Obietnica Demona
Pairing: SuChen [Suho x Chen],
poboczny ChanWoon [Chansung x Jinwoon]
poboczny ChanWoon [Chansung x Jinwoon]
Ilość: 12 325
Rodzaj: fluff, seks, tajemnica
-
Słyszałeś? Tym razem Mathias popełnił samobójstwo. – Podszedłem do baru w
momencie, gdy Jay kończył mówić Krisowi wydarzenia z minionego tygodnia.
-
Mathias? A to nie był ten nowy kelner, którego z dwa tygodnie temu przyjęliśmy?
– Położyłem tacę na barze w oczekiwaniu na zamówienie podane Krisowi.
-
Tak, ten. – Mężczyzna skinął głową, potwierdzając swoje słowa.
-
Kolejny kretyn do kompletu. Zasada ,,nie zakochuj się’’ po coś w końcu
istnieje. W szczególności do Demona. – Spojrzałem na Krisa, stawiającego drinki
na tacy i zwróciłem się w ich kierunku, zapewne z głupim dla nich pytaniem.
-
Kim jest Demon? – Przyciągnąłem tacę do siebie i przesunąłem się na bok,
ustępując miejsca Minseokowi.
W jednej chwili wokół baru zrobiło się cicho jak makiem
zasiał. Wszyscy, jak jeden mąż zwrócili się w moi kierunku w wytrzeszczonymi
oczami.
-
Nie wiesz kim jest Demon? – Odwróciłem się w kierunku właściciela pytania. Skłoniłem
się, widząc szefa i pokręciłem przecząco głową. – Daj mi podwójną abracadabrę.
– Zwrócił się do barmana, przysiadając na stołku.
-
Podwójna abracadabra? Urodziny masz, chcesz się nachlać czy ukochany
przychodzi? – Niewiadomo skąd koło Chansunga objawiła się Diva.
-
Nie Twój interes dzieciuchu. Zajmij się pracą lub spadaj stąd. – Obserwowałem
ich jakże przyjemną konwersację dopóki dopóty nie przypomniałem sobie o swoim
kliencie i zamówieniu. Poderwałem się gwałtownie i chwytając tacę, ruszyłem
migiem do zniecierpliwionego klienta. Przeprosiłem za opóźnienie i szybko
wycofałem się z powrotem do wypełniania obowiązków.
-
To jak? Powiecie mi kim jest Demon? – Odezwałem się sprzątając stoły z
kieliszków, wycierając plamy i doglądając pracy nowych kelnerów.
-
Demon to osoba, której należy unikać, chyba że jesteś napalonym misiaczkiem
łamane na ukesiem, który domaga się seksu i nie może przeżyć bez niego nawet
godziny. Spotkanie Go grozi paraliżem, cierpieniem, a nawet śmiercią. – Odezwał
się Sehun, przysypiając przy jednym ze stolików.
-
To jakaś osobistość, rozpieszczony dzieciak czy kto? – Nie dawałem za wygraną,
chcąc dowiedzieć się wszystkiego na temat owej osoby.
-
Parę razy bywał w naszym klubie, gdzie uwodził nowych kelnerów, co powodowało
zakochanie się, a następnie brutalnie porzucenie. Dzieciaki nie wytrzymywały i
popełniały samobójstwa. Głównie powieszenie się, podcięcie żył, wzięcie dużej
ilości odurzających prochów. Poderwał kiedyś Minseoka, sądząc chyba, że jego
także to złamie. Na szczęście chłopak był przy zdrowych zmysłach i nie dał sobą
pomiatać. Demon po tamtym spotkaniu pokazywał się coraz rzadziej, ale wciąż
słychać było, że dochodziło do kolejnych śmierci kelnerów, barmanów, hostów z
innych klubów. Tak więc Demon ma niezłą historię miłosną na koncie w
uśmiercaniu niewinnych, a może i winnych. Zależy jak kto patrzy. – Odezwał się
spokojnym głosem Chansung, trzymając w objęciach swojego ukochanego Jinwoona.
