piątek, 28 czerwca 2013


ZAMÓWIENIE DLA KOKORO



PO UDANYM KONCERCIE





Rating: NC-17
Rodzaj: yaoi, lekki fluff
Pairing: GTOP [GDxTOP]
Ostrzeżenia: seks, przekleństwa
Uwagi: Są zespołem, ale niektóre rzeczy nie są zgodne z prawdą
Ilość: 9 770
POV: T.O.P

Już od pewnego czasu widziałem, że coś się dzieje, ale nie pytałem. Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi jeszcze sprzed czasu debiutu. Nasze mamy poznały się w latach szkolnych i ich przyjaźń przetrwała dłużej niż się same tego spodziewały. Przyszedłem na świat jako pierwszy w listopadzie, rok później w sierpniu urodził się Jiyong. Od tamtej pory razem się bawiliśmy, spędzaliśmy całe dnie, wspólnie jedliśmy posiłki. Opiekowałem się nim jak młodszym bratem. Bynajmniej w tamtym okresie był dla mnie jak brat. Chodziliśmy do tych samych szkół, Smoczek zawsze podążał moimi śladami. Nie chciał iść nigdzie indziej. Chciał być blisko mnie. Rozdzieliły nas jedynie studia, ale los później nas połączył w jeden zespół. Cieszyłem się jak głupi. Na studiach uporządkowałem swoje uczucia. Odkryłem, że dziewczyny mnie nie kręcą. Próbowałem w dwóch związkach, ale zawsze kończyło się porażką. Oczywiście to ja zrywałem. Jiyong przez ten czas nie miał żadnej. Przynajmniej nic o tym nie wiedziałem, nikt też szczególnie mnie nie informował. Bo kto by chciał się kumplować z beczką? Oczywiście, że nikt. Wziąłem się za siebie i przychodząc na uczelnię, byłem kompletnie innym człowiekiem. Siałem postrach, ludzie bali się mnie. Niepotrzebnie. Tworzyłem jedynie skorupę zewnętrzną, po to by już nie słyszeć żadnych śmiechów ani docinków pod swoim adresem. W końcu szkoła wyższa oznaczała tym samym nowe życie. Nikt Cię nie znał, jeśli już to jakieś poszczególne osoby, a tak to byłeś wszystkim obcy. Jedyną osobą, która w tamtych czasach chciała się ze mną przyjaźnić był Daesung. Obecny członek zespołu. Jako jedyny wyciągnął do mnie rękę. Od tamtej pory trzymaliśmy się razem. Dzięki niemu mogłem zaznać odrobiny życia studenckiego. Poszaleć. Wprowadził mnie w swoje środowisko, poznał mnie z ludźmi, którzy w pewnym sensie byli tacy jak ja. Zgraliśmy się, stworzyliśmy jedność. Byliśmy dla siebie kimś w rodzaju rodziny.
Gdy zaliczyłem studia, zrozumiałem, że przez cały czas kochałem Jiyong’a nie jak brata, lecz jak kogoś więcej. Trafiając do grupy trainee wraz z nim, zacząłem dostrzegać jego atuty i wszystko to, czego do tej pory nie widziałem.

- Tabi! Obudź się! – Ktoś machał mi ręką centralnie przed oczami. Jeszcze trochę, a trafiłby w nos. Potrząsnąłem głową i spojrzałem w górę na osobnika. ON. Stał i patrzył lekko zmartwiony na mnie. Przesunąłem spojrzeniem w dół na szyję i golą klatkę piersiową. Wpatrywałem się w nią dłuższą chwilę, aż zjechałem jeszcze odrobinę w dół zatrzymując się na tatuażu przy pępku. Kącik ust nieświadomie drgnął, a po chwili z ust wydobył się cichy śmiech. – Zamiast śmiać się z mojego pępuszka i tatuażu, ruszyłbyś swój piękny zadek i przygotował się. Za chwilę wychodzimy. – Wydął wargi i ruszył się ubrać i umalować. Zdecydowanie. Mógłby sobie darować obie te rzeczy. I bez nich ociekał seksem.
Mruknąłem cicho i podniosłem się. Poprawiłem czarno-niebieski garnitur i podszedłem do swojej makijażystki, która szybko uwinęła się z moim make-upem. Zaczekałem na chłopaka i poszliśmy razem pod scenę, stając na klapie i czekając na sygnał startu. Kątem oka ilustrowałem jego strój; kolorowa koszulka, różowa marynarka i czarne rurki z dziurami. Oblizałem nieświadomie wargę i powstrzymałem wszelaką chęć na klepnięcie go w tyłek. Rozległ się sygnał syreny alarmowej, światła zgasły i klapa poszła w górę. Show czas zacząć.

