sobota, 9 listopada 2013

Obietnica Demona



Pairing: SuChen [Suho x Chen], 
poboczny ChanWoon [Chansung x Jinwoon]
Ilość: 12 325
Rodzaj: fluff, seks, tajemnica

- Słyszałeś? Tym razem Mathias popełnił samobójstwo. – Podszedłem do baru w momencie, gdy Jay kończył mówić Krisowi wydarzenia z minionego tygodnia.
- Mathias? A to nie był ten nowy kelner, którego z dwa tygodnie temu przyjęliśmy? – Położyłem tacę na barze w oczekiwaniu na zamówienie podane Krisowi.
- Tak, ten. – Mężczyzna skinął głową, potwierdzając swoje słowa.
- Kolejny kretyn do kompletu. Zasada ,,nie zakochuj się’’ po coś w końcu istnieje. W szczególności do Demona. – Spojrzałem na Krisa, stawiającego drinki na tacy i zwróciłem się w ich kierunku, zapewne z głupim dla nich pytaniem.
- Kim jest Demon? – Przyciągnąłem tacę do siebie i przesunąłem się na bok, ustępując miejsca Minseokowi.
W jednej chwili wokół baru zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy, jak jeden mąż zwrócili się w moi kierunku w wytrzeszczonymi oczami.
- Nie wiesz kim jest Demon? – Odwróciłem się w kierunku właściciela pytania. Skłoniłem się, widząc szefa i pokręciłem przecząco głową. – Daj mi podwójną abracadabrę. – Zwrócił się do barmana, przysiadając na stołku.
- Podwójna abracadabra? Urodziny masz, chcesz się nachlać czy ukochany przychodzi? – Niewiadomo skąd koło Chansunga objawiła się Diva.
- Nie Twój interes dzieciuchu. Zajmij się pracą lub spadaj stąd. – Obserwowałem ich jakże przyjemną konwersację dopóki dopóty nie przypomniałem sobie o swoim kliencie i zamówieniu. Poderwałem się gwałtownie i chwytając tacę, ruszyłem migiem do zniecierpliwionego klienta. Przeprosiłem za opóźnienie i szybko wycofałem się z powrotem do wypełniania obowiązków.

