KaiHo
POV: Suho
Słów: 6 155
Rodzaj: troszkę seksu, delikatny fluff
-
Za pięć minut chcę was widzieć na siłowni przebranych i gotowych do ćwiczeń! –
Wrzask trenera rozniósł się po korytarzu szkolnym. Dmuchnął parę razy w gwizdek
i wrócił do swojej kanciapy grać zapewne w pasjansa.
Westchnąłem cicho i zamiast ruszyć za swoją
grupą, udałem się do jego gniazdka. Zapukałem cicho i po zdenerwowanym ,,
proszę ‘’, wślizgnąłem się do środka.
-
Czego chcesz Joonmyeon? Kolejne zwolnienie? Nóżki czy rączki tym razem bolą? A
może móżdżek? Chory na głowę jesteś chłopie? – Warknął pod moim adresem i
zaprzestał nerwowego klikania myszki. Spojrzał na mnie gniewnie, a nie chcąc
zdradzić żadnych emocji, zacisnąłem pięść.
-
Mam zwolnienie z ciężkich ćwiczeń. Uszkodziłem sobie nadgarstek… - Oczywiście
nie dane mi było dokończyć.
-
Za dużo lodów się robiło to się teraz cierpi. Ale to nie jest żadne
wytłumaczenie! – Walnął pięścią w biurko i łypnął na mnie spod byka.
-
Wiem, że chciałby Pan, ale to nie… - Ponownie moje słowa zostały przerwane,
lecz tym razem przez skrzypiące drzwi, które ktoś otworzył.
Odwróciłem się w owym kierunku i ujrzałem mojego
chłopaka, Jongina. Posłał ledwo widoczny uśmiech w moim kierunku, a następnie
całą swą uwagę skupił na trenerze. Bądźmy szczerzy; nie wiem jakim cudem, ale
Jongin jest pupilkiem wuefisty. Prócz jeżdżenia na różne turnieje,
reprezentowania szkoły jako główny napastnik w piłce nożnej, zdobył
przychylność nie jednego, a nawet wszystkich nauczycieli, którzy nas uczą, jak
i tych, którzy nie mają z nami nic wspólnego.
-
Prze Pana. Nie mogę ćwiczyć, bo nadwyrężyłem sobie nogę… - Jęknął cicho, łapiąc
się za kolano, jednocześnie jakby chcąc pokazać, że nie żartuje. – Ale
zapomniałem zwolnienia lekarskiego...
-
Nie przejmuj się Kai! Posiedzisz w szatni, pouczysz się na kolejną lekcję.
Zasłużyłeś na odpoczynek po wczorajszej wygranej! – Trener wstał i wyszedł zza
biurka, podchodząc do ciemnowłosego i klepiąc, nie, właściwie to waląc go w
plecy. Jongin skrzywił się i jak najzręczniej uciekł z zasięgu wielkich łap
mężczyzny. – Idź do szatni.
-
A co ze mną? – Odezwałem się cicho, machając ręką i dając znać, że wciąż tu
jestem.
-
Jak to co? Nie obchodzi mnie Twój nadgarstek, marsz się przebrać! To liceum, a
nie przedszkole do cholery! – Zwrócił się ku mnie i zmierzył wzrokiem od stóp
do głów.
-
Czy Suho mógłby ze mną posiedzieć w szatni? Po wuefach mamy biologię i
sprawdzian, a ja jednego z działów nie rozumiem. Suho jest świetny z biologii i
chciałbym, by mi wytłumaczył pewne rzeczy. – Spod drzwi rozległ się głos
młodszego, a ja w duchu mu podziękowałem.
- Ach, ach! Nie broń go! Wytłumaczy Ci w czasie
przerwy.
-
Czyżby Pan zapomniał o słowach Pani Jang? Jeśli nie zaliczę tego sprawdzianu
przynajmniej na cztery to mogę się pożegnać na miesiąc, ba! Nawet do końca roku
szkolnego z piłką nożną i jakimikolwiek turniejami! – Klasnął w dłonie jak małe
dziecko i z głupim uśmieszkiem, patrzył na nerwowe zachowanie trenera Kanga.
-
A niech to! Zapomniałem o tej podstępnej babie! Dobra! Suho grzejesz ławę! Ale
ani mi się ruszyć z tej szatni, rozumiesz?! – Pogroził mi palcem przed nosem i
wygonił nas do przebieralni.
Roześmiałem się wesoło, gdy zamknęły się za nami
drzwi od kanciapy trenera i chwyciłem dłoń chłopaka. Odwrócił się w moim
kierunku, przypierając mnie do ściany i składając na moich wargach motyli pocałunek.
Oczywiście odwzajemniłem go, ale szybko odepchnąłem od siebie ciemnowłosego,
nie chcąc zostać przyłapanym.
Kroki zaniosły nas do szatni, z której wychodziła
cała grupa; zwarta i gotowa… w mniejszej części gotowa - do wycisku.
Odczekaliśmy te parę minut na dzwonek, który ślamazarnie zadzwonił po niecałych
dziesięciu minutach. Rozłożyliśmy materac, który podpierał samotnie ścianę i
położyliśmy się na nim. Użyłem ramienia Jongina jako poduszki i mruknąłem cicho
pod nosem.