Po udanym koncercie, przebrani we własne ciuchy, bez makijażu, reflektorów, zbędnych rzeczy pojechaliśmy do naszego hotelu. Wpadliśmy do pokoju hotelowe śmiejąc się i żartując. Podszedłem do wyposażonego w alkohol barku i zajrzałem do środka, wyciągając schłodzonego szampana.
- To co? Pijemy dzisiaj by uczcić nasz występ? – Spojrzałem na młodszego, rozwalonego w seksownej pozycji na łóżku. Obrócił głowę w moją stronę i zamruczał jak mały kotek. Zmrużyłem oczy i czekałem, nie odzywając się.
- Pewnie, ale jak będziemy pić to tylko w tej dużej wannie. W końcu wypadałoby ją wypróbować. A poza tym.. mamy dziś piękną noc! – Zaśmiał się i ruszył w kierunku łazienki, po drodze gubiąc ciuchy. Patrzyłem za nim przez dłuższą chwilę, po czym zatrzasnąłem drzwi lodówki, wziąłem szampana, kieliszki i jakieś przekąski już gotowe w miseczkach. Udałem się do pomieszczenia, w którym zniknął młodszy. Zostawił na szczęście uchylone drzwi, więc nie musiałem się trudzić z otwarciem ich. Wchodząc do środka, załapałem się na moment, gdy GD wchodził powoli do wanny, tym samym eksponując swój zgrabny tyłek. Nawilżyłem wargi i wszedłem do środka, stawiając rzeczy koło wanny, a raczej jacuzzi, bo wanną tego nie można było nazwać. Wbudowane w podłogę, osłonięte by zbytnio na kafelki się nie wylewało. Rozebrałem się do naga i wszedłem, siadając wygodnie na wolnym miejscu naprzeciw chłopaka. Rozsiadłem się wygodnie i spojrzałem za wielkie okno. Mieliśmy idealny widok na miasto i na niebo pełne gwiazd. Zamoczyłem się po szyję i spojrzałem na kolegę. Siedział z głową odchyloną w tył, z przymkniętymi oczami. Miałem wielką ochotę by się zbliżyć i dotknąć go. Jego pełnych warg, jego delikatnych policzków. Pocałować go.. ale się powstrzymałem. Znowu. Zamiast tego otworzyłem szampana i rozlałem płyn do kieliszków, podając jeden z nich liderowi. Wziął go i spojrzał na mnie, podnosząc się lekko do pionu. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy zawartość. Pogadaliśmy trochę o zespole, o rodzinie; co u nich słychać i takie tam, o wytwórni, aż obaj zamilkliśmy.

