ROCZNICA
Rating: NC-13
Pairing: XiuChen [Xiumin x Chen]
Rodzaj: one-shot, fluff
Ilość: 7 624
POV: Chen
Wszedłem po cichu do pokoju, ostrożnie
zamykając drzwi nogą. Podszedłem do łóżka, na którym spał, owinięty kocem,
Xiumin. Uśmiechnąłem się, widząc rozczochrane rudawe włoski, roześmianą buźkę i
zarumienione policzki. Zjechałem wzrokiem wzdłuż ciała starszego, czując jak z
każdą chwilą mój uśmiech się poszerza. Zatrzymałem spojrzenie na wpół
odsłoniętym, nagim brzuszku i oblizałem dolną wargę. Odstawiłem tacę ze
śniadaniem na stolik i jak najciszej, jednocześnie jak najdelikatniej
usadowiłem się na biodrach chłopaka. Ręce ostrożnie wsunąłem pod materiał
koszulki i zacząłem przejeżdżać palcami wzdłuż jego boków. Doskonale
wiedziałem, że są to czułe punkty Minseoka. Jeszcze chwila, a będzie się zwijał
pode mną ze śmiechu.
Nie przerywając czynności, obserwowałem
uważnie mimikę twarzy partnera; początkowo na jego buzi gościł błogi spokój,
lecz chwilę później zaczął marszczyć czoło, otwierać i zamykać usta jakby
próbował coś powiedzieć. Roześmiałem się i wyczuwając, że starszy zaczyna się
budzić, pochyliłem się w jego kierunku, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.
Zabrałem ręce z jego ciała i skierowałem je na jego policzki. Oderwałem się od
jego ust, kciukami zaczynając pocierać jego dolną wargę.
- Hyung, obudź się. Zrobiłem śniadanie. Zjedz póki ciepłe.
W odpowiedzi dostałem jedynie mruknięcie
i próbę zrzucenia z siebie. Próbował się przekręcić na bok, ale mój ciężar
skutecznie mu to utrudniał.
- Hyuuung, obudź się. Zrobiłem wesołe tosty!
Obserwowałem jak powoli unosi powieki,
dając swoi oczom możliwość dojrzenia mojej osoby.
- Co masz na myśli mówiąc wesołe
tosty? Podpaliłeś biednemu Dyo kuchnię?
- Humpf! No wiesz! Tym razem byłem grzeczny, niczego nie spaliłem,
a nawet lepiej, bo posprzątałem po sobie! Powinieneś być dumny…
- Ależ jestem, lecz wciąż nie wiem co miałeś na myśli, mówiąc o
wesołych tostach… - Podniósł się w trybie natychmiastowym i spojrzał na mnie
wystraszony. – Tylko mi nie mów, że poćwiartowałeś Chanyeola, zmiksowałeś jego
kawałki i nadziałeś masą tosty…
Spojrzałem na niego sceptycznie i
uniosłem brew.
- Świetny pomysł, ale nie. Wykroiłem środek, by był w kształcie
głowy, oczka i usta. I tak oto powstały wesołe tosty. Koniec bajki.
Zanim z niego wstałem pochyliłem się
ostatni raz w jego kierunku i złożyłem na bladoróżowych wargach motyli
pocałunek. Uśmiechnąłem się, widząc, że chłopak coraz bardziej się rozbudzał.
Podszedłem do stolika, na którym zostawiłem tacę ze śniadaniem i wróciłem do
kochanka, tym razem sadowiąc się obok niego, a tacę kładąc tuż przed nim.
- Teraz zjedz grzecznie, umyj się i ubierz, a jak będziesz gotowy,
zejdź na dół.
Obdarzyłem go czułym uśmiechem i
opuściłem pokój, pozostawiając zdziwionego chłopaka w środku.
Nie minęło nawet trzydzieści minut, gdy
usłyszałem – będąc w spiżarni – odgłos zbiegania ze schodów. Wyszedłem z
pomieszczenia, gasząc światło i zamykając za sobą drzwi. Udałem się na
przedpokój, gdzie znalazłem Minseoka ubranego w czarne jeansy, waniliowy sweter
i tego samego koloru skarpetki. Roześmiałem się cicho pod nosem i wziąłem
beżowy szalik z komody, który chwilę później wylądował na szyi starszego.
