po niespełna minucie poczułem jak moje ciało się spina. Już miałem powiedzieć chłopakowi, że dojdę gdy ten przestał. Otworzyłem oczy, a ten usiadł na krześle. Wyciągnął do mnie ręce bym podszedł. Zrobiłem to niepewnie, a ten przysunął moje krocze w pobliże swojej twarzy. Spojrzał na mnie z dołu. W jego oczach dostrzegłem .. miłość? i odpowiedzialność za to co robi.

- Może trochę boleć na początku – odezwał się cicho.

Już wiem o co mu chodziło. Nie wiedzieć czemu, ufałem mu. Wiem, że nie chciał zrobić mi krzywdy, dlatego zdałem się na niego. On był najwyraźniej dobry w te klocki. Powoli opuścił moje biodra w dół, aż poczułem jak coś próbuje wejść w moją dupę. Napierał przez chwilę ostrożnie, aż jednym, gwałtownym ruchem poczułem jego kutasa w mojej dupie. Ból był nie do zniesienia. Zagryzłem swoje wargi, aż przegryzłem je i z kącika ust poleciała strużka krwi. Nachyliłem się nad starszym, a ten wpił się w moje wargi, zlizując przy okazji krew. Zaczekał chwilę, aż się przystosuję do ogromnej armaty w sobie. Jęknąłem mu cicho do ust, gdy poczułem, że tępy ból mija i, że może kontynuować. Położył swoje ręce na moich biodrach i zaczął podnosić mnie ostrożnie w górę i sadzać z powrotem. Stwierdziłem, że nie może wykonywać tej roboty, więc przejąłem stery i zacząłem go ujeżdżać. Objąłem jego szyję i odwzajemniałem jego pocałunki. Nie śpieszyliśmy się z nimi. Chwycił mojego członka w rękę i ponownie zaczął sprawiać mi przyjemność. Jego męskość zaczęła trafiać idealnie w moją prostatę, co wywołało u mnie głośne jęki rozkoszy. Przyśpieszyliśmy ruchy bioder, a on dodatkowo ręki. Przestałem go całować i wtuliłem się mocno w niego. Od mnie do siebie przycisnął. Czułem w podbrzuszu przyjemne dreszcze i ciepełko, które przechodziło do prącia. Jęknąłem mu przeciągle do ucha, że dochodzę i w tej samej chwili oboje doszliśmy. Ja na nasze brzuchy i jego rękę, a on we mnie wystrzelił wielkim pociskiem białej cieszy. By stłumić jęki, ponownie wpiłem się w jego usta i wsunąłem język do jego buzi. Jęczałem głośno w jego jamę, a ten wystrzelił we mnie drugim ładunkiem substancji. Odczekaliśmy parę minut, po czym spojrzeliśmy na siebie spoceni, zmęczeni i zarumienieni. Podziękowałem mu czułym pocałunkiem i wstałem z niego. Po moich nogach spływała jego sperma. Roześmiałem się i spojrzałem na niego. Wyglądał wspaniale. Wstał, podszedł do mnie i powiedział, że teraz wypadałoby się ogarnąć i sprzątnąć salę. Znaleźliśmy papier na zapleczu, powycieraliśmy to co widoczne, otworzyliśmy okna by się wywietrzyła zduszona sala, ubraliśmy się, spakowaliśmy rzeczy i wyszliśmy na korytarz.

- Nie wierzę, że to mówię, ale to była najlepsza lekcja biologii w moim życiu. Dzięki Tobie wszystko zrozumiałem. – uśmiechnąłem się do niego. Byłem cały w skowronkach, Happy Virus odrodził się na nowo.
- Ale wiesz, że mam nadzieję na powtórkę? – uśmiechnął się łobuzersko i uszczypnął mnie w bolący tyłek. Skrzywiłem się lekko, ale skinąłem głową.
- Tylko tym razem prosiłbym na czymś wygodniejszym .. jak łóżko czy chociażby dywan .. – spojrzał na mnie i wybuchliśmy jednocześnie śmiechem. Złapał mnie za rękę i razem opuściliśmy gmach szkoły.

PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Jestem w związku z Xiuminem. Okazało się, że chodził do naszej szkoły, ale jednak miał nauczanie indywidualne z powodu problemów rodzinnych. Już nie potrzeba mi korepetycji. Idzie mi świetnie z biologii, dzięki pewnemu chłopakowi, który poświęcił na mnie swój czas. Ktoś doniósł na Songa-Pstrąga i ten został zwolniony z pracy, a nauczyciele osobiście mnie przepraszali za to, jak tamten mnie upokarzał publicznie. Opowiedziałem Baoziemu tragedię, która mnie spotkała. Okazało się, że mieliśmy podobną sytuację. Rozumieliśmy się nawzajem, wiedzieliśmy kim będziemy w przyszłości, kończyliśmy szkołę w tym samym czasie o dziwo i wybieraliśmy się na tą samą uczelnię. Byliśmy szczęśliwi, że tak to wszystko się połączyło, a dupa nawet do tej pory mnie boli, po niektórych nocnych wybrykach ..

KONIEC

Ja pierdolę. Nawet nie wiem co to jest. Jest w ogóle taki pairing czy to tylko chora wyobraźnia Yuri daje o sobie znać?! O_O . Naprawdę nie wiem co to wyszło. Była wena to się napisało. Aż się głodna zrobiłam ._.

piątek, 22 lutego 2013


NIE ZOSTAWIAJ MNIE [2/3]


Rating : NC-17 , R
Pairing : KaiSoo [Kai x Kyungsoo]
Rodzaj : yaoi, angst, kryminał
Ostrzeżenia : Pojawia się pairing SeKai [Kai x Sehun] i delikatny HunHan [Sehun x Luhan] , przekleństwa
Słów : 11 650
POV : Jongin [Kai]

Wydawało mi się, czy materac pod wpływem ciężaru zapada się w dół? Ktoś odgarnia włosy z mojej twarzy, po to by złożyć poranny pocałunek na moich wargach? Śniłem czy to naprawdę się zdarzyło? Nie wiedziałem gdzie jestem, co się ze mną dzieje. Jednak zdałem sobie sprawę, że śpię. Nic mi się nie śniło, ale cokolwiek działo się w rzeczywistości, ktokolwiek mnie w obecnej chwili dotykał .. ten dotyk .. był przyjemny. Uśmiechnąłem się przez sen. Pod powiekami zaczęły mi przelatywać obrazy z minionego wieczoru i nocy: Klub. Słodki barman. Wspólny taniec. Pocałunek. Taksówka. Hotel. Łóżko. Seks. Koniec przyjemności.

Poczułem chłód. Mruknąłem coś cicho pod nosem i ręką zacząłem szukać swojego partnera, by móc się wtulić w niego i odpędzić nieprzyjemne uczucie. Niestety, na nic nie natrafiłem. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, jednocześnie przecierając zaspane oczy. Rozejrzałem się po apartamencie w poszukiwaniu zguby, lecz nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Pomyślałem, że może bierze prysznic albo buszuje w kuchni, ale żaden dźwięk z tamtych stron nie dochodził. Coś mi tu zaczęło śmierdzieć. Wstałem i przepasałem się prześcieradłem w pasie, po czym rozpocząłem szukanie chłopaka po całej przestrzeni. Chodziłem z jednego pomieszczenia do drugiego, w nadziei, że to czego szukam zaraz skądś wyskoczy z tym swoim słodkim, anielskim uśmiechem. Nic. Zero. Szukałem wszędzie. Wróciłem do sypialni i wtem spostrzegłem jakąś karteczkę. Podszedłem bliżej, wziąłem ją do ręki i przeczytałem zawartość. Zacisnąłem dłoń w pięść i zgrzytnąłem zębami.

CO TO MA BYĆ DO CHOLERY JASNEJ?! – zacząłem krzyczeć sam do siebie.