- Kocham Cię Tabi. – Słysząc te słowa, uniosłem się gwałtownie i zakrztusiłem szampanem, który piłem. Spojrzałem na Jiyong’a, mając nadzieję, że się przesłyszałem i to tylko wyobraźnia płata mi figle. Ale nie. Patrzyłem się centralnie w oczy Smoka, który siedział bliżej mnie, a dokładniej na moich kolanach, twarzą zwróconą w moim kierunku i chwilę później wzrokiem skierowanym prawdopodobnie na moją szyję, bądź klatkę piersiową.
- S-Słucham? – Spojrzałem na niego uważniej i wytężyłem słuch.
- Powiedziałem: Kocham Cię Tabi. Głuchy jesteś czy co? – Uniósł buźkę wyżej i spojrzał mi w oczy ze stoickim spokojem. – Kocham Cię jak dziewczyna może kochać chłopaka, który jej się podoba. Kocham Cię jak moja mama mojego tatę i Twoja mama Twojego tatę. Kocham Cię jak moja siostra swojego narzeczonego. Kocham Cię od dawna Seunghyun.. – nie dając mi dojść do żadnego słowa, złożył na moich wargach czuły pocałunek. Zdziwiony i lekko zszokowany siedziałem jak na szpilkach. Myślałem, że to jego kolejny żart. Zawsze po alkoholu nieźle mu odwalało. Myślałem, że tym razem także. Chwyciłem jego buzię w swoje ręce i odsunąłem go od siebie, patrząc w oczy. Ani się nie błyszczały, ani nie wyglądały na naćpane.
- Naprawdę?
- Tak. I wiem, że Ty też mnie kochasz.
- Eee..!? Skąd to wiesz? – Spojrzałem na niego w większym szoku, nie mogąc w to uwierzyć.
- Daesung się wygadał : 3 – Zaśmiał się wesoło i założył ręce na mojej szyi. – Czy teraz mnie w końcu pocałujesz?
Niewiele myśląc, ująłem jego podbródek w rękę i przyssałem się do jego czerwonych warg. Całowałem delikatnie, powoli, z czasem dopiero przechodząc na namiętność i dzikość. Całym tym pocałunkiem wyrażałem to co czułem przez ostatnie parę lat do obecnej chwili. Tęsknota, ból, cierpienie, zauroczenie, miłość, niecierpliwość, pożądanie. Poczułem jak młodszy wsuwa swój mięsień do mojej jamy ustnej. Dotknąłem go swoim i przez krótką chwilę toczyliśmy walkę o dominację. Oczywiście nie miał ze mną szans. Przegrał i pozwolił mi się dalej sobą zająć. Chociaż kto wie? Może celowo przegrał?
Gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie. Nie zwlekając ani minuty, zepchnąłem go z siebie tak, że upadł na wolne miejsce spośród wielu, podpłynąłem do niego i oparłem ręce na jego udach, zsuwając je po chwili na jego zgrabne pośladki. Jakby tylko na to czekał, oplótł moje biodra swymi nóżkami, tym samym zbliżając mnie do siebie. Nasze krocze zetknęły się, a z ust lidera uciekł cichy jęk. Uśmiechnąłem się i odchyliłem jego głowę do tylu. Widziałem jak spod przymrużonych powiek wpierw patrzy na mnie, a następnie wzrok kieruje na nocne niebo. Złożyłem po raz kolejny pocałunek na jego spierzchłych wargach, sunąc językiem w dół przez linię szczęki i szyję. Po drodze zostawiałem przysysałem się do jego delikatnej skóry i zostawiałem malinki na pamiątkę i znak by wiedział do kogo należy. Chwyciłem jego bestię w ręce i zacząłem ją stymulować i pocierać by pobudzić. Długo nie musiałem pracować nad tym. Prawie że od razu jego smok stanął na baczność, meldując gotowość