- To jak? Powiecie mi kim jest Demon? – Odezwałem się sprzątając stoły z kieliszków, wycierając plamy i doglądając pracy nowych kelnerów.
- Demon to osoba, której należy unikać, chyba że jesteś napalonym misiaczkiem łamane na ukesiem, który domaga się seksu i nie może przeżyć bez niego nawet godziny. Spotkanie Go grozi paraliżem, cierpieniem, a nawet śmiercią. – Odezwał się Sehun, przysypiając przy jednym ze stolików.
- To jakaś osobistość, rozpieszczony dzieciak czy kto? – Nie dawałem za wygraną, chcąc dowiedzieć się wszystkiego na temat owej osoby.
- Parę razy bywał w naszym klubie, gdzie uwodził nowych kelnerów, co powodowało zakochanie się, a następnie brutalnie porzucenie. Dzieciaki nie wytrzymywały i popełniały samobójstwa. Głównie powieszenie się, podcięcie żył, wzięcie dużej ilości odurzających prochów. Poderwał kiedyś Minseoka, sądząc chyba, że jego także to złamie. Na szczęście chłopak był przy zdrowych zmysłach i nie dał sobą pomiatać. Demon po tamtym spotkaniu pokazywał się coraz rzadziej, ale wciąż słychać było, że dochodziło do kolejnych śmierci kelnerów, barmanów, hostów z innych klubów. Tak więc Demon ma niezłą historię miłosną na koncie w uśmiercaniu niewinnych, a może i winnych. Zależy jak kto patrzy. – Odezwał się spokojnym głosem Chansung, trzymając w objęciach swojego ukochanego Jinwoona.
Obserwowałem każdego ze współpracowników z niemałym szokiem na buzi. Demon… miłości?
- Kiedy uwiódł Mathiasa? – Przysiadłem przy stoliku, którym akurat się zajmowałem i wpatrywałem się tępo w szefa.
- A ja wiem. Jakieś trzy dniu temu ostatnio Demon tu był. Wczoraj doszło do wypadku… Wow… Szybko się zakochał. – Szef przytulił do siebie swoją miłość i spojrzał uważnie po zebranych. – Nie dajcie mu się. Nie chcę tracić swoich najlepszych pracowników. A teraz kończcie robotę i spadam do domów, wypocząć na jutrzejszy wielki dzień. – Z tymi słowami, chwycił kochanka w pasie i udał się do wyjścia.
Po niecałych piętnastu minutach skończyłem sprzątać to co było gorsze, przebrałem się w swoje codzienne ciuchy i żegnając się z kolegami, opuściłem miejsce pracy, kierując się do domu. Będąc w Polowie drogi, poczułem jakby ktoś mnie obserwował. Przystanąłem i obejrzałem się ostrożnie w tył, ale ku mojej uldze, nie dostrzegłem nikogo. Wznowiłem marsz i tym razem usłyszałem ciche kroki za sobą. Przełknąłem ciężko ślinę i udając, że to tylko wiatr, przyśpieszyłem kroku. Skręciłem za róg i myśląc, że osobnik się odczepił, starałem się uspokoić oddech. Niestety na próżno. Wystraszony, słysząc ponowne kroki, schowałem się za wielkim kontenerem i próbując być cicho, czekałem na najgorsze. Jednak i to nie nastąpiło. Ktokolwiek to był już zniknął. Przeczekałem jeszcze parę minut, ale kompletnie nic nie słysząc, podniosłem się i biegiem poleciałem do domu, nie oglądając się za siebie. Wbiegając do mieszkania, myślałem już tylko o tym by zamknąć porządnie drzwi, wszystkie okna i jak najszybciej zasnąć.
Następnego dnia, ledwo pamiętając co było wczoraj, wybrałem się do pracy. Szef chciał by wszyscy byli godzinę przed rozpoczęciem. Przywitałem się ze wszystkimi, przebrałem w nowy, uprany strój i poszedłem przygotować klub na przybycie gości. Dziś był tak zwany ,,Dzień jednego kochanka’’. Nigdy do końca nie wiedziałem o co chodzi z tym dniem, czemu tak naprawdę on służy, ale najważniejsze było to, że klienci przychodzili w dużej mierze przybici, a wychodzili stąd w skowronkach. Poznawali się bliżej, wynajmowali pokoje, gdzie dochodziło do ekscesów, libacji, a czasem nawet do seksualnych egzekucji. Cóż, co kto woli. Chcesz się odprężyć po stresującym dniu pracy, zapomnieć o codziennych problemach, wyluzować, bądź po prostu bawić? Przyjdź. Drzwi klubu są czynne wtedy dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dobra zabawa, jedzenie, arkadia, eden i świat drinków zapraszają. Znajdziesz tu to, czego tak naprawdę szukasz.
,,Black Lagoon’’ to jedyny lokal w mieście, który oferuje najlepszą muzykę, obsługę, jedzenie i oczywiście drinki. To z tego utrzymuje się cały klub. Najlepsi mistrzowie, bariści pracują właśnie tu. Klub ,,Black Lagoon’’ współpracuje z najlepszą restauracją w mieście. Połączyli siły i powstało coś niesamowitego. Najwięksi krytycy są pod wrażeniem jak udało nam się dojść do harmonii, mimo że klub jest dla homoseksualistów, a restauracja dla homo, hetero oraz bi.

