czwartek, 19 września 2013

[REKLAMA]


Witam drogich odwiedzających, jak i czytelników. Chciałam Was zaprosić na mojego drugiego bloga, gdzie powstaje powoli wieloczęściowe KrisHo. Jest to po prostu oddzielny blog. Na tym wciąż jestem i wciąż coś tam w magazynie się tworzy, także niedługo coś tu dodam :3 A tymczasem zapraszam chętnych: 

poniedziałek, 9 września 2013

~ Zamówienie dla Anonima ~

PIKNIK

Rating: PG-13
Rodzaj: fluff
Pairing: SeKai [Sehun x Kai]
Ilość: 5 300
POV: Sehun

Wparowałem do dormu cały rozradowany, pędem poleciałem do kuchni, po drodze zahaczając o salon, w którym był jedynie Suho z D.O. oglądający jakąś telenowelę w TV. Uspokoiłem rytm bicia serca i już spokojniej dotarłem do swojego celu. Podszedłem do stołu, na którym stał kosz piknikowy, uprzednio przygotowany w połowie przez siebie samego jak i z pomocą Ummy. Wstałem wcześnie rano i poprosiłem Kyungsoo by ten nauczył mnie robić jakieś podstawowe dania. Cóż… powiedzmy, że na kucharza to mam marne szanse. Jakakolwiek próba zrobienia dania wymagającego odrobiny umiejętności kończyła się na suficie, podłodze lub małym pożarem na palniku.
Szczęśliwie udało się jednak upiec pizzę i pięknie ją zapakować tak by jeszcze nie miała prawa wystygnąć, przyrządzić sałatkę arbuzowo-brzoskwiniową, naleśniki z truskawkami i różnego rodzaju słodycze kupione w pobliskim sklepie wśród których były kwaśne żelki – ulubione Jongina.
Właśnie – Jongin. Dla niego się tak starałem. Ten dzień planowałem z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Przez ostatnie parę dni nie spałem dobrze, a można nawet rzecz, że nie spałem wcale. Zamartwiałem się jak to wszystko się potoczy, czy chłopak odwzajemni moje uczucia, czy mnie odepchnie i nie będzie chciał mieć ze mną więcej do czynienia? Chociaż i tak nie miałby wyjścia na fanmeetingach, koncertach czy występach. Ale na osobności nie miałby chęci pewnie ze mną przebywać. Gardziłby mną, dokuczałby, a co gorsza… Nie, nie chciałem nawet o tym myśleć.
- Annyeong Sehun-ah! O czym tak rozmyślasz? – Zawołał rozradowany Baekhyun, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
- A..ah. O tym czym się uda. – Mruknąłem cicho i raz jeszcze zajrzałem do gotowego kosza, sprawdzając czy oby wszystko na pewno w nim jest, włącznie z kocem.
- Yah! Nie martw się! Wszystko się uda, fajnie to zaplanowałeś! Nie może się nie udać. – Poczułem jego wypielęgnowaną dłoń na swym ramieniu, czując, że chce dodać mi otuchy.
- Właśnie, właśnie. Nie może się nie udać. Nie ma w ogóle takie słowa. – Rzekł Chanyeol wchodzący do kuchni z jakby lekko naćpanym uśmiechem na buzi. – Poza tym chyba jesteście na dobrej drodze skoro o pierwszej w nocy słychać z waszego pokoju jakieś podejrzliwe jęki. – Wyszczerzył się do mnie, na co moje policzki spłonęły żywym ogniem.
- Mgfbhcdw… - Zakryłem buzię dłońmi i spojrzałem zawstydzony w podłogę, chcąc zapaść się w miarę możliwości pod ziemię.
- Hę? Czy my o czymś nie wiemy? – Zapytał z ciekawością przekraczający próg Suho, a za nim czający się Kyungsoo.
- No bo zawsze jak wstaję w nocy do łazienki i przechodzę koło pokoju Jongina i Sehuna to słychać odgłosy jakby się… - Dopadłem go w ostatniej chwili i zasłoniłem mu buzię ręką, drugą zaś dźgając go boleśnie w żebro.
- To Jongin po prostu wydaje z siebie dziwne odgłosy. Od czasu do czasu śnią mu się dziwne rzeczy…
- Sehun-ah, wszyscy dobrze wiemy, że dziwne dźwięki przez sen wydaje Luhan, ewentualnie Baekhyun, ale ten to tylko przed zaśnięciem. – Stwierdził dotąd milczący Kyungsoo.
- Agrh! Czy ja jestem na jakiejś głupiej spowiedzi, że mam wam się tłumaczyć?! Idę stąd, bo zaraz na własną randkę się spóźnię! – Jęknąłem, chwytając kosz i szybkim krokiem próbując wydostać się z tego domu wariatów.
- Ekhm… Sehun-ah… - Odwróciłem się na dźwięk głosu Szczeniaczka EXO-K i już chciałem coś powiedzieć, lecz ten kontynuował. – Pójdziesz tam w spoconym stroju po treningu?
- M…Mwo? – Spojrzałem na niego zbity z tropu, po chwili jednak patrząc na siebie i swój strój w lustrze. Pacnąłem się ręką w czoło, zostawiając na przedpokoju kosz i czym prędzej popędziłem do pokoju po świeże ciuchy oraz do łazienki po zimny prysznic. Ubrałem białą koszulę, niebieskie krótkie spodenki i białe mokasyny. Poprawiłem blond czuprynę, umyłem zęby i udałem się do wyjścia.
Nad rzekę Han dotarłem 40 minut później. Przyszykowałem wszystko tak by wyszło perfekcyjne o ile to możliwe. Na wzniesieniu rozłożyłem koc, a kosz z jedzeniem i picie postawiłem kącie koca. Spojrzałem na zegarek i niecierpliwie czekałem na partnera.