do działania. Zaprzestałem na moment jakichkolwiek ruchów i spoglądałem na wspaniałe ciało chłopaka, który w tej chwili ledwo kontaktował. Mruczał pod nosem, dając znak jak mu przyjemnie. Oblizałem wargi, chwyciłem go za kostki i podciągnąłem tak, że nadział się na mojego twardziela, prężącego się dumnie. Dociągnąłem go do końca, jednocześnie trafiając od razu w punkt G. Otworzył szeroko oczy i wrzasnął, szarpiąc się, wbijając paznokcie w moje barki i wiercąc się niemiłosiernie, jakby chciał pozbyć się mojego penisa ze swojej cholernie ciasnej dupy.
Przyciągnąłem go do siebie i objąłem w pasie. Usiadłem spokojnie na własnych literach ani na chwilę nie wypuszczając młodszego z objęć. Wtulił się w zagłębienie mojej szyi i dyszał ciężko.
- Kurwa Tabi Twoja mać. Mogłeś.. ostrzec.. – warknął cicho do mojego ucha i zaczął sam się poruszać. Ehehe, Smoczuś mnie ujeżdżał jak dzikiego rumaka. Przytrzymałem jego biodra i pomagałem mu trochę się podnosić.  – Ta jebana woda niczego wcale nie ułatwia.
- Oj zamknij się i ciesz się chwilą. – Mruknąłem cicho i chwyciłem w obie ręce jego bestię, ponownie się nią zajmując oraz jego jajeczkami. Uciskałem je, słysząc podniecające krzyki niższego, pocierałem główkę członka co powodowało wyrywania się i przyspieszenie rytmu. Z odchyloną głową jęczał, krzyczał na przemian i coraz bardziej wbijał mi paznokcie w ramię. Zaczął drapać, zaśmiałem się cicho i wpasowałem się rękoma w jego rytm. Przyssałem się do sutków i lekki je podgryzałem, trącałem mokrym językiem i po prostu lizałem. Poczułem palce Smoka w swoich włosach jak kurczowo się zaciskają. Przytuliłem chłopaka w odpowiednim momencie. Wygiął się w łuk, zajęczał przeciągle i strzelił swym nasieniem na mój podbródek. Sam poruszyłem biodrami jeszcze parę razy i doszedłem w nim ze zdwojoną siłą. Opadł na mnie, po czym odchylił się do tyłu i odpłynął w przeciwnym kierunku. Spojrzałem w wodę i ujrzałem krew.
- Jiyong! N-Nic Ci nie jest?! – Spojrzałem na niego wystraszony i już chciałem się zbliżyć, ale powstrzymał mnie machnięciem ręki.
- Idiota. To był mój pierwszy raz. Skoro dziewczyna krwawi to chłopak też ma prawo. Szczególnie jak pewien KTOŚ wejdzie w Ciebie nachalnie jakby chciał Cię zgwałcić. – Jęknął cicho i wykrzywił wargi w geście grymasu. Sięgnął po kieliszek i wypił do końca jego zawartość.
- Cz-czekaj! Czyli, że to był Twój pierwszy raz?! – Szczęka opadła mi do samego dna. Nie mogłem po prostu w to uwierzyć. Nie wiedziałem czy kogoś miał jak już wspomniałem, ale wydawało mi się, że z kimś mógł być.
- A Ty coś myślał? – Popukał się palcem w czoło, a ja niewiele myśląc, przysunąłem się i przytuliłem go mocno do siebie. Wsunął swoje ręce na moją klatkę piersiową i odsunął się ode mnie odrobinę. – Chodź do łóżka. Musimy zrobić powtórkę z rozrywki. Wanna wcale nie jest wygodna jak to inni mówią. – Otworzyłem szerzej oczy i uradowany chwyciłem chłopaka od razu na ręce, wstałem i wyszedłem z nim ostrożnie z jacuzzi, a następnie podreptałem do sypialni. Rzuciłem go na łóżko i zamknąłem za sobą drzwi.

