DLA CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO
Rating :
NC-17
Pairing :
SuLay
Rodzaj :
one-shot, fluff, smut, yaoi
Ostrzeżenia : brak
Opis : Lay stara się od roku o względy lidera EXO K, lecz ten jakby tego
nie zauważa. Traktuje go jak kolegę z zespołu, od czasu do czasu zrobi z nim
fanserwis jak mu rozkaże wytwórnia, gdy EXO jest w całości. Chińczyk w
pewnym momencie nie wytrzymuje i postanawia spróbować inaczej załatwić sprawę,
by wyrazić swoje uczucia. Okazja szybko się nadarza..
Ilość : 16 308
POV :
Lay
Lot samolotem niemiłosiernie się dłużył.
Siedzieliśmy w nim dopiero godzinę, a myślałem już, że minęła wieczność. Miałem
plan wobec naszego kochanego lidera EXO K i tym razem chciałem, by wszystko
poszło zgodnie z planem. Jeśli nie wyjdzie to się chyba pochoruję. Jak to mawiają
: ,, Dla chcącego nic trudnego ‘’. Wcześniej, w naszym chińskim dormie
poprosiłem Luhana, by porozmawiał z Sehun’em o zamianie pokoi. Rozgadali się i Hunnie
potwierdził, że z wielką chęcią zamieni się, byle by już nie być z Suho w
pokoju. Jak tylko nasza szóstka przylatuje to Luhan i Sehun chcą być zawsze
razem w pokoju, odseparować się od rutynowych współlokatorów. Uśmiechnąłem się
na samo wspomnienie, wsadziłem słuchawki w uszy, przymknąłem oczy i zacząłem
odliczać czas do końca podróży. Chwilę później zmorzył mnie sen.
Obudził
mnie głos stewardessy oznajmiający, że za piętnaście minut lądujemy. Przetarłem
zaspane oczy i ‘wyjrzałem’ za okienko samolotu. Schodziliśmy pod chmury, które
ukazały Seul pogrążone we śnie. Samolot schodził coraz niżej. Gdyby ktoś
wytężył spojrzenie mógłby zobaczyć parę samotnie mknących samochodów,
spieszących się do pracy lub do domu, do swych rodzin. W końcu ujrzałem płytę
lotniska. Stewardessa ponownie się odezwała, wspominając o podniesieniu foteli
do pionu oraz zapięciu pasów. Spełniłem jej prośbę, wyłączyłem iPada i wróciłem
do spoglądania na miasto. Odliczałem sekundy do poczucia jak podwozie styka się
z płytą lotniska. Nie zdążyłem doliczyć do dwóch, a już jechaliśmy po właściwym
pasie. Czułem jak zostaję ‘wbity’ w fotel przez siłę hamowania. Po kolejnych
piętnastu minutach podziękowaliśmy załodze za bezpieczną podróż i udaliśmy się po
nasze bagaże. Szukanie odpowiedniego terminala nie zajęło nam długo. Od razu
jak schwytaliśmy nasze zguby, ruszyliśmy żwawym krokiem w kierunku wyjścia.
Ledwo wyszliśmy na dwór, a już otoczył nas wianuszek fanów. Spojrzałem na
godzinę – 4.00 – no nie wierzę. Chciało im się wstać tak wcześnie? Nie mogli
sobie odpuścić? No dobra. Nie to bym miał im za złe, ale jednak czasami stawało
się to męczące. Byli niczym paparazzi chodzący za Tobą krok w krok, muszący
uwiecznić każdy gest, który wykonujesz w obecnej chwili. Westchnąłem cicho i
myślałem tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w samochodzie, a później w
domu EXO. Tak, domu. W dormie przebywaliśmy jak było pół zespołu, a jeśli
byliśmy w całości to przenosili nas do domu.