Jakiś czas później...

- Sehun-ah! Sehun-ah! Obudź się! – otworzyłem gwałtownie oczy i zamrugałem parę razy. Nade mną nachylał się roześmiany Jongin. Dosłownie brakowało paru centymetrów by nasze usta się zetknęły i bym mógł poczuć miękkość jego warg i ich smak.
- Co się stało? – Podniosłem się, gdy tylko chłopak odsunął się, siadając na swoich piętach.
- Zasnąłeś. W sumie to aż szkoda mi było Cię budzić. Wiesz jaki jesteś rozkoszny? – Zaśmiał się, a na moich policzkach pojawiły się niechciane rumieńce.
- Zasnąłem? Którą mamy godzinę? – Wyjąłem z kieszeni szortów telefon, a widząc która jest godzina, aż zrzedła mi mina. – Nie, nie, nie! – Zacząłem trząść głową i powtarzać jedno słowo jak mantrę. – To nie tak miało być, to nie tak miało być. – Skierowałem swój wzrok na kosz z nadzieją, że jeszcze choć połowa planu się uda, lecz widząc jego zawartość, a raczej jej brak, wpadłem w panikę.
Poczułem na ramieniu ciepłą dłoń, bardzo dobrze mi znaną i odwróciłem się w kierunku jej właściciela ze spuszczoną głową.
- Cóż.. wątpię byś Ty sam to wszystko zjadł cokolwiek tam było, więc stawiam, że to wina szopów. – Czułem jego ręce na swojej buzi, gdy podnosił ją w górę.
- Szopów? O czym Ty mówisz? To nie tak miało być.. – Jęknąłem w momencie, gdy Jongin odwrócił mnie w kierunku pobliskich krzaków, w których szopy urządziły sobie ucztę z dań, które przygotowałem dla chłopaka. – Co.. – Już chciałem wyrwać w ich kierunku, ale ponownie powstrzymała mnie ciepła dłoń, chwytając za nadgarstek.
- Nie żartuj Sehun-ah. Naprawdę chcesz bić się ze zwierzętami? – Odgarnął mi kosmyk włosów z oczu i spojrzał głęboko w czeluści źrenic.
- Czemu nie?! Zniszczyły to, co zaplanowałem! Już nie zdążę.. – zrezygnowany mówiłem takim głosem, czując że jestem bliski łez.
- Cokolwiek zaplanowałeś – dziękuję. Jeszcze nikt się dla mnie tyle nie postarał, nie zrobił samodzielnie jedzenia i nie przygotował wspaniałego wieczoru. Dziękuję. Dziękuję, że pamiętałeś o naszym wspólnym roku bycia ze sobą.. – I nie czekając na żadną wypowiedź, zbliżył się do mnie, kładąc swoje ręce na mojej talii i składając czuły pocałunek na moich wargach. W momencie zetknięcia się naszych warg, usłyszeliśmy potężne huki, które okazały się być fajerwerkami.


A jednak się udało..

POWRÓT

Cześć i czołem! Mam dla was ważne informacje, o ile jeszcze ktoś tu zagląda! Wiem, że baaardzo dawno nic tu nie dodawałam, wszystko s...