KONIEC


czwartek, 20 czerwca 2013

~ OGŁOSZENIE PARAFIALNE #2 ~

Do napisania:

a) GTOP dla Kokoro
b) ChenMin
c) AkahiroxMasahiro - w trakcie
d) XanxusxSqualo
e) Loża Szyderców [Taoris] #2
f) HunHan
g) JongKey - w trakcie
h) SeHo - w trakcie
i) SeKai dla Anonima



Zamówienie dla Krisusa


BIBLIOTEKA




Rating: NC-17
Pairing: KrisYeol [Kris x Chanyeol]
Rodzaj: one-shot, fluff, yaoi, lekki angst
Ostrzeżenia: seks ouo, bijatyka
Ilość: 12 779
POV: Chanyeol

Poczułem delikatne podszczypywanie na udzie. Zignorowałem to i skupiłem się na lekcji. Ponownie poczułem podszczypywanie, które zmieniło się w głaskanie. Ręka osobnika zmierzała do mojego krocza. Starałem się patrzeć na tablicę, a nie na kończynę. Przełknąłem ciężko ślinę i zagryzłem wargę, czując jak ręka masuje moje krocze.
- Przestań Kris, bo nas złapią.. – z moich ust wyrwał się cichy jęk. Spojrzałem kątem oka na chłopaka obok. Z perfidnym uśmieszkiem, nie przestając masować mojego członka przez materiał, przepisywał zadanie z tablicy. Zacisnąłem oczy, czując po chwili uciskanie w dolnych partiach ciała. Już chciałem go drugi raz ostrzec, gdy uprzedził mnie głos nauczyciela.
- Wu Fan! Coś taki rozochocony? Nie możesz się doczekać pójścia do tablicy pewnie? Zapraszam! – basowy głos pana Kanga rozbrzmiał wśród upiornej ciszy. Czemu cisza? Kto chciałby iść do odpowiedzi na matematyce? Nawet na ochotnika jak pójdziesz to facet wystawi ocenę. Nieważne czy dobrze, czy źle będzie zadanie. Ocena to ocena dla niego. Musi być, bo inaczej nie zdasz.
Tak więc Kris nie mając wyjścia, niechętnie oderwał się od moich spodni i ruszył w wyznaczonym kierunku, uprzednio szepcząc do mnie, że spotkamy się w łazience. Westchnąłem cicho i skupiłem się na zadaniu. Nie chciałem podpaść nauczycielowi. Co prawda miałem dobre stopnie, ale nie chciałbym mieć przechlapane.
Spoglądałem na starszego stojącego przy narzędziu śmierci. Stał tam z głupią miną, kompletnie nie wiedząc jak zabrać się za ciągi geometryczne. Uśmiechnąłem się pod nosem, co nie uszło uwadze nauczyciela. Nic nie powiedział, ale coś knuł. Wsadziłem nos w książkę i obserwowałem, aż odejdzie w kierunku swojego stanowiska, po drodze oczywiście dogadując Krisowi, że gada i przeszkadza na lekcji, a tak prostego zadania nie potrafi zrobić.
- Zadzwoni dzwonek to wychodzicie na przerwę. Ty Wu Fan nie wyjdziesz póki nie dokończysz zadania. Radzę weź się do kupy zbierz albo skończysz z dwóją na koniec, a stać Cię na więcej. – Zaczął prawić swój monolog o tym jacy to uczniowie są zdolni, ale swych talentów nie wykorzystują i marnują go na nie wiadomo co. – Zamiast zabawiać Pana Parka weź się za naukę. – Gdy to usłyszałem spaliłem natychmiastowego buraka. Czyli, że widział? Już chciałem się zapaść pod ziemię, lecz przeszkodził mi tym razem dzwonek obwieszczający długą przerwę. Mr. Kang wygonił nas z klasy.
Udałem się w umówionym wcześniej kierunku. Wszedłem do środka i usiadłem na parapecie, spoglądając co się dzieje za oknem. Po jakimś czasie poczułem znajome dłonie na udach. Odwróciłem głowę i natychmiast na moich ustach wylądowały wargi Fana. Zamiast zachłannych pocałunków jak to miał w zwyczaju mnie obdarowywać, odczułem jedynie spokój i ciche pożądanie. Zamruczałem cicho i objąłem chłopaka za szyję, jednocześnie przybliżając go bardziej do siebie. Rozkraczyłem nogi by uniknął dodatkowej przeszkody. Nie cackał się długo. Zsunął ręce z mojej talii na krocze, gdzie w trybie natychmiastowym spod materiału wydobył mojego przyjaciela. Zaczął pocierać kciukiem główkę i smyrać palcami jego długość. Nie wiem jakim cudem, ale mój penis zmieścił się cały w jego ręce. Ale to nie było w tej chwili najważniejsze. Ważniejszą rzeczą była przyjemność, którą z chwilą dotyku zacząłem odczuwać. Wtuliłem się w niego i począłem cicho mu jęczeć do ucha. Czułem jak przechodzą go dreszcze.