Obserwowałem każdego ze współpracowników z
niemałym szokiem na buzi. Demon… miłości?
-
Kiedy uwiódł Mathiasa? – Przysiadłem przy stoliku, którym akurat się zajmowałem
i wpatrywałem się tępo w szefa.
-
A ja wiem. Jakieś trzy dniu temu ostatnio Demon tu był. Wczoraj doszło do
wypadku… Wow… Szybko się zakochał. – Szef przytulił do siebie swoją miłość i
spojrzał uważnie po zebranych. – Nie dajcie mu się. Nie chcę tracić swoich
najlepszych pracowników. A teraz kończcie robotę i spadam do domów, wypocząć na
jutrzejszy wielki dzień. – Z tymi słowami, chwycił kochanka w pasie i udał się
do wyjścia.
Po niecałych piętnastu minutach skończyłem
sprzątać to co było gorsze, przebrałem się w swoje codzienne ciuchy i żegnając
się z kolegami, opuściłem miejsce pracy, kierując się do domu. Będąc w Polowie
drogi, poczułem jakby ktoś mnie obserwował. Przystanąłem i obejrzałem się
ostrożnie w tył, ale ku mojej uldze, nie dostrzegłem nikogo. Wznowiłem marsz i
tym razem usłyszałem ciche kroki za sobą. Przełknąłem ciężko ślinę i udając, że
to tylko wiatr, przyśpieszyłem kroku. Skręciłem za róg i myśląc, że osobnik się
odczepił, starałem się uspokoić oddech. Niestety na próżno. Wystraszony, słysząc
ponowne kroki, schowałem się za wielkim kontenerem i próbując być cicho,
czekałem na najgorsze. Jednak i to nie nastąpiło. Ktokolwiek to był już
zniknął. Przeczekałem jeszcze parę minut, ale kompletnie nic nie słysząc,
podniosłem się i biegiem poleciałem do domu, nie oglądając się za siebie.
Wbiegając do mieszkania, myślałem już tylko o tym by zamknąć porządnie drzwi,
wszystkie okna i jak najszybciej zasnąć.
Następnego dnia, ledwo pamiętając co było wczoraj,
wybrałem się do pracy. Szef chciał by wszyscy byli godzinę przed rozpoczęciem.
Przywitałem się ze wszystkimi, przebrałem w nowy, uprany strój i poszedłem
przygotować klub na przybycie gości. Dziś był tak zwany ,,Dzień jednego
kochanka’’. Nigdy do końca nie wiedziałem o co chodzi z tym dniem, czemu tak naprawdę
on służy, ale najważniejsze było to, że klienci przychodzili w dużej mierze
przybici, a wychodzili stąd w skowronkach. Poznawali się bliżej, wynajmowali
pokoje, gdzie dochodziło do ekscesów, libacji, a czasem nawet do seksualnych
egzekucji. Cóż, co kto woli. Chcesz się odprężyć po stresującym dniu pracy,
zapomnieć o codziennych problemach, wyluzować, bądź po prostu bawić? Przyjdź.
Drzwi klubu są czynne wtedy dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dobra zabawa,
jedzenie, arkadia, eden i świat drinków zapraszają. Znajdziesz tu to, czego tak
naprawdę szukasz.
,,Black Lagoon’’ to jedyny lokal w mieście, który
oferuje najlepszą muzykę, obsługę, jedzenie i oczywiście drinki. To z tego
utrzymuje się cały klub. Najlepsi mistrzowie, bariści pracują właśnie tu. Klub
,,Black Lagoon’’ współpracuje z najlepszą restauracją w mieście. Połączyli siły
i powstało coś niesamowitego. Najwięksi krytycy są pod wrażeniem jak udało nam
się dojść do harmonii, mimo że klub jest dla homoseksualistów, a restauracja
dla homo, hetero oraz bi.