Po
czterdziesto minutowej jeździe i próbie zgubienia zagorzałych fanek,
które wynajęły taksówki i nas śledziły, dojechaliśmy bezpiecznie, bez
obserwatorów do miejsca zamieszkania. Wyjęliśmy bagaże, pożegnaliśmy się z
managerem i poszliśmy do środka. Przywitali nas pozostali śmiejąc się,
przytulając, czyli jednym słowem witając się z nami ciepło. Przytuliłem
wszystkich, by lidera zostawić sobie na koniec. Podszedłem do niego powoli,
obejrzałem się czy przypadkiem nikt nie widzi, po czym objąłem go w pasie i
przytuliłem mocno do siebie. Odwzajemnił uścisk, ale lekki. Taki jakim
obdarowuje każdego. Zmarszczyłem brwi i szepnąłem mu cicho na ucho ,,
Hyuuuuuung ~ ‘’, owiewając przy okazji jego szyję ciepłym oddechem. Czułem jak
przez jego ciało przebiegają dreszcze. Na moich ustach pojawił się przebiegły
uśmieszek. Już chciałem zrobić coś więcej, ale usłyszałem nawoływania z salonu.
Odsunąłem się od niego i ruszyłem w owym kierunku, zostawiając go w delikatnym
osłupieniu.
Po
omówieniu paru spraw, obgadania wszystkiego, rozeszliśmy się do pokoi, by się
rozpakować. Poukładałem ubrania na wolnych półkach w szafie, iPada ze
słuchawkami odłożyłem na stolik nocny obok łóżka, torby położyłem na szafę i
ogarnąłem kosmetyki. Wskoczyłem pod prysznic, by się odświeżyć, założyłem
czarną bokserkę, fioletowe rurki i czarne conversy. Wyszedłem z łazienki z
ręcznikiem przewieszonym przez ramię, mokrymi włosami, z których wciąż
skapywała woda i skierowałem się prosto na swoje łóżko, gdzie chwilę później
usadowiłem swoje szanowne cztery litery. Zamknąłem oczy i zacząłem obmyślać
swój diabelski plan zdobycia serca Joonmyeona. Wtem poczułem czyjeś ręce na swoich
barkach chwytające materiał ręcznika, następnie ową rzecz lądującą na mojej
czuprynie i ciepły oddech owiewający moją małżowinę uszną.
-
Przeziębisz się, jeśli będziesz dalej tak siedział ..
Otworzyłem
gwałtownie oczy. Suho. Był tak blisko. Milimetry dzieliły nasze usta od
zetknięcia się w jedność. Nie patrzył w moje oczy. Był skupiony na wycieraniu
moich włosów, lecz mówił dalej :
-
Chodź na dół. Kyungsoo przygotował śniadanie, potem jedziemy do wytwórni na próbę
i wracamy dopiero w nocy. Trzeba przygotować się do upragnionego przez fanów
comeback’u.
W
końcu skupił swój wzrok na moich oczach. Uśmiechał się delikatnie. Sunąłem
spojrzeniem po całej jego buzi, aż zatrzymałem się na wargach. Podniosłem rękę
i dotknąłem ich, przejeżdżając kciukiem w tę i we tę. Zastygł w bezruchu,
czekając na to co się wydarzy. Uśmiechnąłem się w duchu, po czym przybliżyłem
się do niego, nie pozostawiając żadnej przestrzeni między naszymi ustami.
Chwyciłem go za podbródek i zacząłem czule muskać jego wargi. Patrzył na mnie z
wytrzeszczem – nie wiem czy nie większym od D.O – próbując w tym samym czasie
odsunąć się ode mnie. Nie dałem mu tej szansy i puściłem dopiero wtedy, gdy
usłyszałem dźwięk przekręcanej gałki w drzwiach. Oblizałem zadziornie swoją
dolną wargę i spojrzałem na chłopaka. Upadł na tyłek i tak siedział z ogromnym
zdziwieniem na podłodze. Przeniosłem wzrok z niego na osobę stojącą w drzwiach.
Ujrzałem w nich Kyungsoo z chochlą i różowym fartuszku, przewiązanym w pasie.
Roześmiałem się, gdy ten oznajmił jak gdyby nigdy nic, że jedzenie gotowe i
schodzić się, póki jest ciepłe i nietknięte. Skinąłem mu głową, wstałem i
podniosłem WCIĄŻ osłupiałego lidera do pionu.
-
Wiedz, że to jeszcze nie koniec Hyung ..
Owiałem
jego policzek ciepłym oddechem i ruszyłem z bananem na buzi do kuchni.
Zjedliśmy w całkiem dobrym czasie, spakowaliśmy się i ruszyliśmy do wytwórni.