Zmiąłem karteczkę i rzuciłem ją na łóżko. Poczochrałem się po głowie i poszedłem zbulwersowany pod prysznic by się trochę uspokoić. Wziąłem półgodzinny, chłodny prysznic, ubrałem się w swoje wczorajsze ciuchy i wciąż mrucząc do siebie jakieś przekleństwa, wróciłem do pokoju po kartkę. Schowałem ją do tylnej kieszeni swoich czarnych jeansów.
Rozejrzałem się czy wszystko co moje jest ze mną, czy niczego przypadkiem nie zostawiłem. Pokiwałem głową i wyszedłem, zamykając apartament. Skierowałem się do recepcji, oddałem kartę i zamyślony poszedłem do aktualnego miejsca zamieszkania, czyli do znajomego. Mieszkałem u niego od jakiegoś roku. Rodzice mnie z domu wyrzucili, po tym jak dowiedzieli się, że jestem gejem i chodzę do klubów dla osób homoseksualnych. Brzydzili się mnie, nie chcieli już nawet ze mną rozmawiać, przytulić, pocieszyć, a najbardziej to nie chcieli mnie już widzieć. Wróciłem pewnego ranka, po owocnej przygodzie w hotelu do domu i nie zdążyłem nawet przekroczyć progu, a już zostałem wypchnięty z powrotem na zewnątrz. Do tej pory pamiętam jak dostałem siarczystego plaskacza od ojca. Wyzwał mnie od najgorszych, od męskich dziwek i wywalił torbę z moimi rzeczami wprost w moje ręce. Od tamtej pory zostałem sam. Na szczęście przygarnął mnie znajomy ze szkoły – Luhan. Rozumiał kim jestem, co czuję, bo sam również był homoseksualistą. Dał mi tylko jeden warunek, jeśli miałbym z nim mieszkać, a mianowicie to, że jeśli go tknę chociaż palcem to ponownie wyląduję na ulicy. Śmialiśmy się z tego, bo i tak oboje wiedzieliśmy, że tylko tak mówi. Ma zbyt dobre serce by zrobić to komuś bliskiemu. Zbliżyliśmy się do siebie i zaczęliśmy się traktować jak bracia. A warunku wciąż przestrzegam ..

Westchnąłem cicho na samo wspomnienie o tym. Gdy tylko sobie tą scenę przypominałem, zaczynało mnie boleć serce i okolice. Może nie widać tego po mnie, ale jestem wrażliwym chłopakiem, który też ma uczucia. Bo kto by się nie smucił, że rodzice wywalili własne dziecko z domu za jego orientację? Po prostu uwielbiałem brak szacunku i tolerancji u ludzi. Potrząsnąłem parę razy głową i wszedłem do pustego mieszkania. Oho. Wywiało go gdzieś. No cóż. W takim razie ma trochę czasu dla siebie. Poszedłem od razu do swojego pokoju przebrać się w świeże ciuchy. Wygrzebałem drugą parę czarnych jeansów i niebieski podkoszulek. Przebrałem się, przygotowałem sobie na obiad ramen i wróciłem do pokoju, rzucając się od razu na łóżko. Przymknąłem oczy, wyciągnąłem z poprzednich spodni karteczkę i zacisnąłem ją w ręce. Pogrążyłem się w myślach: ,, Dlaczego wyszedł i nie raczył nic powiedzieć? Gdzie poszedł? Czemu nie został? W ogóle jakim kurwa prawem mnie zostawił? Myślał, że to zabawa?! Bo jeśli tak, to dziwne, że pieniędzmi mnie nie ozdobił .. Ale nie! O czym ja myślę? Odwala mi już kompletnie. Dlaczego ja się tak przejmuję? Myślę o D.O odkąd go pierwszy raz zobaczyłem .. DLACZEGO?! DLACZEGO?! DLACZEGO?! .. Czyżbym .. NIE, NIE, NIE, NIE, STOP, STOP, STOP. TO NIEMOŻLIWE. NIE. W ŻYCIU ‘’ .

Ocknąłem się i rozejrzałem po pokoju, ale niczego nie dostrzegłem. ,, Czemu tu jest tak ciemno? Czy ja .. usnąłem? ‘’ . Spojrzałem w kierunku, gdzie powinno być okno. Ciemność. Skierowałem wzrok na zegarek – 21.00 – SZLAG BY TO. Zerwałem się szybko z łóżka, założyłem czarnego conversy i wyleciałem z mieszkania, w momencie gdy pojawił się Luhan. Minąłem go bez słowa i jak najszybciej pobiegłem do klubu. Musiałem sobie coś wyjaśnić z barmanem. Nie zostawię tego, nie pójdzie tamta noc w niepamięć.

KLUB. GODZINA 21.40
Przeciskałem się przez tłum imprezowiczów. Wszyscy byli półnadzy, a niektórzy w negliżu nawet. Co się dziwić? Dziś piątek, szefowi klubu się zachciało i by było zabawniej z maszyn wydobywała się wprost na parkiet i ludzi ogromna, biała piana. Oczywiście, grupie nie przeszkadzało to i bawili się w najlepsze. Spojrzałem w kierunku baru i dostrzegłem znajomą mi sylwetkę. Od razu na mojej twarzy pojawił się wesoły uśmiech. Przepraszałem i omijałem jak najszybciej tłok, po to by stanąć w końcu przy barze. Niestety, nie dane mi było dotrzeć, bo ktoś się nagle na mnie rzucił i o mało co nie wylądowałem z ową osobą na ziemi. Otworzyłem szerzej oczy i zauważyłem do kogo należy ciało przygniatające moje. Były partner. Poszedłem z nim parę razy do łóżka, mówiłem mu tryliard razy, że to tylko seks i nic więcej. A ten zachowywał się jak zakochana nastolatka na widok swojego biasa, czy cholera wie czego. Chłopak zwał się Sehun. Był uroczy, ale momentami upierdliwy. A w tym momencie to wcale nie pomagał. Wręcz przeciwnie.

- Yah! Sehun, złaź ze mnie w końcu! – darłem się na niego jak to miałem w zwyczaju, gdy ten za dużo sobie pozwalał. Chwyciłem go za ramiona z próbą odepchnięcia, ale na marne. No rzesz.
- Aleeeeeee Kooooochaaaanie! Ye .. HY! .. st Ypres .. HY! aaaaaa, baaafmyHY! sieeeeu! – odparował tamten próbując powstrzymywać się przed czknięciami.

Zmarszczyłem brwi. No tak. Mogłem się spodziewać. Zalany w trzy dupy, ledwo przytomny. Odepchnąłem go w końcu, wstałem i zawiesiłem swój wzrok ponownie na barze. Był tam. Rozmawiał z kolegą. Odwróciłem się na moment w kierunku Sehuna, gdy poczułem na swoich policzkach jego ręce i usta wpijające się w moje. Ulokowałem swoje ręce na jego biodrach w celu odsunięcia go od siebie, ale ten zrozumiał to w przeciwny sposób i przysunął się bliżej, tak że nasze ciała nie miały wolnej przestrzeni między sobą. Zamknąłem oczy i wolno odwzajemniłem pocałunek, modląc się by Kyungsoo mnie nie zobaczył. Najlepiej by było gdyby nie zorientował się, że tu jestem. Przejechałem delikatnie językiem po jego dolnej wardze, na co ten otworzył jamę ustną. Wsunąłem mięsień do środka i zacząłem dokładnie penetrować jej wnętrze. Czułem na swoich ustach i w jego oddechu woń alkoholu. Skrzywiłem się w duchu, nie wiedziałem co on pił dokładnie, ale chyba jakąś mieszankę. Aż dziwne, że nie zhaftował się, bo capiło jak chuj. W pewnym momencie zaczął mi jęczeć prosto w usta. To znaczyło tylko jedno: był gotów przejść dalej. W porę się od niego oderwałem i rozejrzałem się dookoła. Mój wzrok zatrzymał się na pewnej osobie, która się nam bacznie przyglądała. Myślałem, że sam zaraz zwrócę swój obiad. D.O .. Kyungsoo .. on zauważył. Patrzył się, widziałem ból w jego oczach. Już chciałem biec w jego kierunku, lecz Sehun chwycił mój nadgarstek.