-
Sześć razy Brandy Elite, Alabama Slammer Classic i Canberry Cooler! – Postawiłem
tacę z hukiem – ile było to możliwe – na barze, składając zamówienie od
bogatego jegomościa.
-
Robi się! – Wystarczyło kilka sekund, a całe zamówienie wylądowało na tacy, bez
rozlewania nawet najmniejszej kropli. Wziąłem tacę i ruszyłem do klienta przez
zatłoczone pomieszczenie. Porozstawiałem wszystko i skłaniając się, oddaliłem
do kolejnego klienta. W drodze poczułem szarpnięcie za ramię i ujrzałem nie
kogo innego jak Divę.
-
Obsłuż go, a potem dawaj szybko na zaplecze. – Próbując przekrzyczeć muzykę i
gości się bawiących, wskazywał na pomieszczenie za barem.
Skinąłem głową i oddaliłem się spełnić zamówienie
w postaci aż dwunastu! Sex on the beach, Seabreeze i Zombie.
Wróciłem, powtórzyłem wszystkie czynności i jak
najszybciej pomaszerowałem na zaplecze. Wchodząc do środka, zauważyłem szefa,
Minseoka, Sehuna i Divę, niezwykle przejętych jakaś rzeczą.
-
Co się dzieje? – Spojrzałem na nich uważnie, zaczynając się zastanawiać czy
powinienem się bać.
-
Nie owijając w bawełnę, w klubie pojawił się Demon z widoczną chrapką na
Ciebie. – Sehun odbił się od ściany i podszedł do drzwi, sprawdzając czy nikt
nas nie podsłuchuje.
-
Skąd wiecie, że to akurat na mnie ma ,,chrapkę’’? – Machnąłem palcami, biorąc
ostatnie słowa w cudzysłów i przysiadłem na sofie.
-
Gapi się na Ciebie cały wieczór, sugestywnie dając znak, że tego wieczoru
jesteś zaklepany, inni chętni na Ciebie
się odsuwają, a żeby było jeszcze zabawniej to cwaniaczek podszedł i bez
zbędnych ceregieli wypytywał o Ciebie. – Minseoka rozejrzał się po wszystkich.
– Chyba nie tylko mnie się pytał o Ciebie.
-
Dodatkowo zamówił pokój… - zaczął cicho Chansung.
-
No dokończ to cholerne zdanie! – Jęknąłem zdenerwowany, wykręcając sobie palce.
-
… oraz Ciebie. Zamówił najdroższy pokój z bilardem, jacuzzi i sauną. Masz
przynieść ze sobą drinki. – Czułem na sobie baczny wzrok szefa i chłopaków.
Przełknąłem gulę w gardle i zaprzestałem łamania kości.
-
Odmówię mu. Niech ktoś inny pójdzie…
-
Nie. Nie może ktoś inny.
-
Jak to nie może? – Walnąłem wściekły ręką w oparcie i natychmiast pożałowałem,
widząc groźny wzrok szefa.
-
Mimo że jest tym kim jest, to jest także bardzo ważnym klientem. Płaci sporą
sumę, bierze najdroższe rzeczy, w tym wypadku również pokój… to wszystko nam na
dobre wychodzi. Ale jestem osobą, która ma serce i nie chce by jego pracownik
cierpiał. Zawsze miałem Cię za porządnego pracownika, rozumnego. Aktualnie
nastąpiła sytuacja bez wyjścia. Jeśli nie pójdziesz, bądź wyślemy kogoś innego
– przepadniemy. Nieważne jak ciężko będziemy pracować, nieważne gdzie będę
próbował się podnieść do pionu wraz z klubem – on zawsze będzie wiedział gdzie
uderzyć. – Widziałem ból w oczach szefa. Wszyscy pracownicy wiedzieli ile ten
klub dla niego znaczy. Zamienił opuszczone, zapyziałe miejsce w coś żyjącego,
rozkwitającego. Interes ruszył pełną parą po znalezieniu odpowiednich
pracowników i cieszył się nawet zagraniczną popularnością.