Tą jakże przyjemną chwilę przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Spojrzeliśmy w kierunku skąd dobiegał odgłos i zamarliśmy. Otóż o umywalki opierał się nie kto inny tylko Pan Kang. No to jesteśmy martwi.
- Panowie, szkoła to nie miejsce na takie zabawy. Wiecie o tym doskonale, że takie stosunki jak i pocałunki na terenie szkoły są surowo zakazane. Teraz nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień. Doprowadźcie się do porządku, następnie udacie się na lekcje bez żadnych już wycieczek, a po zajęciach obu was zapraszam do biblioteki. Tam odbędziecie swoją karę.
- Pan chyba nie mówi poważnie! Dlaczego biblioteka? – spojrzałem na Krisa uważnie. Odsunął się na tyle by mnie zasłonić. Szybko stanąłem za nim i doprowadziłem swój mundurek do porządku. Przysłuchiwałem się uważnie ich rozmowie.
- Ma pan z tym jakiś problem panie Wu?
- Nie będę odbywał żadnej kary! Nic złego nie robiliśmy! Masturbacja to przecież nie zbrodnia! – słyszałem cichy warkot z gardła Krisa. Położyłem swoje ręce na jego talii tak by nauczyciel nie zauważył, co i tak chyba nie wyszło, bo znów posłał dziwne spojrzenie w naszym kierunku.
- Na terenie szkoły owszem! Zbrodnia najwyższa! Nie życzymy sobie żadnych intymnych stosunków, nieważne jaka płeć między partnerami.
- Zawsze pan wszystko bagatelizuje! Zachowuje się pan jakby też chciał spróbować, ale nie ma z kim! Może ukochana osoba się pana wyparła i teraz się pan na uczniach wyżywa?! – oho. Robiło się niebezpiecznie.
- Kris, daj spokój. Przestań.
- Cicho bądź Chan. – spojrzał na mnie kątem oka. Chwycił moje ręce i splótł swoje palce z moimi.
- Teraz przesadziłeś chłopcze! – Pewnym krokiem podszedł do mojego chłopaka i zdecydowanym ruchem wymierzył mu cios prosto w policzek. Na szczęście stałem za nim, więc go przytrzymałem. Siła uderzenia była tak mocna, że gdybym nie stał za Fanem, ten mógłby polecieć w tył. – Mam dość Twojego zachowania! Masz się stawić z Parkiem w bibliotece równo o 16! Jeśli was nie będzie, wylatujecie ze szkoły na dobre! Nie będę tolerował takich gówniarzy.
Nie wytrzymałem. Nikt nie miał prawa podnosić ręki na mojego partnera, na osobę, którą darzę wielkim i ciepłym uczuciem. Coś w środku mnie pękło. Odepchnąłem starszego na bok i rzuciłem się z pięściami za nauczycielem. Dopadłem go i popchnąłem na umywalki. Łokciem przywalił w lustro, które pękło, ale nie posypało się na podłoże. Chwyciłem go za kołnierz koszuli i zacząłem równo okładać jego facjatę pięścią. Wpadłem w jakąś dziwną furię. Wyłączyłem się, nie wiedziałem co się dzieje w prawdziwym świecie. W obecnej chwili liczyło się tylko to, by belfer dostał za swoje.
Ktoś krzyknął, poczułem szarpnięcie w tył. Ktoś chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął swoim własnym ciałem do ściany.
- Uspokój się, proszę Cię.
Zamrugałem parę razy. Kris właśnie został poniżony przez tamtego, a on jak gdyby nigdy nic mówi bym się uspokoił? Chore jakieś. Już chciałem coś powiedzieć, ale dostrzegłem inne osoby w pomieszczeniu. Cholera. Niedobrze. Dyrektor, pielęgniarka i dwóch innych nauczycieli. Mogę się chyba pożegnać..
- Wy dwaj! Do mojego gabinetu natychmiast! – bałem spojrzeć się w kierunku, z którego dochodził głos. Rozgniewany i mocno wkurzony. Wiedziałem, że jestem już udupiony. Ktoś znów mnie szarpnął, objął mnie ramieniem i wyciągnął na szkolny korytarz. Uczniowie rozstąpili się jak jeden mąż na boki, dali przejść. Słyszałem szepty, piski, zdziwione i zaciekawione spojrzenia.