- Sześć razy Brandy Elite, Alabama Slammer Classic i Canberry Cooler! – Postawiłem tacę z hukiem – ile było to możliwe – na barze, składając zamówienie od bogatego jegomościa.
- Robi się! – Wystarczyło kilka sekund, a całe zamówienie wylądowało na tacy, bez rozlewania nawet najmniejszej kropli. Wziąłem tacę i ruszyłem do klienta przez zatłoczone pomieszczenie. Porozstawiałem wszystko i skłaniając się, oddaliłem do kolejnego klienta. W drodze poczułem szarpnięcie za ramię i ujrzałem nie kogo innego jak Divę.
- Obsłuż go, a potem dawaj szybko na zaplecze. – Próbując przekrzyczeć muzykę i gości się bawiących, wskazywał na pomieszczenie za barem.
Skinąłem głową i oddaliłem się spełnić zamówienie w postaci aż dwunastu! Sex on the beach, Seabreeze i Zombie.
Wróciłem, powtórzyłem wszystkie czynności i jak najszybciej pomaszerowałem na zaplecze. Wchodząc do środka, zauważyłem szefa, Minseoka, Sehuna i Divę, niezwykle przejętych jakaś rzeczą.
- Co się dzieje? – Spojrzałem na nich uważnie, zaczynając się zastanawiać czy powinienem się bać.
- Nie owijając w bawełnę, w klubie pojawił się Demon z widoczną chrapką na Ciebie. – Sehun odbił się od ściany i podszedł do drzwi, sprawdzając czy nikt nas nie podsłuchuje.
- Skąd wiecie, że to akurat na mnie ma ,,chrapkę’’? – Machnąłem palcami, biorąc ostatnie słowa w cudzysłów i przysiadłem na sofie.
- Gapi się na Ciebie cały wieczór, sugestywnie dając znak, że tego wieczoru jesteś zaklepany,  inni chętni na Ciebie się odsuwają, a żeby było jeszcze zabawniej to cwaniaczek podszedł i bez zbędnych ceregieli wypytywał o Ciebie. – Minseoka rozejrzał się po wszystkich. – Chyba nie tylko mnie się pytał o Ciebie.
- Dodatkowo zamówił pokój… - zaczął cicho Chansung.
- No dokończ to cholerne zdanie! – Jęknąłem zdenerwowany, wykręcając sobie palce.
- … oraz Ciebie. Zamówił najdroższy pokój z bilardem, jacuzzi i sauną. Masz przynieść ze sobą drinki. – Czułem na sobie baczny wzrok szefa i chłopaków. Przełknąłem gulę w gardle i zaprzestałem łamania kości.
- Odmówię mu. Niech ktoś inny pójdzie…
- Nie. Nie może ktoś inny.
- Jak to nie może? – Walnąłem wściekły ręką w oparcie i natychmiast pożałowałem, widząc groźny wzrok szefa.
- Mimo że jest tym kim jest, to jest także bardzo ważnym klientem. Płaci sporą sumę, bierze najdroższe rzeczy, w tym wypadku również pokój… to wszystko nam na dobre wychodzi. Ale jestem osobą, która ma serce i nie chce by jego pracownik cierpiał. Zawsze miałem Cię za porządnego pracownika, rozumnego. Aktualnie nastąpiła sytuacja bez wyjścia. Jeśli nie pójdziesz, bądź wyślemy kogoś innego – przepadniemy. Nieważne jak ciężko będziemy pracować, nieważne gdzie będę próbował się podnieść do pionu wraz z klubem – on zawsze będzie wiedział gdzie uderzyć. – Widziałem ból w oczach szefa. Wszyscy pracownicy wiedzieli ile ten klub dla niego znaczy. Zamienił opuszczone, zapyziałe miejsce w coś żyjącego, rozkwitającego. Interes ruszył pełną parą po znalezieniu odpowiednich pracowników i cieszył się nawet zagraniczną popularnością.
- Pójdę. Nie wiem co się stanie, ale chcę ratować klub. – Wstałem, próbując ogarnąć strój.
- Jesteś pewien?
- Jestem. Nie dam się tak łatwo. – Ruszyłem do wyjścia, gdy zatrzymał mnie jeszcze głos Minseoka.
- Jest jedna rzecz, którą powinieneś wiedzieć. Nie mówiliśmy Ci tego, bo nie byliśmy pewni czy to on.
- Jaka?
- Demon… wy się znacie. I to naprawdę dobrze.
- Czekałem na jakieś lepsze informacje, na przykład jak się nazywa. – Uniosłem brew i wychodząc słyszałem tylko, iż dowiem się wszystkie na miejscu.

- Daj mi wszystko co jest na papierze. – Podsunąłem Leo kartkę z listą drinków.
- Wow… niezłe. Ktoś będzie naprawdę rzygał tęczą. – Zaśmiał się cicho, jednak szybko powrócił do swojego poker face’a. – Zaraz podam.

Przysiadłem na wolnym krześle przy barze, rozmyślając nad osobą, która oczekuje mojego przybycia. Kim jesteś? Czy to prawda, że się znamy? Nie pamiętam nikogo sprzed czasu wypadku. Dopiero po nim poznałem Chena. Byliśmy przyjaciółmi, ale sprawy przybrały dziwny bieg i wszystko zniknęło. Zniknął On. Szukałem go, pytałem wszystkich, wydzwaniałem do jego znajomych, pytając się czy wiedzą o jego aktualnym miejscu zamieszkania. Niestety bez skutku… Zostałem sam, znalazłem przypadkowo pracę, która pokochałem mimo głupich wypadków, porażek. Czy to możesz być Ty?

- Caribbean Queen, Deep Blue Sea, Pina Colada oraz Emerald Heaven. – Proszę bardzo.
- Dzięki. – Zabrałem tacę i ruszyłem w kierunku pokoju #1.