- Nie mam czasu Hunnie. Przyszedłem tu coś załatwić .. – spojrzałem na pijanego chłopaka, który ledwo trzymał się na prostych nogach i patrzył zamglonym wzrokiem, z rumieńcami na policzkach na mnie.
- A .. HY! Le .. – próbował coś powiedzieć, ale nie słuchałem go już. Patrzyłem na bar, gdzie obiekt mych westchnień - TAK. DOSZEDŁEM DO WNIOSKU, ŻE KYUNGSOO MI SIĘ PODOBA .. I TO CHOLERNIE – bezczelnie flirtuje z jakimś młodziakiem .. zaraz, zaraz! Czy to nie .. ?

Na mojej twarz pokazał się dorodny banan. Chwyciłem pijaka za nadgarstek i pociągnąłem go w kierunku baru, gdzie siedział Jelonek. Barman zdążył odejść gdzieś, więc będzie dobrze. Podszedłem, a raczej podbiegłem do niego i trzepnąłem go lekko w głowę. Spojrzał na mnie jak na debila, a następnie przeniósł swój niewinny wzrok na osobę, która mi towarzyszyła. Zauważyłem jak na jego buźce pojawiają się rumieńce. Przeniosłem wzrok na to co pił .. wódka .. i wszystko jasne. Nagle coś szarpnęło moją ręką. To Hun się wyrwał i przecierał oczy jakby nie mógł uwierzyć kto przed nim siedzi. Postanowiłem dokonać krótkiej prezentacji.

- Luhan poznaj Sehuna. Sehun poznaj Luhana. Mam nadzieję, że dziewczynki spędzą miło razem czas, a ja w tym czasie skorzystam z tego, że będziecie zajęci .. – nie dokończyłem, gdyż byłem świadkiem jak pijany Jelonek rzuca się na Huna i wpija swe wargi w spierzchnięte usta młodszego. Roześmiałem się widząc całe to widowisko, a tym bardziej jak kierowali się ku tłumowi szalejących balangowiczów. Nim całkowicie zniknęli mi z oczu, zdążyłem zauważyć, że atmosfera między nimi zrobiła się napięta. No to Lulu nie wróci dziś do domu [^^] .

Odwróciłem się przodem do baru akurat w momencie gdy wychodziła moja sympatia. Uśmiechnąłem się i puściłem mu oczko. Ten jakby wystraszony, cofnął się szybko na zaplecze. ,, O nie .. nie pozwolę Ci znowu zwiać ‘’ . Wstałem i ruszyłem szybko za nim. Wyszedł tylnym wyjściem, a ja chwilę po nim. Wyjście wychodziło na ciemną uliczkę, oświetloną tylko jedną, ledwo paląca się latarnią w oddali. Dopadłem go po paru krokach i przycisnąłem do muru. Wsunąłem od razu kolano między jego nogi. Rękoma chwyciłem kołnierz jego białej koszuli roboczej.

- Co to kurwa miało być rano?! Dlaczego mnie zostawiłeś?! DLACZEGO KURWA UCIEKŁEŚ?! – szarpałem go za tą koszulę nie mogąc się uspokoić. Chciałem co prawda inaczej, na spokojnie to rozegrać, ale moje serce na jego widok nie wytrzymało i eksplodowało wyrzutami skrytymi głęboko w sercu.

Docisnąłem go do ściany i wpiłem się gwałtownie w jego czerwone wargi. Sunąłem językiem po jego wardze dolnej, górnej, ale na marne. Nie chciał mnie zaprosić do środka. Rozerwałem jego koszulę i dobrałem się palcami do sutków, wcześniej je śliniąc. Zatoczyłem wokół nich kółka, a następnie zacząłem je lekko wykręcać i ciągnąć. Krzyknął cicho prosto w moje usta, co było dla mnie okazją i wślizgnąłem się swoim zwinnym mięśniem do wnętrza jego buzi. Badałem każdy jej zakamarek, ssałem jego wargi, a jedna z rąk zjechała na wypukłość w spodniach chłopaka. Uśmiechnąłem się i językiem przejechałem po linii jego szczęki, przez szyję, gdzie zostawiłem parę świeżych malinek, do klatki piersiowej przy której zaopiekowałem się jego twardymi sutkami, aż dojechałem do jego podbrzusza. Złożyłem na nim delikatne pocałunki. Jednym ruchem ściągnąłem mu spodnie wraz z bokserkami. Czułem jego ręce na mojej głowie, próbował mnie odepchnąć, ale brakowało mu siły. Pojękiwał cicho, a ja się uśmiechałem jak debil. Swym zgrabnym mięśniem sunąłem z podbrzusza do krocza Kyungsoo. Wziąłem jego penisa w rękę i koniuszkiem języka przejechałem po całej jego długości, aż do czubka, przy którym się zatrzymałem i zataczałem kółeczka na jego główce. Widziałem jak się trzęsie. Wiedziałem, że mimo tego, że ‘nie chciał’ tego, to i tak mu się podobało. Nie było innej opcji. Rozprowadziłem ślinę po całej długości jego przyrodzenia, po czym zacząłem powoli poruszać ręką w górę i w dół. Starszy zajęczał przeciągle i próbował uspokoić swój roztańczony oddech. Po chwili dołączyłem do zabawy swoją jamę ustną, wargami pieściłem jego członka by jak najlepiej go zaspokoić, poruszałem zgodnie ręką. Po kilkudziesięciu minutach przyśpieszyłem pracę ręki i ust, czułem jak Kyungsoo drżał, co oznaczało, że już zaraz dojdzie.

- J-Jong – ah .. ! Pr-Proszę przeeestań .. – podniosłem oczy w górę i ujrzałem pięknego, jęczącego z rozkoszy buraczka. Wzdrygnął się i krzyknął głośno, jednocześnie jęcząc, a ja posmakowałem w tej samej chwili jego nasienia. Przełknąłem je powoli, chociaż połowa substancji znalazła drogę ucieczki i spłynęła po kącikach mych ust. Wytarłem się rękawem, podniosłem i już chciałem pocałować chłopaka, gdy poczułem jakby ktoś przekręcił mi głowę o 180° albo skręcił kark. Dotknąłem swojego lewego policzka i spojrzałem zszokowany na partnera. Przywalił mi .. i to dość boleśnie. Skrzywiłem się, uniosłem wzrok i dojrzałem w jego oczach przerażenie, ból, miłość i .. strach? Nie zdążyłem ogarnąć co się dzieje, ubrał spodnie i wybiegł w kierunku głównej ulicy ..

Nagle słychać było 2-3 głośne strzały .. Rozejrzałem się wciąż zszokowany i .. na końcu uliczki .. widziałem osobę upadającą na ziemię .. Wrzasnąłem z taką siłą, na jaką było stać moje płuca. Rzuciłem się w tamtym kierunku i nim dobiegłem, napastnik uciekł. Dopadłem do D.O i zmierzyłem mu puls, będąc całym roztrzęsionym. Był, ledwo wyczuwalny, ale był .. Zwróciłem uwagę na ranę i .. i nie wiem co się potem działo. Pamiętam, że krzyczałem, wołałem, modliłem się by przeżył. Dźwięk sygnału karetki i policja. Mnóstwo policji .. ktoś mnie odciągał od chłopaka .. wyrywałem się, kopałem .. nie wiem kto to był .. chyba policjant .. byłem w amoku .. lekarze rzucili się natychmiast na pomoc .. i potem .. potem straciłem przytomność ..

CIĄG DALSZY NASTĄPI ..

niedziela, 17 lutego 2013


NIE ZOSTAWIAJ MNIE [1/3]


Rating : NC-17 , R
Pairing : KaiSoo [Kai x Kyungsoo]
Rodzaj : yaoi
Ostrzeżenia : seks, przekleństwa
Opis : Spokojne życia barmana zamienia się w coś niezwykle porywczego i wciągającego, momentami nawet niebezpiecznego.
Słów : około 12 477
POV : Kyungsoo

Poczułem jego gorące dłonie pod koszulką, białe kły przygryzające płatek ucha, ciepły oddech owiewający mi kark, półnagie, mokre ciało ściśle przylegające do pleców. W pewnym momencie jego ręce zniknęły, lecz szybko pojawiły się na ramionach odwracając mnie przodem do siebie. Poruszał ustami, mówił coś do mnie, ale nie mogłem go zrozumieć. Co mówił? Co chciał? Pokazywał na coś, spojrzałem w tamtym kierunku i ..