-
Pójdę. Nie wiem co się stanie, ale chcę ratować klub. – Wstałem, próbując
ogarnąć strój.
-
Jesteś pewien?
-
Jestem. Nie dam się tak łatwo. – Ruszyłem do wyjścia, gdy zatrzymał mnie
jeszcze głos Minseoka.
-
Jest jedna rzecz, którą powinieneś wiedzieć. Nie mówiliśmy Ci tego, bo nie
byliśmy pewni czy to on.
-
Jaka?
-
Demon… wy się znacie. I to naprawdę dobrze.
-
Czekałem na jakieś lepsze informacje, na przykład jak się nazywa. – Uniosłem
brew i wychodząc słyszałem tylko, iż dowiem się wszystkie na miejscu.
-
Daj mi wszystko co jest na papierze. – Podsunąłem Leo kartkę z listą drinków.
-
Wow… niezłe. Ktoś będzie naprawdę rzygał tęczą. – Zaśmiał się cicho, jednak
szybko powrócił do swojego poker face’a. – Zaraz podam.
Przysiadłem na wolnym krześle przy barze,
rozmyślając nad osobą, która oczekuje mojego przybycia. Kim jesteś? Czy to prawda, że się znamy? Nie pamiętam nikogo sprzed
czasu wypadku. Dopiero po nim poznałem Chena. Byliśmy przyjaciółmi, ale sprawy
przybrały dziwny bieg i wszystko zniknęło. Zniknął On. Szukałem go, pytałem
wszystkich, wydzwaniałem do jego znajomych, pytając się czy wiedzą o jego
aktualnym miejscu zamieszkania. Niestety bez skutku… Zostałem sam, znalazłem
przypadkowo pracę, która pokochałem mimo głupich wypadków, porażek. Czy to
możesz być Ty?
- Caribbean Queen, Deep Blue Sea , Pina Colada oraz Emerald Heaven. – Proszę bardzo.
-
Dzięki. – Zabrałem tacę i ruszyłem w kierunku pokoju #1.
Puk puk.
Zastukałem głośno, starając się by dźwięk dotarł
do osoby będącej w środku. Po usłyszeniu cichego ,,proszę’’, wszedłem ostrożnie
do środka, zamykając za sobą drzwi i postawiłem tacę z drinkami na stoliku.
-
Dawnośmy się nie widzieli Suho. – Wszędzie bym rozpoznał TEN głos. Zagryzłem
dolną wargę i zacisnąłem ręce w pięści, próbując powstrzymać się przed
rzuceniem na swojego dawnego przyjaciela. – Zmieniłeś się.
-
A coś Ty myślał? Że pozostanę taki sam? – Prychnąłem cicho i wolno odwróciłem
się w kierunku właściciela drugiego głosu.
-
Ani. – Pokręcił głową, biorąc jeden kieliszek i wypijając jego zawartość. –
Wręcz przeciwnie. – Uśmiechnął się, podchodząc bliżej i opierając ręce po
bokach mojej głowy.
-
Czego chcesz? Dlaczego mnie opuściłeś wtedy, kiedy Cię najbardziej
potrzebowałem? – Położyłem ręce na jego torsie, próbując go od siebie
odepchnąć, ale nie używając wcale siły.
-
Musiałem. Zacząłem żywić do Ciebie głębsze uczucia. Głębsze niż do przyjaciela.
Trudno mi było się z nimi uporać, dlatego Cię zostawiłem. – Chwycił mój
podbródek, podnosząc go do góry, bym spojrzał mu w oczy. Zamknąłem je, nie
chcąc go widzieć, ale chcąc rozkoszować się jego dotykiem.
-
Nie pomyślałeś, że mógłbym do Ciebie czuć to samo? Aż tak dobry byłem w ukrywaniu
tego? – Zaśmiałem się żałośnie i poczułem jak spod powieki wydobywa się samotna
łza. – Czy może byłem zbyt dziecinny by…
-
Nie. Nic z tych rzeczy. Byłem wpatrzony w siebie, nie patrzyłem na twoje
uczucia i potrzeby. Teraz mi głupio.