Zostałem szybko zaprowadzony do gabinetu dyrektora na dywanik. Stałem przed biurkiem ze spuszczoną głową. Wpatrywałem się tępo w dywan. Kris również stał cicho. Czekaliśmy na ,,sędziego’’ i wyrok śmierci. Nawet nie wiedziałem kiedy po moich policzkach stoczyło się parę łez. Stałem i płakałem z bezsilności. Naprawdę bałem się co się teraz stanie; czy nas rozdzielą, zawiadomią pewnie rodziców, pójdziemy do poprawczaka albo co gorsza – zamkną nas w więzieniu. Zajęty takimi myślami, nie spostrzegłem, że ktoś mnie obejmuje. Przytula do siebie z całych sił i płacze razem ze mną. Objąłem chłopaka i wtuliłem się mocno w niego. Wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Stałem tam, przytulony i zasmarkany, roztrzęsiony całą tą sytuacją.
- P-Przepraszam Kris.. nie.. nie wiem co we mnie wstąpiło.. to był impuls.. ja-ja nawet nie chcia-łem go pobić.. nie wiem.. boję się..
- Cicho Chan, cicho. Będzie dobrze, zobaczysz. Nie pozwolę by ktokolwiek nas rozdzielił przez tak mały incydent. Zresztą, ty tylko stanąłeś w mojej obronie. To ja mogłem nie zaczynać tej potyczki słownej. Ale wiesz jaki jestem.. Zawsze muszę się odezwać w najmniej potrzebnym momencie. To ja powinienem Cię przeprosić. Cokolwiek się stanie, całą winę wezmę na siebie. Nie pozwolę by ktoś Cię tknął. To ja muszę zapłacić za te czyny..
Łkałem wciąż i słuchałem jego słów. Skupiłem całe swoje myśli na teraźniejszości. Odpędziłem w tym momencie przeszłość i przyszłość. Carpe diem.
- Bardzo ładna scena chłopaki. – Odezwał się spokojnym głosem dyrektor, wchodząc do swego gabinetu i zasiadając po drugiej stronie biurka.
- Prze-Przepraszam.. – odezwałem się cicho, odsuwając lekko od chłopaka i wycierając łzy w rękaw.
- Przejdę do konkretów. To co stało się w łazience.. zapomnijmy o tej sprawie..
- Jak to!? – Spojrzałem na niego zszokowany, na co ten uniósł rękę.
- Daj mi powiedzieć Chanyeol. – Odchrząknął i spojrzał na nas. – Pod warunkiem takim, że stawicie się dzisiaj o 16 w bibliotece i odrobicie karę. Dodatkowo będziecie ją odbywać przez dwa tygodnie; za napaść i pobicie nauczyciela oraz za stosunki seksualne, które są zabronione. W domu czy gdzie indziej – proszę bardzo, ale na litość boską! To jest szkoła, miejsce publiczne. Powstrzymajcie swoje emocje i zaczekajcie albo wcale nie przychodźcie do szkoły jak macie tzw. chcicę. Jeśli was dziś nie będzie – natychmiast dzwonię do waszych rodziców i informuję ich o zaistniałej sytuacji. Będzie to również groziło opuszczeniem placówki, a z tego co słyszałem tego nie chcecie.
Pokiwaliśmy zgodnie głowami.
- A co z Panem Kangiem? – Spojrzałem na swoje palce, w których nerwowo ściskałem koszulę.
- Rozwalony łuk brwiowy. Nic mu nie będzie, ale mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z tego, że trzeba go będzie przeprosić?
Kolejne kiwnięcie.
- Poza tym, powiedział, że przepyta was z materiału z trzech ostatnich lekcji. Przygotujcie się do tego i zaliczcie. Od tego będzie zależała wasza ocena końcowa. – Podniósł się, obszedł biurko i podszedł do nas, kładąc ręce na naszych ramionach. – Uważajcie proszę co robicie i mówicie. Jeszcze jeden wybryk, a naprawdę  powiemy sobie dowidzenia. Arasso?
- Oczywiście! – Odpowiedzieliśmy zgodnym chórem i cała nasza trójka roześmiała się.
- Dziś już dajcie sobie spokój z nauczycielem. Jutro będziecie walczyć o odzyskanie honoru. A teraz zmykać na lekcje i widzimy się po zajęciach! – Wypchnął nas z gabinetu.
- Nie wiedziałem, że jest taki wyrozumiały. – Spojrzałem na drzwi od wcześniej wspomnianego pomieszczenia i roześmiałem się cicho. Kris spojrzał na mnie nie wiedząc za bardzo o co chodzi, lecz po chwili już się obaj śmialiśmy. Podchodząc pod klasę, gdzie odbywała się ostatnia lekcja, zostałem przyparty do ściany. Przyciągnąłem Fana bliżej i złożyłem na jego wargach czuły pocałunek.