PARĘ TYGODNI PÓŹNIEJ – COMEBACK
Po tygodniach ciężkiej harówy, załamań, depresji, wsparciach ze
strony bliskich oraz fanów, udało nam się w końcu dotrwać do naszego powrotu.
Wszystko było znakomicie przygotowane: my, choreografia, ekipa, scena, bilety
rozeszły się nim ktokolwiek zdążył mrugnąć. Byliśmy podekscytowani, tak że
chyba żaden z nas nie zmrużył oka w nocy. Chodziliśmy w tę i z powrotem
podenerwowani. Każdy na swój własny sposób próbował się lub drugą osobę
uspokoić.
Stałem za sceną i przypominałem sobie kroki, gdy w pewnym momencie
rozległ się głos mówiący, że za 10 minut rozpoczynamy. Wziąłem parę głębszych
oddechów i rozejrzałem się dookoła. Chłopaki gadali ze sobą jak najęci,
niektórzy próbowali podejrzeć jak wielką publiczność udało się zgromadzić – i
nie mogliśmy wyjść z podziwu jak wiele osób przyszło na nasz koncert. Wszystkie
trybuny, miejsca były zajęte. Nie było widać, by cokolwiek pozostało wolne.
Trwały ostatnie przygotowania na scenie: reflektory, muzyka, klapy. Zwołali nas
do ostatniej przemowy. Dołączyłem do zespołu, uścisnęliśmy się, wysłuchaliśmy
dodatkowych porad dotyczących układu tanecznego od choreografów, rad od naszych
sunbae i życzeń wzmacniających od naszego Papy SM – Lee Soo Mana. Rozległ się
dzwonek oznajmiający rozpoczęcie. Wyciągnęliśmy ręce, krzyknęliśmy ,, HWAITING!
‘’ i ustawiliśmy się szybko na swoich pozycjach. Muzyka zaczęła grać, kurtyna
się uniosła, a my wystartowaliśmy wraz z piskiem milionów stęsknionych fanów.
PO UDANYM
COMEBACKU – DOM EXO
Impreza trwała w najlepsze. Wszystkie zespoły z SM Entertainment
przyszły się bawić. Zasłużyliśmy. Występ był kosmiczny, z wielkim rozmachem.
Wszyscy świetnie się bawili, publika porwała się w rytm najnowszych piosenek,
skakała, krzyczała, piszczała. Czuliśmy, że są z nas dumni. Tyle czekali na
nasz powrót. W końcu spełniliśmy ich marzenie. Wszyscy byli szczęśliwi oprócz
mnie. Brakowało mi tylko jednej rzeczy, a właściwie osoby do pełni bycia
szczęśliwym. Aktualnie spoglądałem tęsknym wzrokiem za Suho, który bawił się w
najlepsze z Sehunem i Sunny. Zacisnąłem rękę w pięść, powstrzymując się od
przywalenia w coś. ,, Chwila moment. Jest
impreza. Teraz może mój plan wypalić.. Tak. Załatwię to jak najszybciej..
Junmyeon.. strzeż się.. ‘’. Szyderczy uśmiech wypełzł na mą twarz.
Czekałem chwilę, aż koreański lider oddali się do kuchni po coś do picia.
Rozejrzałem się uważnie, a nie widząc nikogo w pobliżu, schwyciłem go za
nadgarstek i pociągnąłem na górę do naszego pokoju. Wepchnąłem go do środka,
wchodząc szybko za nim i zamykając drzwi na zasuwę. Odwróciłem się w jego
kierunku i zacząłem kroczyć ku niemu. Chłopak przyglądał się nie wiedząc o co
chodzi.
- O co chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi.
- Hahaha, a tak poważnie? Jak masz coś do powiedzenia to
streszczaj się. Jesteśmy w sumie gospodarzami i trzeba się zająć gośćmi, by
niczego im nie brakowało.
- A może byś tak się mną zajął, co?! W sumie to ja też jestem
Twoim gościem, więc powinieneś trochę swojej uwagi mojej osobie poświęcić! Ale
nie! Bo wolisz się zabawiać z innymi..
Zacisnąłem ręce w pięści, lecz szybko je rozluźniłem. Popchnąłem
chłopaka na łóżko i przypiąłem jego ręce kajdankami, które wyjąłem z szuflady -
do poręczy łóżka. Spojrzał na mnie zszokowany, otwierając usta i je zamykając.