-
Czy to Ty mnie jakiś czas temu śledziłeś? – Chlipnąłem cicho, zaciskając dłonie
na jego koszuli.
-
Tak. Nie chciałem Cię wystraszyć, ale musiałem się upewnić czy to na pewno Ty.
Obserwowałem Cię przez cały czas od tamtego ‘spotkania’. – Czułem jego dłonie
na swoich ramionach, szyi i policzkach.
-
I-I co masz zamiar teraz zrobić? – Starałem się nie płakać, mieć jasność
widzenia. Czułem, że to ważna chwila, nie chciałem jej zepsuć w żaden sposób.
-
To, co powinienem zrobić już dawno. – I nie guzdrając się ani minuty dłużej,
złożył na moich wargach czuły pocałunek.
Poczułem
jak moje ciało drży pod dotykiem chłopaka. Zacisnąłem jeszcze mocniej, o ile
było to możliwe, palce na jego koszuli, przybliżając się bardziej do niego.
Niepewny swych ruchów, począłem
odwzajemniać jego pocałunki. Domyślałem się, co może się zaraz wydarzyć, ale
nie chciałem o tym myśleć tylko działać. Objąłem go za szyję, na co młodszy
chwycił mnie w pasie i nie przerywając czynności, przeniósł na stół do bilardu.
Usiadłem wciąż oplatając jego biodra nogami, zdejmując z siebie powoli odzież,
aż do momentu gdy zostaliśmy nadzy. Przesunąłem się bardziej na środek stołu,
by ustąpić miejsca brązowowłosemu. Składał na całym moim ciele niby to
przypadkowe muśnięcia, znacząc ścieżkę od linii szczęki aż do podbrzusza.
-
Planowałeś to od dłuższego czasu? – Mruknąłem, czując się nieco skrępowany, gdy
chłopak wsuwał w moje ciało palce, chcąc mnie przygotować do dalszej zabawy.
-
Dokładnie z każdym szczegółem. Wiem, że może jest mało romantycznie, ale tylko
tak mogłem zwrócić Twoją uwagę. Przepraszam za wszystkie niedogodności i
przykrości jakie sprawiłem podczas mojej nieobecności. – Słyszałem dźwięk
otwieranej butelki żelu, a tuż później chłód i tarcie na wejście. Przyciągnąłem
chłopaka do siebie i wpiłem się w jego ciepłe wargi, chcąc jakoś zagłuszyć
dźwięk, który wydobyłby się z mojego gardła, gdy młodszy wszedł z determinacją
w moje wnętrze. Przejechałem parokrotnie po plecach chłopaka, zapewne
zostawiając czerwone pręgi na nich, ale mało się w obecnej chwili tym
przejąłem. Liczyła się ta chwila, chwilowy ból, a następnie przyjemność i
uczucie dwóch kochających się osób. Ból i niedogodność szybko przerodziły się w
przyjemność i swobodę. Chen zaczął powoli poruszać biodrami z każdą chwilą
przyśpieszając, chcąc jak najszybciej skończyć i albo rozkoszować się mną, albo
powtórzyć rundę. Sapałem i jęczałem cicho, głównie do jego ucha, chcąc tym
wyrazić, że tego właśnie mi było trzeba. Mój członek ocierał się o podbrzusze
brązowowłosego, dając znak, że niedługo nadejdzie moment kulminacyjny.
Nie czekaliśmy długo. Ciała pobudzone przez drinki
i siebie nawzajem zareagowały dość szybko. W momencie szczytowania i
osiągnięcia spełnienia poczułem się pierwszy raz od bardzo dawna
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kochałem się z moją pierwszą miłością.
Myślałem, że lepiej być już nie może.
-
Nigdy już Cię nie opuszczę.
Obiecuję.