- Dobrze moi mili. Zostawiam was w rękach pań bibliotekarek. Dostosujcie się bez narzekania do roboty. Przyjdę w którymś momencie sprawdzić jak wam idzie. – Dyrektor wychodząc, uśmiechnął się do wszystkich. Równy był z niego gość. Nie ma co.
- Świetnie dzieciaki! Mamy sporo książeczek do ułożenia! Jesteście wysocy więc obejdzie się bez drabinek! Zacznijcie układać w dziale trzecim począwszy od M do końca Z. Nazwiskami autorów lecicie. Jeśli będą jakieś problemy, przyjdźcie i mówcie. Jasne? – Kobieta koło sześćdziesiątki zaprowadziła nas do danego działu i objaśniła raz jeszcze spokojnie co, jak, gdzie układać. Pożegnała nas z uśmiechem i odeszła w kierunku swojego stanowiska. Nie tracąc czasu, wzięliśmy się do roboty.
Około dziewiętnastej przyszła do nas jedna z bibliotekarek sprawdzić jak przebiega kara. Uśmiechnęła się w zdumieniu jak szybko i porządnie wszystko ułożyliśmy. Zostały nam tylko niższe półki.
- Dzieciaczki kochane. Widzę, że praca świetnie idzie. Nie spodziewałyśmy się, że tak dobrze sobie poradzicie. Przyniosłyśmy wam tu ramen, bo pewnie zgłodnieliście. Jeszcze jest ciepły, więc zróbcie sobie przerwę, usiądźcie przy ławkach i zjedzcie. Dokończycie po posiłku. – Postawiła siatki z jedzeniem na blacie i zwróciła się ponownie w naszym kierunku. – Już skończyłyśmy pracę, więc zostawiamy wam klucze przy głównym stanowisku. Wychodząc proszę zamknijcie i oddajcie klucze woźnemu, dobrze? – Roześmiała się cicho i ruszyła w kierunku wyjścia.
Zrobiliśmy sobie przerwę i zjedliśmy ramen, póki było ciepłe.
- A myślałem, że w bibliotece się nie je. – Zaśmiał się Yi Fan i popił sokiem.
- Wiesz, może mają tu inne zasady. – Uśmiechnąłem się i sprzątnąłem brudy. Poszedłem do działu trzeciego i usiadłem na dupie, porządkując dolne półki. Po chwili poczułem bliskość chłopaka i jego natrętność na moją osobę. Odwróciłem głowę i to było moim błędem. Kris rzucił się na mnie jak wilk na swoją zdobycz i zaczął obsypywać moją buzię, szyję pocałunkami. Zdjął ze mnie jakimś cudem górę mundurka, chwycił za krawat i przyciągnął moje ciało do siebie. Wpiłem się gwałtownie w jego usta, rozkoszując się smakiem jabłkowego soku. Odepchnął mnie od siebie by móc zacząć znaczyć ścieżkę po moim ciele. Rozwiązał swój krawat i związał nim moje nadgarstki. Westchnąłem cicho i wygiąłem się w łuk pod wpływem dotyku dłoni i warg oraz mokrego języka w okolicach pępka i sutków.
- K-ris.. daj spokój.. a co jak ktoś wejdzie? – Jęknąłem głośno, czując jak starszy podgryza moją skórę.
- Coś się wymyśli..
Szybkim ruchem pozbył się swego odzienia oraz mojej dolnej partii mundurka. Założyłem skrępowane ręce za jego głowę, przyciągając go bliżej siebie.
- Wejdź we mnie..
- Czekaj Yeollie, muszę Cię przygotować.
- Jestem wystarczająco podniecony, obejdzie się bez dodatkowych gierek.. Dawaj szybciej albo dojdę na sam widok Twojego nagiego ciała..
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem Skarbie.
Już po chwili poczułem jego wielkiego, twardego członka w sobie. Jęknąłem głośno i zagryzłem wargę z bólu. Cholera. Nie sądziłem, że aż tak będzie boleć na sucho. Poruszyłem biodrami, dając znak by kontynuował. Przytulił mnie do siebie i zaczął szybko pracować biodrami. Podgryzał od czasu do czasu moją skórę, ręką dopieszczał mojego penisa, drażnił go kciukiem, wpijał się i podgryzał me wargi, a ja jak głupi tylko jęczałem z rozkoszy i wpasowywałem się w jego tempo.
Już miał nastąpić finał, gdy usłyszeliśmy jakiś szmer. Próbowaliśmy uspokoić oddechy, Kris pozostał we mnie, ale zaprzestał ruchy. Nasłuchiwaliśmy.
- Halo, jest tu kto? – odezwał się ciężki głos woźnego.
- Tak, dwaj uczniowie. Dostaliśmy karę.. – Którą właśnie odbywamy. - ..i panie zostawiły nam klucze. Dyrektor po nas przyjdzie. – Fanowi udało się odzyskać w miarę normalny głos i odpowiedział szybko, chcąc pozbyć się natręta.
Poruszałem delikatnie biodrami i sam się stymulowałem. Nie chciałem by podniecenie opadło. Nie w takiej chwili. Przyciągnąłem go ponownie, wznowił ruchy bioder, które z każdą sekundą przybierały na sile.
- W takim razie nie przeszkadzam wam. Trzymajcie się.
- Dowiedzenia. – Ledwo drzwi się za nim zamknęły, a ja wyjęczałem swemu ukochanemu miłość do niego i uczucie jak mi dobrze. Spuścił się we mnie, a ja nabroiłem mu na brzuch. Zaśmiałem się i skradłem mu ostatni pocałunek.
Po piętnastu minutach ogarnęliśmy się, dokończyliśmy pracę i teraz siedzieliśmy przy stole. Kris na krześle, ja na jego kolanach. Dyrektor przyszedł po nas przed dwudziestą, podziękował i wygonił nas do domu, życząc bezpiecznej drogi. Zabraliśmy manatki i pędem ruszyliśmy do mieszkania Fana, kontynuować przygodę.

KONIEC

Pewnie są jakieś błędy. Przepraszam za nie z góry. O tej porze już człowiek nie myśli -> 02:04 

sobota, 15 czerwca 2013



~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~


Oceny poprawione, wszystko co potrzebne - pozaliczane. Teraz czas na bloga. Otóż wena powoli powraca. COMEBACK EXO = więcej pomysłów. Bardziej pokręcone pairingi. Pracuję nad paroma fickami naraz. W niedługim czasie pojawi się:
a) HunHan
b) KrisYeol - dla Krisusa 
c) Ciąg dalszy drugiej wersji Loży Szyderców *
d) Fic niezwiązany z EXO. Zamówienie dla przyjaciółki
e) ChenMin

* Zostawię pierwszą wersję, ale będę kontynuować drugą. Więc można zapomnieć o tej pierwszej. Jak mnie weźmie to najwyżej #1 usunę.

A teraz zostawię Was i pójdę nakurwiać w BTS i LC9 oraz EXO *///*

POWRÓT

Cześć i czołem! Mam dla was ważne informacje, o ile jeszcze ktoś tu zagląda! Wiem, że baaardzo dawno nic tu nie dodawałam, wszystko s...