- C-Co Ty robisz Lay?
- Masło.
Miałem po dziurki w nosie odpowiadania na jakieś beznadziejne
pytania. Wolałem przejść do rzeczy. Czekanie mnie wykończyło. Owszem, jestem
osobą cierpliwą, ale też posiadam swoje granice.. Granice, które właśnie się
skończyły. Jednym, mocnym szarpnięciem zerwałem z niego białą koszulę i
rzuciłem ją poza zasięg łóżka. Położyłem ręce po obydwu stronach głowy
chłopaka, patrząc jednocześnie w jego ciemne oczy. Nie chrzaniąc się długo,
schyliłem się i musnąłem początkowo delikatnie wargi chłopaka. Nie widząc
żadnej reakcji, pogłębiłem pocałunek pieszcząc jego wargi swoim językiem. Nadal
żadnego ruchu z jego strony. Przyjrzałem się mu się uważnie; przyśpieszony
oddech, zamknięte oczy i usta. Położyłem rękę na jego sercu, czując szybkie
bicie. Zmarszczyłem brwi. Chwyciłem w stalowy uścisk jego podbródek,
jednocześnie otwierając jego buzię. Wkradłem się szybko do środka językiem i
zacząłem penetrować dokładnie jego wnętrze. Rękoma zjechałem do sutków, które
znalazły się w moich rękach. Ciągnąłem je na razie lekko, masowałem i
ugniatałem. Nic. Zero jęków, zero szamotaniny. Zsunąłem ręce na jego żebra.
Wiedziałem, że ma łaskotki. Zacząłem go podszczypywać, łaskotać by usłyszeć
chociażby jego śmiech. Długo czekać nie musiałem. Począł się wiercić i usiłował
zdusić śmiech. Kontynuowałem. Nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Wił się pode
mną ze śmiechu. Wykorzystałem ten moment i nachyliłem się nad jego ustami,
szepcząc cicho:
- Jeśli nie zaczniesz współpracować to obiecuję, że skrzywdzę Cię
tak, że nie będziesz mógł chodzić i tańczyć przez najbliższy tydzień..
Spojrzał się na mnie zszokowany, ale pokręcił głową.
- Nie dajesz mi wyboru..
Naprawdę miałem dość cackania się. Ostrzegałem. Nie to nie. Jak
będzie boleć to niech nie przychodzi skarżyć. Rozpiąłem mu spodnie i ściągnąłem
je wraz z bokserkami w.. jednorożce? No.. okej.. ,, Zaraz, zaraz! To moje gacie! Kiedy on mi je zwinął? ‘’.
Spojrzałem na niego w zamyśleniu, a ten obserwując to co robię, następnie na
całą sytuację.. spalił buraka.
- T-To nie to c-co myślisz..
- Skąd wiesz co myślę?
- Ja tylko je pożyczyłem!
- Ale akurat moje ulubione?! To limitowana edycja!
- … . Jak majtki mogą być limitowaną edycją?
- … mogą być...
- Rozwiąż mnie Lay… Proszę… Porozmawiajmy na spok…
- Tu nie ma co rozmawiać! Kurde! Dlaczego nie możesz pojąć, że mi
na Tobie cholernie zależy?! Że chcę być przy Twoim boku szczęśliwy… z Tobą
szczęśliwy! Co Ci przeszkadza w mojej osobie? Jestem aż tak paskudny? Jestem
namolny? Co jest ze mną nie tak do cholery jasnej?!
- Najpierw mnie uwolnij to Ci odpowiem..
Siedząc mu na nogach, spojrzałem na jego ręce skute kajdankami.
Przełknąłem ślinę i wielką gulę w gardle. Po chwili, bardzo powoli sięgnąłem do
szafki nocnej po kluczyk i rozkułem chłopaka. Schowałem rzeczy z powrotem do
miejsca, w którym były nim je wyjąłem. Siedziałem wciąż na nim i patrzyłem jak
się podnosi do pół siadu.
- To nie z Tobą jest coś nie tak. Jesteś piękny. W każdym calu.
Uwielbiam Twój uśmiech, jestem szczęśliwy widząc Twoje szczęście i Ciebie
przede wszystkim. Nic mi w Tobie nie przeszkadza.. Ja.. Ja po prostu się boję
co powie wytwórnia, zespół i inni..