Obudziłem się. ,, Co? Jak? Gdzie? ‘’ pomyślałem i rozejrzałem się po pokoju, sprawdzając gdzie dokładnie jestem. Gdy już skojarzyłem fakty, walnąłem się ręką w czoło i przetarłem zaspane oczy. ,, Boże. Dlaczego mi się to śni? Już 2 raz z rzędu. Czemu nie mogę przestać o NIM myśleć? ‘’. To były pierwsze myśli od, których zacząłem swój dzień. Ale zacznę od początku. Zwę się Kyungsoo, ale znajomi mówią mi D.O. Mam 20 lat i pracuję w klubie ,, Babylon ‘’ jako barman od 2 lat. Klub jest przeznaczony wyłącznie dla osób o orientacji homoseksualnej. Co piątek urządzane są specjalne pokazy. Szef wymyśla wszystko jak mają się bawić ludzie: na goło i wesoło, w stylu lat 70, więzień kontra policjant, w pianie, w czekoladzie. Naprawdę, miewa sporo pomysłów. Jestem wzrokowcem, znam stałych klientów lokalu, a tego osobnika zobaczyłem po raz pierwszy 3 dni temu. Tańczył wśród tłumu, naprawdę nieźle mu szło. Oblegany był z chyba każdej strony przez facetów młodych jak i starszych. Wywijał ciałem na wszystkie możliwe kierunki, skakał, kręcił się, podrygiwał w  rytm mocnej muzyki. Widać było, że znajdował się w swoim żywiole. Obserwowałem go z uwagą zapominając na chwilę o klientach przy barze. Mimo że inni go dotykali, macali, wręcz próbowali się do niego dobrać, on sobie nic z tego nie robił. Tańczył perfidnie się uśmiechając. W tym momencie obrócił głowę w moim kierunku i nasze spojrzenia się spotkały. Speszony szybko wróciłem do klienta, który patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach i kręcił głową. Chwilę później, gdy skończyłem obsługiwać kolejkę przy barze, niepewnie rozejrzałem się po klubie w poszukiwaniu tamtego chłopaka. Niestety, nigdzie nie mogłem go dostrzec. Westchnąłem cicho i wróciłem do swoich spraw. I tak było przez kolejne 2 dni. Wypatrywałem go w tłumie, widziałem go od czasu do czasu gdzie jest, co robi .. i tyle. Znikał tak nagle jak się pojawiał. Zacząłem o nim śnić. Z początku właśnie myślałem, że to kolejny jakiś mój durny sen .. ale nie .. ten sam sen, ta sama osoba, ta sama sytuacja. Myślałem, że zwariuję.

Rozejrzałem się ponownie po własnym pokoju, wyjąłem spod poduszki telefon i przypatrzyłem się godzinie – 14.00 – miałem jeszcze 4 godziny do pracy. Przeciągnąłem się, wykonałem parę porannych ćwiczeń na pobudkę, po czym chwyciłem ubranie i udałem się do łazienki po popołudniowy prysznic. Wyszedłem spod niego 20 minut później wycierając się dokładnie i ubierając się w białą koszulę i czarne jeansy. Poszedłem do kuchni po jakieś jedzenie. Otworzyłem lodówkę i zdziwiłem się, że była pełna. Nie pamiętałem bym robił zakupy .. chyba .. Wzruszyłem ramionami i jedyne co wyjąłem z lodówki to dżem wiśniowy. Wyjąłem 2 tosty z paczki i wsadziłem je do tostera. Odczekałem minutę, aż ładnie się opieką, wyjąłem z szafki talerz i położyłem gorące pieczywo na nich. Posmarowałem je dżemem i schowałem słoik z powrotem do lodówki. Zaparzyłem sobie herbaty, wziąłem kubek i talerz i usiadłem w salonie rozkoszując się moim ulubionym śniadaniem, dobrą herbatą i powtórką ,, Kobry ‘’. Gdy skończyłem śniadanie, zamiast skupić się na serialu moje myśli powędrowały do chłopaka z klubu. Tak się skupiłem na wspominaniu o nim, że nie wiem kiedy minęły 3 godziny. Ocknąłem się i kątem oka spojrzałem na godzinę w TV. Zerwałem się jak oparzony wkładając naczynia do zmywarki, pobiegłem szybko do łazienki umyć zęby i po 10 minutach wyleciałem z bloku jak torpeda, pędząc jak najszybciej mogłem do klubu. Co prawda nie musiałem się spieszyć, aż tak, ale nie mogłem już wytrzymać z myślą, że znowu ujrzę bohatera moich snów.

KLUB. GODZINA 21:00
Wypatrywałem go uważnie wśród tłumu balangowiczów niczym kot czyhający na swoją ofiarę. Bez skutku. Nie było go nigdzie. Dziwiło mnie to. Poprzednio widywałem go już tu świetnie bawiącego się, zalanego w trzy dupy od jakichś 2 godzin, a dzisiaj? Może coś mu się stało? Albo jest chory? Ciekawe czemu go nie ma .. ,, Zaraz! STOP! Czemu ja się w ogóle nim przejmuję skoro nawet go nie znam?! Powinienem się skupić na pracy, a nie o rozmyślaniu nad kimś kogo ledwo widuję .. i śnię o nim po nocach .. Kurde! Kyungsoo! Ogarnij się! ‘’. Zacisnąłem mocno oczy i potrząsnąłem głową, gdy nagle usłyszałem czyjś śmiech. Otworzyłem gwałtownie oczy i odwróciłem się w stronę skąd dobiegał odgłos. Moje oczy automatycznie się powiększyły, o ile było to jeszcze możliwe. Za barem stał ON. ,, No tak. Głupi jestem. Dlaczego miałby nie stać? Chciał coś wziąć, napić się, bo po co innego miałby stać .. i się tak na mnie gapić? ‘’. Otrząsnąłem się, gdy usłyszałem JEGO głos mówiący do mnie. Spojrzałem na niego z głupim wyrazem twarzy i mrugałem szybko, próbując jednocześnie przywrócić spokojny rytm serca. Bez skutku.