Puk puk.
Zastukałem głośno, starając się by dźwięk dotarł do osoby będącej w środku. Po usłyszeniu cichego ,,proszę’’, wszedłem ostrożnie do środka, zamykając za sobą drzwi i postawiłem tacę z drinkami na stoliku.
- Dawnośmy się nie widzieli Suho. – Wszędzie bym rozpoznał TEN głos. Zagryzłem dolną wargę i zacisnąłem ręce w pięści, próbując powstrzymać się przed rzuceniem na swojego dawnego przyjaciela. – Zmieniłeś się.
- A coś Ty myślał? Że pozostanę taki sam? – Prychnąłem cicho i wolno odwróciłem się w kierunku właściciela drugiego głosu.
- Ani. – Pokręcił głową, biorąc jeden kieliszek i wypijając jego zawartość. – Wręcz przeciwnie. – Uśmiechnął się, podchodząc bliżej i opierając ręce po bokach mojej głowy.
- Czego chcesz? Dlaczego mnie opuściłeś wtedy, kiedy Cię najbardziej potrzebowałem? – Położyłem ręce na jego torsie, próbując go od siebie odepchnąć, ale nie używając wcale siły.
- Musiałem. Zacząłem żywić do Ciebie głębsze uczucia. Głębsze niż do przyjaciela. Trudno mi było się z nimi uporać, dlatego Cię zostawiłem. – Chwycił mój podbródek, podnosząc go do góry, bym spojrzał mu w oczy. Zamknąłem je, nie chcąc go widzieć, ale chcąc rozkoszować się jego dotykiem.
- Nie pomyślałeś, że mógłbym do Ciebie czuć to samo? Aż tak dobry byłem w ukrywaniu tego? – Zaśmiałem się żałośnie i poczułem jak spod powieki wydobywa się samotna łza. – Czy może byłem zbyt dziecinny by…
- Nie. Nic z tych rzeczy. Byłem wpatrzony w siebie, nie patrzyłem na twoje uczucia i potrzeby. Teraz mi głupio.
- Czy to Ty mnie jakiś czas temu śledziłeś? – Chlipnąłem cicho, zaciskając dłonie na jego koszuli.
- Tak. Nie chciałem Cię wystraszyć, ale musiałem się upewnić czy to na pewno Ty. Obserwowałem Cię przez cały czas od tamtego ‘spotkania’. – Czułem jego dłonie na swoich ramionach, szyi i policzkach.
- I-I co masz zamiar teraz zrobić? – Starałem się nie płakać, mieć jasność widzenia. Czułem, że to ważna chwila, nie chciałem jej zepsuć w żaden sposób.
- To, co powinienem zrobić już dawno. – I nie guzdrając się ani minuty dłużej, złożył na moich wargach czuły pocałunek.
 Poczułem jak moje ciało drży pod dotykiem chłopaka. Zacisnąłem jeszcze mocniej, o ile było to możliwe, palce na jego koszuli, przybliżając się bardziej do niego. Niepewny swych ruchów,  począłem odwzajemniać jego pocałunki. Domyślałem się, co może się zaraz wydarzyć, ale nie chciałem o tym myśleć tylko działać. Objąłem go za szyję, na co młodszy chwycił mnie w pasie i nie przerywając czynności, przeniósł na stół do bilardu. Usiadłem wciąż oplatając jego biodra nogami, zdejmując z siebie powoli odzież, aż do momentu gdy zostaliśmy nadzy. Przesunąłem się bardziej na środek stołu, by ustąpić miejsca brązowowłosemu. Składał na całym moim ciele niby to przypadkowe muśnięcia, znacząc ścieżkę od linii szczęki aż do podbrzusza.
- Planowałeś to od dłuższego czasu? – Mruknąłem, czując się nieco skrępowany, gdy chłopak wsuwał w moje ciało palce, chcąc mnie przygotować do dalszej zabawy.
- Dokładnie z każdym szczegółem. Wiem, że może jest mało romantycznie, ale tylko tak mogłem zwrócić Twoją uwagę. Przepraszam za wszystkie niedogodności i przykrości jakie sprawiłem podczas mojej nieobecności. – Słyszałem dźwięk otwieranej butelki żelu, a tuż później chłód i tarcie na wejście. Przyciągnąłem chłopaka do siebie i wpiłem się w jego ciepłe wargi, chcąc jakoś zagłuszyć dźwięk, który wydobyłby się z mojego gardła, gdy młodszy wszedł z determinacją w moje wnętrze. Przejechałem parokrotnie po plecach chłopaka, zapewne zostawiając czerwone pręgi na nich, ale mało się w obecnej chwili tym przejąłem. Liczyła się ta chwila, chwilowy ból, a następnie przyjemność i uczucie dwóch kochających się osób. Ból i niedogodność szybko przerodziły się w przyjemność i swobodę. Chen zaczął powoli poruszać biodrami z każdą chwilą przyśpieszając, chcąc jak najszybciej skończyć i albo rozkoszować się mną, albo powtórzyć rundę. Sapałem i jęczałem cicho, głównie do jego ucha, chcąc tym wyrazić, że tego właśnie mi było trzeba. Mój członek ocierał się o podbrzusze brązowowłosego, dając znak, że niedługo nadejdzie moment kulminacyjny.
Nie czekaliśmy długo. Ciała pobudzone przez drinki i siebie nawzajem zareagowały dość szybko. W momencie szczytowania i osiągnięcia spełnienia poczułem się pierwszy raz od bardzo dawna najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kochałem się z moją pierwszą miłością. Myślałem, że lepiej być już nie może.
- Nigdy już Cię nie opuszczę.


Obiecuję.

POWRÓT

Cześć i czołem! Mam dla was ważne informacje, o ile jeszcze ktoś tu zagląda! Wiem, że baaardzo dawno nic tu nie dodawałam, wszystko s...