- Przejmujesz się innymi, gdy jesteś nieszczęśliwy? Jeśli im na
Tobie zależy do guzik będą mieli do powiedzenia. Pozostanie im życzyć
szczęścia. Nie mają prawa wpierniczać się w cudze sprawy sercowe. Serce nie
sługa.
- Wiesz.. Masz rację. Chcę spróbować. Chcę być szczęśliwy. Chcę
spędzić z Tobą ten wieczór, później zejść (albo i nie) na dół i bawić się dalej
w Twoim towarzystwie. Chcę poczuć się kochanym.. i ważnym dla kogoś kto mnie..
Nie dałem mu dokończyć. Wpiłem się gwałtownie w jego usta,
obejmując go za kark i przyciągając do siebie. Poczułem jego ręce na swoich
biodrach, a później plecach. Całowałem go z początku lekko chaotycznie, lecz
szybko pocałunki przerodziły się w czuły i pełen miłości, pożądania gest
oddania. Przejechałem parokrotnie językiem po wargach lidera, chcąc dostać się
do ciepłego wnętrza jego jamy ustnej. Długo czekać nie musiałem. Z chęcią
zaprosił mnie do środka, by po chwili nasze języki zaczęły gimnastykę.
Zsunąłem powoli ręce z jego karku, kierując je w stronę klatki
piersiowej chłopaka. Palcami zahaczyłem o sutki, które zacząłem męczyć.
Ciągnąłem je delikatnie i masowałem na przemian. Czułem jak lider wierci się
niespokojnie, co sprawiało, że ocierał się swoim gołym kroczem o moje. Chciałem
być twardy i nie dać po sobie poznać, że jest mi przyjemnie. Siłą woli
wstrzymywałem się od wydania jęku. Całkiem nieźle mi to wychodziło, natomiast
chłopak uległ i zajęczał między naszymi pocałunkami. Mimowolnie na moich
wargach pojawił się uśmiech. Zszedłem pocałunkami na linię szczęki, składając
na niej drobne muśnięcia, następnie na szyję, gdzie zaznaczyłem go jako swoją
własność, pozostawiając trzy małe malinki, składające się w serduszko.
Przyjrzałem się uważnie swemu dziełu, które chwilę później ucałowałem.
Słyszałem jak Suho wydaje z siebie ciche pomruki zadowolenia. ,, No proszę, proszę. Po dobroci to mruczy,
ale jak coś siłą się robi to nie łaska.. ‘’. Stłumiłem śmiech i przeniosłem się na jego
pierś, tym samym zsuwając się z jego nagich nóg w dół. Obsypałem jego klatkę
piersiową czułymi całusami, by chwilę później zaopiekować się należycie jego
twardymi sutkami. Lizałem je, podgryzałem, słysząc raz po raz głośniejsze
stęknięcia. Czubkiem języka skierowałem się ku jego brzuszkowi, podbrzuszu i
innych ciekawych części ciała. Położyłem rękę na jego kroczu, aż poczułem pod
dłonią nagiego przyjaciela lidera. Wziąłem go w rękę i przyjrzałem mu się
uważnie. Dumnie się eksponował, pokaźnych rozmiarów, zadbany. Wygiąłem kącik
ust w geście uśmiechu, wysunąłem język i zacząłem pieścić główkę jego
narzędzia. Znaczyłem go dokładnie, wszędzie pozostawiając swoją ślinę. Kciukiem
drażniłem górę, a językiem dół, jeżdżąc w górę i w dół. Słyszałem jęki i
pomruki z góry. Starszy począł wiercić biodrami.
- P-Przestań się bawić Laaaay.. ~
- Ja się nie bawię. Ja pracuję.
Zacząłem poruszać ręką wzdłuż członka chłopaka. Nachyliłem się nad
nim i wziąłem go całego do ust. Poczułem rękę Suho na swojej głowie, który
docisnął ją do swego krocza, powodując, że miałem całego jego przyjaciela w
ustach i gardle. Próbowałem się nie udusić. Wpierw pieściłem go językiem,
później podgryzałem delikatnie swoimi ząbkami, a następnie dołączyłem wargi.
Przyśpieszyłem ruchy ręki i języka. Suho poruszał biodrami, wpasowując się w
mój rytm. Moją głowę wciąż przyciskał do siebie. Czułem jak członek obija mi
się o gardło, jak pulsuje. Jeszcze chwila i wiedziałem, że starszy dojdzie.