- Nie miałbyś ochoty ze mną zatańczyć? – nachylił się w moim kierunku i zapytał tak, bym tylko ja to usłyszał. Jak .. Jak miałem z nim tańczyć?
- N .. Nie mogę. Muszę pracować .. – byłem w stanie jedynie tylko to powiedzieć. Gardło odmawiało mi posłuszeństwa. Czułem się jakbym miał w nim wielką gulę, która nie chce za Chiny się ruszyć.
- Oj daj spokój. Jest tu jeszcze 2 barmanów, a Tobie widać, że przydałaby się maleńka przerwa. No nie daj się prosić.– nie ustępował. Co miałem zrobić? Rozejrzałem się spanikowany dookoła, aż poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem głowę w tym kierunku i dostrzegłem jednego z barmanów z lekkim bananem na twarzy.
- Idź młody i się zabaw. My tu sobie damy radę, a jak nie to na zapleczu jest jeszcze Akira, który nic nie robi tylko się obija. No idź. Nie daj mu się prosić. Idź, bo jak nie to ja go zaraz zwinę .. – przy ostatnim zdaniu ściszył głos, poklepał mnie po barkach, puścił oko i zabrał szklankę ze ścierką, którą miałem w rękach. Jakim cudem jeszcze jej nie upuściłem? Obróciłem się z powrotem do chłopaka przy barze, który jak gdyby nigdy nic sączył 2 drinka i wlepiał we mnie te swoje ciemne gały. Westchnąłem cicho. Byłem na przegranej pozycji. Zdjąłem z siebie fartuch i cisnąłem go gdzieś w kąt. Nim poszedłem na parkiet, wypiłem 3 kieliszki wódki, żeby jakoś wkręcić się w atmosferę. Nieznajomy roześmiał się na ten widok, po czym chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął na środek sali, gdzie zrobiła się już w miarę porządna orgia. Włączyli zraszacze tak, że dosłownie wszyscy, którzy bawili się w centrum byli mokrzy, półnadzy, a nawet nadzy. Wzdrygnąłem się lekko, gdy poczułem jak ktoś chwycił mnie za biodra i przycisnął do siebie. Poczułem jego gorące dłonie pod koszulką, białe kły przygryzające płatek ucha, ciepły oddech owiewający mi kark, półnagie, mokre ciało ściśle przylegające do pleców i głęboki, seksowny głos należący do chłopaka : ,, Tak przy okazji to Jongin jestem, ale mówią mi Kai ‘’. W pewnym momencie jego ręce zniknęły, lecz szybko pojawiły się na ramionach odwracając mnie przodem do siebie. Uniosłem głowę w górę by spojrzeć na partnera i poczułem na swoich wargach coś ciepłego, jednocześnie miękkiego i mokrego. Gdybym był trzeźwy to stałbym zapewne jak ten ostatni słup soli i nic nie zrobił, ale pod wpływałem alkoholu i ciekawości zacząłem odwzajemniać pocałunek. Od razu poczułem jak chwyta mnie za kark i przyciska coraz bardziej swoje ciało do mojego. Jeszcze ta woda naokoło to w ogóle .. Zarzuciłem ręce na jego szyję i wspiąłem się trochę na palce by móc się z nim zrównać. Automatycznie jakby wyczuł, przesunął jedną rękę na moje udo, a drugą na plecy. Odruchowo objąłem jego talię swoimi nogami, tak że teraz miał mnie dosłownie na rękach. Zamruczałem mu prosto do ust, a ten tylko wzmocnił uścisk jakby był się, ze może mnie upuścić. Po dłużej chwili odsunęliśmy się od siebie by móc złapać oddech. Postawił mnie na ziemi, a ja musiałem się go przytrzymać z powodu posiadania nóg jakby były z galarety. Spojrzałem w jego roześmiane oczy zamglonym wzrokiem. Poruszał ustami, mówił coś do mnie, ale nie mogłem go zrozumieć. Co mówił? Co chciał? Pokazywał na coś, spojrzałem w tamtym kierunku i ..

I coś, a raczej ktoś szarpnął mnie za nadgarstek. To był on. Ciągnął mnie w kierunku wyjścia, a gdy już znaleźliśmy się na zewnątrz, uderzyło we mnie chłodne powietrze nocy. Schwytaliśmy taksówkę, wsiadłem do środka, a właściwie zostałem do niego gwałtownie wepchnięty. Tuż za mną był Kai. Pojechaliśmy do hotelu. Wysiedliśmy i nie wiedząc nawet kiedy znaleźliśmy się w apartamencie. Od razu zostałem rzucony na łóżko i przyciśnięty do niego. Zarzuciłem swoje ręce na plecy Kaia, który wpił się mocno w moje usta, przesunął językiem po dolnej i górnej wardze, chcąc dostać się czym prędzej do środka. Otworzyłem buzię i już po chwili poczułem jego mięsień penetrujący każdy zakamarek mojej jamy ustnej. Jęknąłem mu cicho do ust, gdy poczułem jak dociska swoje kolano do mojego krocza. W naszych ciałach, we krwi buzował alkohol. Byliśmy pod jego wpływem, ale nie całkowitym. Mieliśmy nad sobą własną kontrolę, która z czasem się ulatniała, by po paru sekundach znów powrócić. Ściągnął ze mnie koszulę i by nie być dłużnym zrobiłem to samo z jego mokrym podkoszulkiem. Pocałował mnie w usta tym razem delikatniej, lecz czulej. Zjechał na linię szczęki, grdykę, szyję i klatkę piersiową. Przysysał się do mojej skóry tworząc małe i większe malinki. Jęczałem cicho, podobało mi się to. Wierciłem się niespokojnie czując lekkie wybrzuszenie w swoich spodniach. Kai natomiast zajął się moimi twardymi sutkami. Podnieciłem się jeszcze bardziej, czując jego chłodny język zataczający kółka wokół nich. Jego ręce zjechały na wybrzuszenie, moja twarz przybrała automatycznie czerwonego koloru. Zasłoniłem policzki by nie było tego widać, ale szybko odjąłem ręce czując, że są odciągane przez Jongina. Uśmiechnął się do mnie i musnął swoimi cudownymi wargami moje czoło. Nie wiedziałem czemu każdy jego dotyk wywoływał u mnie falę przyjemnych dreszczy. Rozchodziły się od karku, wzdłuż kręgosłupa, aż do pośladków. Gwałtownym ruchem pozbył się z mojego ciała jeansów wraz z bokserkami i bym nie czuł się smutny on sam z siebie również ściągnął pozostałe ciuchy. Chwycił mojego penisa w ręce i zaczął nimi kierować w górę i w dół. Językiem pieścił główkę przyrodzenia, a ja jak głupi wywijałem się na wszystkie strony i jęczałem jak jakiś idiota. Położyłem swoje ręce na głowie Kaia, gdy zaczął brać członka do ust. Poruszał głową, pracował rękoma, wargami i językiem. Myślałem, że trafiłem do raju. Tak mi było zajebiście, cholernie dobrze. Nagle jego dotyk znikł. Akurat wtedy kiedy już miałem dojść, bo nie mogłem wytrzymać! Otworzyłem szerzej oczy i co ujrzałem? Uśmiechał się perwersyjnie. Nie dotykał. Siedział na klęczkach i obserwował mnie jak wiję się z rozkoszy. Myślałem, że mnie szlag trafi. Już miałem coś powiedzieć, gdy ten przekręcił mnie na brzuch do pozycji na psa. ,, Ech? Co do .. ‘’ – nie zdążyłem dokończyć swoich myśli, ponieważ poczułem coś cienkiego i mokrego w tyłku. Schowałem twarz w poduszce byle by tylko nie jęczeć głośno. Chłopak oparł się na mnie, chociaż bardziej można stwierdzić, że przycisnął swe piękne, ciemne ciało do moich pleców.

- Muszę Cię przygotować by mniej bolało. No chyba, że wolisz na hardcore’a z bólem. Wszystko zależy od tego czy jesteś masochistą .. – wyszeptał mi na ucho, aż ponownie przeszły po mnie ciarki. Przymknąłem oczy i próbowałem wydobyć jakiś głos ze swojego suchego gardła.
 - N .. aish .. nie, nie należę d .. do masochistów .. – hah, sukces, że się w ogóle odezwałem. Sądziłem już, że nie będę w stanie nic z siebie wydusić.
- Jesteś taki słodki .. – odezwał się po raz któryś z kolei tym swoim seksownym głosem. Myślałem, że naprawdę zaraz zejdę. Jak można mieć taki wspaniały głos?!

W jednej sekundzie, może minucie zabrał palce z wnętrza mojego tyłka i postanowił zastąpić je czymś znacznie większym. Ostrzegł, że może trochę boleć i zaczął napierać na wejście. Krzyknąłem czując jego ogromnego członka w swojej dupie. Kurwa. Wiedziałem, że będzie boleć, ale nie, aż tak! Zagryzłem poduszkę by nie krzyczeć bardziej. Dziwiłem się. Myślałem, że Kai zacznie mnie od razu pieprzyć .. ale on czekał, aż się przystosuję. Kurwa, naprawdę miło z jego strony. Bez kitu. Odczekał tyle dopóki dopóty nie jęknąłem, że może kontynuować. Wchodził we mnie do końca rozrywając moje nieszczęsne wnętrze. Krzyczałem z początku, ale później zacząłem głośno jęczeć z rozkoszy jaką mi dawał poprzez trafianie centralnie w prostatę. Nie powstrzymywałem się od głośnych jęków. Pierdoliłem to co pomyślą inni lokatorzy, czy wezwą kogoś z recepcji by nas uspokoili, czy będą rozgadywać między sobą nie wiadomo co. Liczył się ten moment. Ten moment i wspaniały Jongin, zwany Kaiem. Nic więcej nie miało znaczenia. Przytulił się do moich pleców przyśpieszając tempo i ruchy. Moje biodra wpasowały się w jego rytm. Byliśmy całością, jednością, jednym wielkim pożądaniem i pragnieniem. Wziął mojego fredzia w rękę i kciukiem pieścił główkę jak i resztę narzędzia. Nasze ciała grały jednym rytmem, oboje dyszeliśmy, sapaliśmy i jęczeliśmy. Ta cholera dodatkowo robiła mi to wszystko przy uchu, co mnie rozsadzało od środka. Nie wyrobię.