- Ubieraj się Minnie, wychodzimy.
- Hę? Dokąd?
- To niespodzianka. – Mrugnąłem do niego, czując jak na moich ustach
pojawia się rozbawiony uśmiech. Doskonale wiedziałem, że rudowłosy nienawidzi
niespodzianek i zasypie mnie zaraz lawiną pytań.
- Yah, Jongdae! Natychmiast masz mi powiedzieć!
- Jak się wygadam to z niespodzianki nici.
- Ale nie wrzucisz mnie pod koła ciężarówki, nie zaprowadzisz do
masarni i nie przerobisz na mięso do hamburgerów? – Spojrzał na mnie z widoczną
obawą w oczach i cofnął się parę kroków w tył, aż natrafił plecami na ścianę.
Wykorzystałem tę
sytuację, zmniejszając dzielącą nas odległość i opierając ręce po bokach jego
głowy.
- Jeśli za chwilę się nie ubierzesz, nie
przestaniesz wypytywać i nie
przestaniesz gadać jakichś bzdur prawdopodobnie żywcem wyjętych z wczorajszego
filmu, to skorzystam z którejś propozycji. – Wyszeptałem te słowa do ucha chłopaka,
licząc na pozytywny odbiór.
Nim się
obejrzałem, Minseok stał całkowicie ubrany do wyjścia na dwór. Pokręciłem z
rozbawieniem głową i sam odziałem ciepłe ubranie na swoje ciało.
Wyszliśmy,
łapiąc taksówkę i jadąc w zaplanowanym przeze mnie kierunku. Dotarliśmy na
miejsce po niecałej godzinie. Nie sądziłem, że tyle na to zajmie. Niestety ktoś
postanowił dostarczyć służbom policyjnym, jak i sanitarnym dodatkowej pracy i
stworzyć karambol w centrum, złożony z pięciu samochodów i tira. Z tego co
można było zobaczyć, nie było ofiar śmiertelnych, lecz było sporo rannych. No
cóż, na głupotę ludzką nic się nie poradzi. Mogli obejrzeć telewizję czy
posłuchać radia i dowiedzieć się, że jest bardzo ślisko na drogach…
Wsiedliśmy do
kolejki, która zabrała nas na Namsan Tower. Wjeżdżając powoli na wieżę,
wyjęliśmy telefony, robiąc sobie i wspaniałym widokom miasta, zdjęcia.
Dojechaliśmy po piętnastu minutach, gdzie dookoła panował ruch i gwar.
Widocznie wiele osób postanowiło sobie umilić dzisiejszy dzień, mimo mrozu i
spędzić go przyjemnie na zachwycaniu się pięknem miasta. Skierowaliśmy się z
Minseokiem w kierunku sklepiku, w którym sprzedawali naprawdę dobrą gorącą
czekoladę. Ustawiliśmy się spokojnie w kolejce, a gdy przyszła nasza kolej,
zamówiliśmy i zapłaciliśmy, życząc sprzedawczyni dobrego dnia.
- Mm… Jaka cudowna. Chyba pierwszy raz w
życiu piję tak przepyszną czekoladę… - Spojrzałem na rozmarzonego, jednocześnie
uszczęśliwionego partnera i uśmiechnąłem się w duszy, ciesząc się, że mu się podoba.
Miałem jedynie nadzieję, że cały plan wypali. Cóż… Musi, nie ma wyjścia, gdyż
już w połowie się sprawdził.
- Chodźmy do środka. – Po dopiciu
ostatnich paru łyków, wyrzuciłem papierowy kubek do pobliskiego kosza i
skierowałem swe kroki do pomieszczenia. Po paru minutach dołączył starszy i
wspólnie ruszyliśmy do jednego z dwóch głównych punktów dzisiejszego dnia.
Chwyciłem go za
rękę i pociągnąłem w kierunku sklepiku z różnymi rzeczami.