-
Naprawdę coś Ci się stało w nogę? – Spojrzałem na niego z boku i zsunąłem rękę
z jego brzuszka do nogi, który była ponoć chora.
-
Pewnie, że nie. Po prostu nie chciało mi się ćwiczyć. – Położył się na boku,
twarzą w moim kierunku i musnął swymi ciepłymi wargami moje czoło. Przymknąłem
oczy, rozkoszując się nawet najmniejszym dotykiem z jego strony. – Suho…
-
Hm…? – Mruknąłem cicho i wtuliłem się w niego bardziej, rękę tym razem kierując
w kierunku jego krocza.
-
Jesteśmy sami… resztę dokończymy u mnie, co Ty na to? – Pochwycił płatek mojego
ucha między swoje kły i zagryzł je lekko, powodując, że z mojego gardła wydobył
się cichy jęk. Przycisnąłem rękę do jego krocza, masując twardniejącą męskość
przez materiał spodni.
-
Znowu masz chcicę.
-
Nie przeszkadza Ci to.
-
Za dobrze mnie znasz.
-
Nie prawda. Wciąż Cię poznaję.
-
W sumie racja, ale nikt nas tu nie przyłapie? Co jak któryś tu przylezie? Albo
co gorsza trener? – Wsunąłem rękę za materiał jego spodni, jak i bokserek,
przejeżdżając palcami po całej długości jego przyrodzenia.
-
Powiem grzecznie: Możesz patrzeć, ale nie dotykać. – Roześmiał się i położył na
plecach, chwilę później podpierając się na przedramionach. – Ale proszę przejdź
od razu do rzeczy. W domu pobawimy się w kotka i myszkę.
Podniosłem się niechętnie, woląc raczej pozostać
w pozycji leżącej, ale jak potrzeba to trzeba ją załatwić. Bez niepotrzebnych
wstępnych gierek, zsunąłem mu spodnie wraz z bielizną i od razu pochwyciłem w
swoje ręce jego przyrodzenie, wprawiając je w monotonny ruch poruszania. Schyliłem
się i językiem zacząłem zataczać kółka na czubku główki, od czasu do czasu
wwiercając język w dziurkę i wywołując drgania ciała chłopaka. Często to robił
zamiast jęczenia, ale wciąż wiedziałem, że mu się to podoba.
-
Z-zaczekaj…
-
Hę? – Podniosłem głowę i spojrzałem na niego głupkowato.
-
Nie może być tak, że tylko Ty mnie zaspokajasz. Daj tu swoje nogi. – Poklepał
miejsce obok siebie, a ja dopiero po chwili skojarzyłem o co mu chodzi.
Ułożyliśmy się w pozycji 69 na boku i teraz każdy
każdego zaspokajał. Pieściłem rękoma i językiem jego penisa, od czasu do czasu
używając zębów do podroczenia się. Nie zdziwiłem się, gdy Jongin po prostu
kopiował moje ruchy jak ninja. On to miał lepiej. Potrafił tłumić te cholerne
jęki, a jak już to cicho je wydawał, a ja? Zaciskałem mocno ręce, nie zdając
sobie sprawy, że zadaję ból ukochanemu. Cóż… ręce wciąż były na jego
przyrodzeniu. Ale do wesela się zagoi.
Zacząłem ściskać jego jądra, nie pozwalając by
sobie odpoczywały i przyśpieszyłem ruchy każdej kończyny, zaciskając oczy, by
nie zajęczeć na całe pomieszczenie w momencie szczytowania. Zsynchronizowaliśmy
się i osiągnęliśmy spełnienie razem. Przełknęliśmy to co mogliśmy i oboje się
skrzywiliśmy z powodu słonawego posmaku nasienia. Odruchem było roześmianie się
i przypieczętowanie wszystkiego czułym pocałunkiem.
Ubraliśmy się i posprzątaliśmy po sobie,
otworzyliśmy okno, by szatnia się wywietrzyła, a słysząc dzwonek, opuściliśmy
pomieszczenie, będąc cali w skowronkach i maszerując na biologię.
-
Jednego tylko nie rozumiem. – Rozejrzałem się dookoła i skupiłem swoją uwagę na
Jonginie.
-
Czego? – Mruknął ciemnowłosy, opierając się o ścianę.
-
Skąd trener wiedział od czego boli mnie nadgarstek? – Podrapałem się po karku,
w momencie kiedy przechodził obok nas obiekt rozmów. Rzucił nam przelotne
spojrzenie i szybko zniknął za zakrętem. Odwróciłem się w kierunku młodszego,
który wciągał mnie za plecak do sali. Nim się rozdzieliliśmy, usłyszałem na
odchodnym tylko jedno:
-
On zawsze nas podgląda.
OMO. paring z dupy, ale mi się podobało XD
OdpowiedzUsuńOesu...*.*
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taki paring i... łał. FAJNY xD
Krótka historia, która bardzo mi się spodobała. Piszesz lekko, więc też właśnie w ten sposób czytało się twojego ficka ;3 MIODZIO. Co do ostatniego zdania...
... leżę i kwiczę xD
Hwaiting!
~AVA