- J-Jongin .. j-ja zaraaaa .. – nie dokończyłem, gdyż doszliśmy w tym samym momencie. On we mnie eksplodował ogromną bombą białej cieczy, a ja na narobiłem hotelową pościel. Wyszedł ze mnie i opadliśmy na łóżko zmęczeni i zdyszani. Próbowałem złapać oddech. Spojrzałem w oczy chłopaka, a ten się zbliżył i złożył mi czułego buziaka na mych spierzchniętych wargach.

- Było genialnie .. a nawet więcej .. po prostu .. nie jestem w stanie wyrazić jak zajebiste to było .. – powiedział ciemnoskóry łapiąc oddech.
- Tak .. t-to było coooś .. – odezwałem się cicho. Nie byłem w stanie mówić.

Nie potrzebne były słowa. Obaj byliśmy szczęśliwi w tamtym momencie. Kai przykrył nas jedynie pościelą i już po chwili, z uśmiechem na ustach – usnęliśmy wtuleni w siebie nawzajem.

Rano obudziłem się dość wcześnie. Nie za bardzo kontaktowałem gdzie jestem, ale wiedziałem, że to nie jest na pewno mój pokój. Dostrzegłem obok siebie chłopaka i od razu wszystkie wydarzenia ze wczoraj i z nocy najechały na mnie. Skojarzyłem fakty i .. uśmiechnąłem się sam do siebie. Odgarnąłem włosy z twarzy Jongina i ucałowałem delikatnie jego spierzchnięte wargi. Wyplątałem się z jego objęć, poszedłem do łazienki, wziąłem krótki prysznic i ubrałem się w swoje ciuchy. Wróciłem do sypialni i znalazłem kartkę oraz marker. Napisałem na niej : ,, Jestem Kyungsoo, ale znajomi mówią mi D.O ‘’, przylepiłem ją do lustra i opuściłem miejsce zdarzenia jak najciszej mogłem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI ..

Opowiadanie pisane pod natchnieniem rozmowy z Yuri. Dziękuję Ci. Bardzo mi pomogłaś.
Mam nadzieję, że się podoba. Opowiadanie będzie wieloczęściowe. Nie wiem jak daleko wyjadę, ale nie przewiduję więcej niż 5 części XD
Wiem, że jest sporo powtórzeń, chociaż starałam się w miarę swoich możliwości ich nie robić.
Pisane 4 godziny, zajęło 10 stron w Wordzie. Dziwne, nie? Szczególnie te godziny XD
Było by miło gdybyście zostawili po sobie jakiś znak ^^

Apartament gdzie byli panowie <3


sobota, 16 lutego 2013

Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.

Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.



Rating: NC-17 , R
Pairing: HunHan [Sehun x Luhan]
Rodzaj: fluff, yaoi
Ostrzeżenia: ruchajo się – to pewne.
Ilość: powiem tylko, że duża, gdyż zajęła 6 stron w Microsofcie XD
Opis: Sehun od dawna zakochany jest w swoim przyjacielu – Luhanie. Bardzo dobrze ukrywa emocje, dlatego nie wychodzą na światło dzienne i łatwo mu je opanować. Oczywiście jeśli nie ma w pobliżu jego sympatii. Wszystko zmienia się jednego wieczoru.
POV: Sehun

Obudziłem się o 7.00 - równo z budzikiem wygrywającym Angel – EXO. Wysunąłem rękę spod kołdry w poszukiwaniu tego przeklętego urządzenia. Nie rozumiałem jak można było budzić człowieka o tak wcześniej porze. Chwyciłem sprzęt w rękę i próbowałem wymacać przycisk by go wyłączyć. Po paru sekundach udało się i odetchnąłem ciężko. Zsunąłem kołdrę z głowy i spojrzałem w sufit. Chętnie bym jeszcze sobie poleżał, ale wiedziałem, że jeśli za 10 minut nie stawię się na dole, to przyjdzie mnie tata obudzić, fundując darmowy przelot na podłogę. Policzyłem do 5 i zwlokłem swoje piękne zwłoki z materaca. Chwyciłem po drodze do łazienki mundurek szkolny i udałem się do toalety na poranny prysznic. Kończąc się myć, uświadomiłem sobie po raz któryś z kolei, że jedynym plusem w poniedziałkach było to, że znowu ujrzę swojego kochanego Jelonka. Na samą myśl o nim, na mojej buzi zawitał szeroki uśmiech. Ubrałem się szybko, umyłem zęby, poprawiłem fryzurę i zszedłem na dół do kuchni, gdzie kochana rodzicielka podawała śniadanie. Przywitałem się z nią buziakiem w policzek, a ojcu jedynie skinąłem głową. Pomogłem mamie poustawiać talerze z jedzeniem na stole, po czym usiedliśmy do wspólnego posiłku. Skończyłem po 5 minutach, pozmywałem po sobie i spojrzałem na zegarek. Okej. Czas się zbierać. Ubrałem buty, chwyciłem teczkę przerzucając ją sobie na ramię i nim wyszedłem krzyknąłem ,, Będę o tej co zwykle! ‘’. Skierowałem się żwawym krokiem w kierunku szkoły. Dotarłem na teren placówki po niespełna 10 minutach, dołączyłem się do wielkiego tłumu uczniów kierujących się do wnętrza budynku. No tak. Mogłem się tego spodziewać. Wszyscy tłoczyli się wewnątrz, ledwo można było przejść. Zmieniłem jak najszybciej buty i rozpocząłem akcję ,, Wyjść bezpiecznie i nie oberwać butem czy cholera wie czym w głowę ‘’. Tak. Udało się. Nie wiem jak, ale się udało. To było najważniejsze. Poprawiłem mundurek, spojrzałem raz jeszcze na zbiorowisko i ruszyłem spokojnym krokiem do klasy. Wszedłem do środka witając się ze znajomymi i zdążyłem posadzić swój zacny zadek w ostatnie ławce przy oknie, akurat wtedy, gdy zadzwonił dzwonek. Oficjalnie rozpoczął się kolejny dzień przetrwania byleby tylko nie usnąć.

Po 5 lekcji – przerwa obiadowa – powlokłem nogami w kierunku stołówki, wpierw jednak przepuszczając stado wygłodniałych bestii. Roześmiałem się na ten widok, nie wiem czemu, tak po prostu mnie bawił. To już drugi raz w tym dniu kiedy się uśmiechnąłem, a uśmiech powiększał się z każdą chwilą, gdy tylko zobaczyłem na swojej drodze Jelonka. Gdy tylko się odwrócił w moim kierunku, na jego buźce zauważyłem delikatny rumieniec. Stłumiłem parsknięcie i podszedłem bliżej, przytulając się do niego na powitanie. Odwzajemnił uścisk co mnie bardzo ucieszyło i zamiast pójść do stołówki, wyszliśmy na boisko. Zajęliśmy jedną z ławek i od razu przeszliśmy do jedzenia i rozmów jak nam minął weekend, co przez ten czas robiliśmy. Podczas gdy on opowiadał, przyglądałem mu się uważnie kątem oka, ale tak by jednak tego nie zauważył. Nie chciałem się na niego gapić ostentacyjnie, mimo że tak mnie kusiło. Przyjrzałem się jego oczom, malinowym ustom, słuchałem jego pięknego głosu. Przymknąłem oczy, lecz nie na tak długo, gdy poczułem czyjąś dłoń na swoim udzie. Otworzyłem szybko oczy i zobaczyłem tuż przed swoją twarzą Luhana. Spojrzałem na niego nie wiedząc o co chodzi, ale w tej samej chwili poczułem jego ciepłe, miękkie usta na swoich. Nie był to jakiś długi pocałunek. Dosłownie, krótkie muśnięcie. Moje oczy zrobiły się okrągłe jak spodki, nie wiedziałem co zrobić, a Jelonek i tak szybko się odsunął, będąc cały czerwony jak burak na twarzy. Roześmiał się na widok mojej miny. Śmiał się ze mnie. Patrzyłem wciąż na niego nie mogąc ogarnąć się z szoku. Zadzwonił dzwonek, a on jak gdyby nigdy nic, pomachał mi i pobiegł do swojej klasy. Uwiesiłem swój wzrok na jego oddalającej się sylwetce, jednocześnie dotykając swoich warg. ,, On. Mnie. Pocałował. Pocałował. Mnie. Może .. ? A może jednak nie .. Chociaż .. ‘’