- Co my tu… - Obróciłem się w stronę
rudowłosego i zaczekałem cierpliwie, aż szok minie.
Znajdowaliśmy
się w sklepiku pełnym kłódek, kłódeczek, kluczyków do kompletu, różnych
gadżetów związanych z Namsan Tower. Właściciele porządnie zadbali o sklepik,
wspaniałomyślnie i prawidłowo połączyli kolorystkę ścian, mebli i akcesoriów.
Wszystko poukładali według kolorów tęczy, daty ważności, przydatności itp.
Poprowadziłem
starszego w głąb pomieszczenia, dając tym samym znać, że musimy którąś z nich
kupić. Oglądaliśmy każda po kolei, braliśmy do rąk i sprawdzaliśmy czy pasuje
do nas. Po niecałych dziesięciu minutach znaleźliśmy kłódkę, która obojgu nam
się spodobała: nie za duża, nie za mała, w czarno-białe paski z niewielkim
czerwonym serduszkiem na środku. Do kompletu dołączony był klucz w kształcie
serca. Uciekłem do kasy, by jak najszybciej ją kupić i spełnić kolejne wymogi
planu. Wróciłem do chłopaka, siadając tuż obok niego na wysoki stołku.
- To co napiszemy? – Spojrzał na mnie
jakby w oczekiwaniu, że coś wymyślę. – EXO tu było?
- Nie głupku. Nie ma reszty zespołu,
jesteśmy tylko my, więc to musi być coś o nas… Chcesz pisać?
- Nie, bo nie wiem co. Napisz ty,
później zobaczę.
Wzruszyłem
ramionami, zastanawiając się czy lepiej już być nie może. Zasłoniłem kłódkę
ręką na znak odgrodzenia się, by nie podglądał. Napisałem to co chciałem, w
miarę czytelnie, o ile pozwalało na to moje pismo i schowałem gadżet do
kieszeni kurtki.
Chwyciłem
chłopaka ponownie za rękę i kierując się do windy, pojechaliśmy na drugi z
najgłówniejszych, i najważniejszych punktów dzisiejszego dnia.
Chodziliśmy przy
barierkach, szukając najdogodniejszego miejsca dla naszego skarbu. Dopiero po
paru minutach szukania udało się znaleźć całkiem przyzwoite. Wyciągnąłem
kłódkę, przypinając ją do barierki i sprawdzając czy nie spadnie. Na mojej buzi
ukazał się wyrazisty, dumny uśmiech. Odsunąłem się, by ukochany mógł dojrzeć
wiadomość.
- Coś ty tam… O matko święta!
Pamiętałeś… a ja zapomniałem… Ale idiota za mnie… - Pacnął się ręką w czoło,
miętosząc w dłoniach kłódeczkę.
Chwyciłem go za
ramionami i obróciłem przodem do siebie tylko po to, by złożyć na jego
bladoróżowych wargach czuły pocałunek. Włożyłem w niego całą swoją miłość do
ukochanego, chcąc pokazać jak bardzo mi na nim zależy, jak wielkim uczuciem go
darzę, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Poczułem jego ręce na swojej
szyi, delikatnie i powoli ją gładzącą. Do moich uszu dobiegł cichy, przyjemny
pomruk, wydobywający się z gardła starszego. Oderwaliśmy się od siebie dopiero
wtedy, kiedy usłyszeliśmy ogrom oklasków. Rozejrzeliśmy się dookoła, widząc grupkę
gapiów, stojących i bijących nam brawo. Zaśmialiśmy się obaj, kiwając głowami i
starając się, bądź raczej modląc, by zajęli się już swoimi sprawami, a nie nam
przeszkadzali.
Pobyliśmy na
wieży jeszcze parę minut, obdarzyliśmy się paroma pocałunkami, po czym
zebraliśmy się i udaliśmy z powrotem do domu, zostawiając dowód naszej miłości
wśród innych.
20/01/2014
Wszystkiego
najlepszego z okazji naszej pierwszej rocznicy. Razem. Na zawsze i na
wieczność. M & J