Czułem to wyraźnie, dlatego siłą odepchnąłem się i podciągnąłem w górę do ust
partnera. Wpiłem się w nie gwałtownie, nie dając chłopakowi dojść do słowa.
Ręką wciąż go stymulowałem, nie chcąc by opadł lub coś w ten deseń. Oderwałem
się na moment, by ściągnąć z siebie wszystkie ciuchy, które miałem na sobie. W
pokoju było duszno, jednocześnie gorąco. Okno było zamknięte. Nikt z nas nie
raczył się podnieść i otworzyć go..
- Przepraszam, ale nie dam rady dłużej się powstrzymywać.. Za
długo już na ten moment czekałem..
Ucałowałem delikatnie usta chłopaka, który odwzajemnił gest. Nie
przerywając pocałunku, sięgnąłem do tej samej szuflady co poprzedni, by wyjąć
lubrykant. Rozprowadziłem trochę żelu arbuzowego na swoim członku, a tubkę
zrzuciłem z łóżka, by nam nie przeszkadzała. Nie bawiąc się dłużej,
nakierowałem się na wejście chłopaka i bez żadnych uprzedzeń, wszedłem w niego
gwałtownym ruchem, aż do końca. Suho krzyknął i jęknął jednocześnie z bólu.
Zostałem w nim na chwilę i przytuliłem go do siebie, by się przyzwyczaił. Ręce
zawiesił na moim karku, gdzie później wpił się swoimi pazurami w moje plecy,
zostawiając na nich zapewne czerwone pręgi.
- Przepraszam.. Liderze..
- N-Nic się nie s-stało.. ale trochę aż za bardzo.. z-zabolało..
Kontynuuj..
Nie musiał dwa razy powtarzać. Na początku powoli i ostrożnie
począłem się w nim poruszać, by ból przeminął. Czekałem grzecznie, aż chłopak
da znak, że może do lepszej części przejść. Już po paru pchnięciach, usłyszałem
tuż przy uchu kuszące mruczenie. Stłumiłem uśmiech i przyspieszyłem ruchy
bioder. Jedną ręką podparłem się tuż przy głowie chłopaka dla utrzymania
równowagi, a w drugą chwyciłem pobudzonego i nabrzmiałego przyjaciela
Junmyeona. Stymulowałem go cały czas bez przerwy, czując na palcach
pozostałości po mojej ślinie, która nadawała fajnego poślizgu. Chłopak zsunął
ręce na moje barki, następnie chwytając moje policzki i czule wpijając się w
moje napuchnięte wargi. Wdarł się do środka swoim mięśniem i penetrował
dokładnie moją jamę ustną. Dodatkowo pojękiwał mi do ust. Czułem, że jestem na
granicy wytrzymałości. Wysuwałem się z niego i wchodziłem za każdym razem
jeszcze głębiej, jak najdalej, do końca. Uke jęczał głośno, wpierw zasłaniając
się, ale później na głos. I tak by nas nie usłyszeli. Cały dom trząsł się w rytmach
piosenki zespołu TVXQ! – Keep you head down.
- N-N.. L-aaaaaaaaaay…!
Zareagowałem z opóźnieniem, czując jak chłopak zaciska swoje
wnętrze na moim penisie. Dosłownie parę sekund później, doszliśmy w tym samym
momencie. Wypełniłem jego wnętrze swoją biała cieczą podwójnie, a on narobił na
nasze brzuchy i pościel. Wysunąłem się z niego powoli i opadłem obok jego
spoconego ciała. Dyszeliśmy ciężko, próbując nadać normalny rytm naszym sercom.
Wtuliłem się w jego bok, opierając głowę na piersi, a ten w zamian objął mnie w
pasie.
- Idziemy na dół?
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Chyba Cię pogrzało. Zmęczony jestem, a poza tym, nie chcę by
ktoś dotykał tego pięknego ciała..
- Oj przestań.. nie jest wcale takie piękne..
- Właśnie, że jest!
- Nie jest!
- Dla mnie jest!
- No to dla Ciebie..
- Nie kłóć się i oddaj mi moje gacie z jednorożcem..
- Chciałbyś..
- Suho no!
- Ciiii.. ~