Takie właśnie myśli krążyły mi do końca ostatniej lekcji. Zabrzmiał ostatni dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Ponownie na korytarze wylał się tabun ludzi śmiejących się, cieszących, że w końcu wolność! Wyszedłem z klasy zamyślony, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to co stało się na dzisiejszej przerwie nie było snem. Zdałem sobie sprawę, że stałem sam na środku pustego korytarza. Żadnej żywej duszy, żadnego najmniejszego dźwięku szurania nogami, śmiechów. Nic. Moje rozmyślania tak mnie pochłonęły, a wszyscy uczniowie zdążyli już wybyć ze szkoły. Westchnąłem cicho i pacnąłem się ręką w czoło. ,, Ogarnij się Sehun! To był tylko mały pocałunek! Nic wielkiego ‘’. Nie .. To było .. na swój sposób wielkie. Miłość jego życia mnie pocałowała. Od tak po prostu. Na mojej twarzy, po raz kolejny dzisiejszego dnia pokazał się dorodny banan. Byłem szczęśliwy. Tak. Byłem. Cieszyłem się z małego pocałunku jak głupi do sera. Nagle coś szturchnęło mnie w ramię. Stłumiłem uśmiech i odwróciłem się ostrożnie w stronę osobnika. I znów. Nie zdążyłem zareagować i poczułem ponowne ciepło na moich ustach. Co do .. Odsunąłem się będąc lekko przytomnym i spojrzałem zszokowany na Luhana. Uśmiechał się. Był z siebie dumny jak paw, że mnie pocałował? Nachylił się w moim kierunku i wyszeptał cicho na ucho : ,, Przyjdę dziś do Ciebie. Czekaj na mnie. ‘’ – i zniknął tak szybko jak się pojawił. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa w dół. Otrząsnąłem się, pacnąłem się lekko w policzek, uszczypnąłem w ramię. Nie. To stanowczo nie był sen. To rzeczywistość.


Wróciłem w trybie natychmiastowym do domu. Od progu zawołałem na cały dom, że już jestem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Zdjąłem buty i zaniosłem teczkę do swojego pokoju. Następnie obszedłem cały dom w poszukiwaniu rodziców, którzy już dawno powinni byli wrócić ze swych prac. Ostatecznie skończyłem w kuchni swe jakże cudowne zwiedzanie, gdy ujrzałem na lodówce karteczkę. Podszedłem bliżej by móc przeczytać, a moim oczom ukazała się wiadomość:

,, Kochanie, poszliśmy z ojcem na bankiet. Wrócimy zapewne w nocy, więc nie czekaj na nas. Przepraszam, nie miałam czasu by naszykować Ci obiad, ale zrobiłam wcześniej zakupy, więc powinno się znaleźć coś co lubisz. Kochamy Cię synku. ‘’

No świetnie. Cały dom dla mnie .. i dla .. LUHAN! Zapomniałem! Gdzie ja do cholery mam głowę?! Spojrzałem na siebie i pobiegłem szybko do pokoju po normalne ciuchy, po czym wskoczyłem pod orzeźwiający prysznic i ubrałem się w czerwoną koszulkę z jakimś napisem i czarne jeansy. Spojrzałem na zegarek – 17:00 – nawet nie wiedziałem, o której godzinie dokładnie Toto przyjdzie. Usiadłem na łóżku i oparłem się plecami o ścianę. Zaraz, zaraz. Luhan – miłość mojego życia, u mnie w domu, wieczorem .. a te pocałunki wcześniej .. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że zacząłem się cieszyć sam do siebie na tą myśl. Może to jest ta szansa by ją wykorzystać? Tak. Dziś na pewno zrobi to, co powinien zrobić już dawno. ,, Wyznam mu swoje uczucia. Bo co mi się stanie? Najwyżej spojrzy się na mnie jak na debila i odsunie .. się ode .. mnie .. NIE! NIE! NIE! Cholera! Co ja mam zrobić?! Chrzanię to! Ryzykuję! Pójdę się w razie co powiesić. Tak, tak. Albo wbiegnę pod samochód. Albo .. AAAAA! ‘’. Chwyciłem się za głowę i potargałem sobie włosy. Wziąłem parę głębszych oddechów i usłyszałem nagle dzwonek do drzwi. Sparaliżowało mnie .. ale ruszyłem się, schodziłem wolno ze schodów by się uspokoić. Otworzyłem drzwi i ujrzałem za nimi wesołego Jelonka. Przełknąłem ślinę i wpuściłem go. Nic. Żadnej reakcji. Tylko uśmiech. ,, Coś mi tu śmierdzi .. ‘’ – pomyślałem i zamknąłem drzwi.

- Jesteśmy sami, bo rodzice pojechali i w nocy dopiero wrócą. – oznajmiłem mu by nie musiał sobie zdzierać gardła by się przywitać. 

On znów się spojrzał. Z jeszcze szerszym uśmiechem niż miał wcześniej. Ujrzałem w jego oczach iskierki radości i .. pożądania? O co tu chodzi? Again, nim się zorientowałem, byłem przyciskany do ściany, a usta Luhana mocno wpiły się w moje. Zacisnąłem mocno oczy i zacząłem odwzajemniać jego pocałunki. Objąłem go w talii, podczas gdy on zawiesił swoje ręce na mojej szyi. Odepchnąłem się od ściany i tym razem ja przyparłem go do niej. Wsunąłem kolano między jego nogi, delikatnie ocierając się o jego krocze. Jęknął cicho .. usłyszałem to wyraźnie, przejechałem językiem powoli po jego dolnej wardze, a ten ją uchylił i wpuścił mnie do środka. Przez chwilę nasze języki walczyły o dominację – oczywiście – ja wygrałem. Pogłębiłem pocałunek wkładając w niego całe swoje serce, uczucia i duszę. Wsunąłem powoli ręce pod jego koszulkę i zahaczyłem kciukami o jego sutki. Zacząłem je powoli pocierać i zataczać wokół nich małe kółka. Jelonek oderwał się od moich ust i jedyne co wyszeptał to : ,, Wreszcie. Nie wiesz od jak dawna czekałem na ten moment .. ‘’ , po czym wpił się ponownie w moje wargi. Czułem jak drgnęły mi kąciki ust w lekkim uśmiechu. On chyba też to poczuł, bo przyciągnął mnie bliżej siebie, tak, że nie było między nami ani centymetra wolnej przestrzeni. Tym razem ja oderwałem się od jego soczystych, ciepłych warg. Rozpocząłem wędrówkę na jego żuchwę, którą obsypałem paroma pocałunkami, następnie dotarłem na szyję gdzie pozostawiłem po sobie ślad w postaci malinki. Odsunąłem się od jego sylwetki tylko po to, by zdjąć z niego koszulkę. Odrzuciłem ją na bok, a chłopaka wziąłem na ręce i zamiast zanieść go do pokoju na wygodne łóżko, wybrałem kuchnię i stół. Wiedziałem co chcę na kolację i akurat kolacja sama do mnie przyszła. Położyłem go na dość dużym, szerokim stole. Wdrapałem się na stół i zająłem sobie miejscówkę między jego nogami. Oparłem ręce po obu stronach jego głowy, schyliłem się i pocałowałem go czule w spierzchnięte wargi. Z warg zjechałem w dół ponownie na szyję, a następnie na jego klatkę piersiową. Językiem zacząłem pieścić jeden z sutków, a drugim zajęła się ręką, która po pewnym czasie zaczęła zjeżdżać z jego mostka do podbrzusza i gładzić jego krocze przez materiał spodni. Momentalnie poczułem dość spore wybrzuszenie w jego kroczu. Uśmiechnąłem się w duchu. Przygryzałem co jakiś czas jego sutek po to, by usłyszeć ciche, seksowne jęki wprost z jego buzi. Przez nie czułem jak zaczęło mi się robić ciasno w spodniach. Najsilniejszym mięśniem, czyli językiem – zjechałem w dół do podbrzusza, na którym złożyłem parę pocałunków. Poczułem lekkie drżenie, ale jak się okazało to Lulu trząsł się, gdy przechodziły go przyjemne dreszcze. Dobrałem się szybko do rozporka jego spodni i jednym ruchem ściągnąłem z niego materiał wraz z bokserkami. Moim oczom ukazał się już nabrzmiały członek chłopaka. Żeby nie czuł się nieswojo, pozbyłem się szybko z siebie bluzki i gaci. Spojrzałem ponownie na jego krocze, a po chwili mój wzrok padł na jego dość mocno zarumienione policzki. Zasłaniał oczy rękoma. Uśmiechnąłem się, pochylając nad nim i chwytając go za nadgarstki, odciągnąłem jego ręce nad jego głowę. Stawiał opór, ale po chwili przestał, gdy poczuł moje wargi na swoich. Wsunąłem swój mięsień do środka i zacząłem dokładnie penetrować jego jamę ustną. Kolanem napierałem na jego krocze, co wywoływało głośne jęki, lecz były one stłumione przez moje usta. Oderwałem się po chwili by zejść i podejść do lodówki. Wyciągnąłem stamtąd bitą śmietanę oraz truskawki bez ogonków. Wróciłem na swoją poprzednią pozycję i spojrzałem Jelonkowi prosto w oczy z perfidnym uśmieszkiem. Oblizałem swoją dolną wargę i wtrząchnąłem parę razy puszką z bitą śmietaną.

- Co chcesz zrobić? – spytał mnie chłopak.
- Zobaczysz. Mama miała rację, że znajdzie się w kuchni coś .. albo raczej ktoś kogo chciałbym ‘zjeść’ .. – uśmiechnąłem się ciepło w kierunku starszego i pogłaskałem go chłodną dłonią, która przed chwila miała styczność z zimną puszką – po policzku. Zauważyłem moment, gdy się wzdrygnął na ten dotyk, ale później już się uśmiechał. Rety. Jak ja kochałem jego uśmiech. Jego głos. Jego całą osobę. Kochałem go do granic możliwości ..

Wziąłem jedną truskawkę i ozdobiłem ją bitą śmietaną, po czym chwyciłem jedną stronę między swoje zęby i zbliżyłem się do ukochanego. Ten zrozumiał o co chodzi i już po paru sekundach nasze wargi spotkały się w słodkim pocałunku. ,, Rety. Jaki on smaczny .. aż chcę się go naprawdę zjeść .. mmm .. ‘’. Odsunąłem się od niego i zjadłem swoją połówkę tego pysznego owocu. Chwyciłem bitą śmietanę i zacząłem nią ozdabiać ciało starszego. Śmietana otoczyła jego sutki, brzuszek, podbrzusze, a nawet jego przyrodzenie. Widziałem jak się wiercił .. piękny widok .. zimny dodatek w czułym miejscu .. a to jeszcze nie wszystko. Chwyciłem truskawki i umieściłem je na sutkach, a jedną umaczałem w bitej śmietanie i zrobiłem to samo co przed chwila z poprzednią. Puściłem mu oczko i z ust zacząłem sunąć językiem w dół .. do sutków, gdzie zacząłem zlizywać z jego ciała śmietanę, zjadać truskawki .. do brzuszka i podbrzusza, gdzie zaczął się wiercić i sapać cicho .. aż w końcu dotarłem do jego członka. Wpierw powoli językiem zlizałem śmietanę .. chwilę później wziąłem jego męskość do ust .. pieściłem go wargami i językiem jednocześnie .. Luhan zaczął jęczeć coraz głośniej .. przyśpieszyłem ruchy głowy, aż poczułem w swojej jamie ustnej słonawy smak jego spermy. Przełknąłem ostrożnie i skrzywiłem się odrobinę. Podciągnąłem się do chłopaka z truskawką maczaną w bitej śmietanie i kolejny raz naszej wargi złączyły się w namiętnym, słodkim, jednocześnie czułym pocałunku. Oderwałem się na chwilę od jego ust by naślinić 2 palce. Wpiłem się raz jeszcze w jego soczyste wargi, a palce wsunąłem powoli w niego by go przygotować; najpierw jeden, a dopiero drugi dołączyłem. Jęczał mi tym swoim seksownym głosem w moją jamę. Przez to tylko co raz bardziej się podniecałem .. po kilkunastu sekundach stwierdziłem, że jest już przygotowany. Złożyłem na jego ustach, a potem czole delikatne muśnięcia, spojrzałem w oczy, oczekując na zgodę. Skinął głową .. uśmiechnąłem się .. założyłem sobie jego nogi na swoje barki i wszedłem powoli .. by sprawić mu jak najmniej bólu .. mimo przygotowania był cholernie ciasny .. wszedłem do końca i przytuliłem do siebie syczącego chłopaka. Tak, syczał z bólu .. próbowałem być bardzo delikatny .. po kolejnych kilkunastu sekundach i truskawce, poczułem jak ruszył biodrami. Chwyciłem jego ręce i spletliśmy nasze palce w jedność. Zacząłem poruszać coraz szybciej biodrami, on próbował wpasować się w mój rytm, który odnaleźliśmy po niecałej minucie. Byliśmy jednością .. dwoma ciałami splecionymi w jedność .. byliśmy dla siebie stworzeni .. Chwyciłem przyrodzenie Jelonka i zacząłem pocierać kciukiem o główkę oraz poruszać ręką w górę i w dół .. w rytm .. Czułem, że jeszcze chwila i dojdę .. sprawy nie ułatwiały jego krzyki i jęczenie z przyjemności .. trafiałem idealnie w punkt G .. sapałem .. zdążyłem się wpić w jego wargi, gdy oboje doszliśmy w tym samym momencie .. ja w nim, a on na nasze brzuchy .. Wyszedłem z niego, nogi miałem jak z galarety .. nie wierzę, że to się właśnie stało .. położyłem się obok niego, swoją rękę umieściłem na jego biodrze i przyciągnąłem go bliżej siebie ..

- To było .. niesamowite .. Nie wyobrażałem sobie tego lepiej .. Dziękuję .. – spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i zaśmiał się cicho.
- Tak .. to było .. nieziemskie .. Kocham Cię Lulu .. <3 – w końcu odważyłem się powiedzieć te słowa na głos.
- Ja Ciebie też Sehunnie .. <3

Zdążyłem usłyszeć jeszcze te ostatnie słowa z jego ust, nim zasnęliśmy na stole nadzy, z resztkami bitej śmietany, truskawek, w białej mazi .. ale szczęśliwi jak nigdy dotąd.

KONIEC

To moje pierwsze opowiadanie ff. Wiem, że jest sporo powtórzeń, ale nie myślałam już o tym. Zajęło mi to ok. 6h pisania .. STRASZNE O.O . Nie wiem czy wyszło jakoś upiornie słodko, ale myślę, że coś z tej słodkości się znajdzie. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podobało >D

POWRÓT

Cześć i czołem! Mam dla was ważne informacje, o ile jeszcze ktoś tu zagląda! Wiem, że baaardzo dawno nic tu nie dodawałam, wszystko s...