Typ: two-shot
Pairing: BangLo [Bang Yongguk x Zelo]
poboczne: DaeJae [Daehyun x Youngjae]
Rodzaj: angst, AU
Ostrzeżenia: przekleństwa
Ilość: 5 764
POV: Zelo
POV: Zelo
Od ponad dwóch lat uczęszczałem na kurs łucznictwa, posługiwania się bronią palną i szermierki. Pracowałem ciężko po to, by dostać się na najlepszą uczelnię i po to, by pokazać ludziom, że nie jestem słabą istota ludzką, która pragnie polegać tylko na innych. Miałem dość ciągłego powtarzania i pouczania mnie, co mogę robić, a czego nie powinienem. Mimo swojego wzrostu, który w niektórych przypadkach stanowił dość spory problem, udało mi się przetrwać najtrudniejsze treningi. W szkole nigdy nie uprawiałem żadnego sportu. Owszem, miałem z nim styczność na lekcjach wychowania fizycznego, ale poza szkołą jedynym moim sportem było granie na konsoli lub komputerze. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że moja kondycja w porównaniu do kondycji innych, wyższych ludzi jest żałosna, ale przecież jakimś cholernym cudem udało mi się osiągnąć jedną z trzech najlepszych ocen w klasie na zakończenie. Tak, to jest sukces. Szczególnie w moim wykonaniu.
Zarywałem noce byleby tylko nauczyć się wszystkiego na temat danej broni, każdej możliwej sztuczki, uniku czy obezwładnienia przeciwnika. Zależało mi na tym, by wszystko było perfekcyjnie dopasowane i wyćwiczone, by koledzy z „kursu” byli ze mnie zadowoleni, że nie trafił im się żaden imbecyl, a ktoś, kto potrafi postawić na swoim.
***
Zmierzałem właśnie w kierunku hali treningowej, gdy tuż obok mnie przebiegło paru początkujących uczestników, pokrzykując coś do siebie w pośpiechu. Moim uszom nie mogło nic umknąć, szczególnie jeśli pośród całego tego ich bełkotu wychwyciły słowo pojedynek. Zaintrygowany przyśpieszyłem kroku, by chwilę później znaleźć się w środku na ławce i słuchać przemowy lidera.
- Jak wiecie, co roku urządzane są pojedynki sprawdzające umiejętności nowych zawodników. Przewidywane są jak zwykle trzy kategorie: łucznictwo, szermierka i broń palna. W łucznictwie wystartuje Thunder, w szermierce Amber, a strzelaniu z broni palnej... Zelo. – Wypowiadając mój pseudonim , Himchan spojrzał na mnie znacząco i wrócił do dalszej przemowy. Szczerze? Nie zrozumiałem o co mu chodzi. – Wszyscy znamy Blokersów. Zawsze, kiedy tylko mogą, kantują w ostatniej konkurencji. Pamiętajmy, by uważać na siebie. Pięć lat temu straciliśmy jednego z dwóch najlepszych zawodników. Był to dla nas ogromny cios, szczególnie dlatego, że Youngjae był dla nas jak brat. Był legendą wśród strzelców. – Spuściliśmy głowy, przykładając pięści do serca, uderzając się w pierś dwa razy, unosząc ją do ust, by delikatnie ucałować i ukazać znak pokoju jako symbol oddania i hołdu.
***
Pięć lat temu…
- W porządku panowie. Gramy fair, bez agresji. Niech wygra lepszy. Zaczynamy! – Głos sędziego zamilkł, a jego miejsce zastąpił donośny dźwięk gwizdka, dający znak rozpoczęcia ostatniej, najważniejszej, rozstrzygającej wynik konkurencji.
W powietrzu dało się słyszeć pierwsze odgłosy strzałów skierowanych w kierunku ruchomych planszy. Każdy z zawodników starał się trafić w jak najwyższe notowanie, które znajdowało się na sercu. Youngjae i Daehyun szli łeb w łeb. Nikt nie chciał przegrać, ale też nie spieszyło im się specjalnie do zwycięstwa. Nie wiedzieć czemu wyglądało to jakby Daehyun chciał dać przewagę przeciwnikowi. Nie wiedzieć czemu, odpuszczał jakby tracił siły, bądź chęci na dalszą walkę. Zostało dosłownie parę sekund i dziesięć punktów dla Shadowsów, by zdobyć mistrzostwo dzielnicy.
Daehyun tylko czekał, aż Youngjae strzeli i zakończy cały ten beznadziejny pojedynek. Nie chciał się mierzyć z ukochaną osobą, ale jak na złość lider go wystawił. Doskonale wiedział, gdzie chłopak ma słabość i jak uderzyć w czuły punkt. Właśnie dlatego nic nie robił, nie próbował prześcignąć ukochanego w wygraniu pojedynku. Czekał tylko na ten cholerny koniec.
- Cholera jasna, Daehyun! Co ty wyrabiasz?! Strzelaj w to cholerne serce, a nie się cackasz jak panienka! – Wrzasnął Jongup, lider Blokersów. – Strzelaj albo ja strzelę!
Minęła dosłownie chwila nim Daehyun pojął znaczenie słów lidera. Spojrzał w jego kierunku, a widząc broń skierowaną na Youngjae, rzucił się w jego stronę w ostatniej chwili, by zdążyć zasłonić go własnym ciałem. To była dosłownie minuta, by uczestnicy zrozumieli co się właśnie stało. Głośny, pojedynczy huk sprawił, że wszyscy, jak jeden mąż poderwali się z siedzeń, by spojrzeć co się stało. Dwoje ludzi, jedno zszokowane i nie rozumiejące, co właśnie zobaczyło, drugie opadające z sił, ale w pewien sposób szczęśliwe, że mogło uratować najdroższą osobę.
W tym momencie czas przestał się liczyć. Ciałem Daehyuna momentalnie wstrząsnął porządny dreszcz, w kąciku ust pojawiła się ciemnoczerwona ciecz, która ciurkiem zaczęła spływać po podbródku, by znaleźć swą końcową ścieżkę na białej koszuli, tworząc plamę z krwi. Ostatkiem sił chwycił oszołomionego Youngjae za kołnierz koszuli i złożył delikatny pocałunek na jego wargach. Chwilę później jego ciało zaczęło drgać w potwornych konwulsjach, osuwając się na zimną posadzkę.
Youngjae zbyt wystraszony i sparaliżowany, patrzył jak jego ukochany wydaje z siebie ostatnie tchnienia życia. Ostatnie urywane oddechy, powoli stabilizująca się klatka piersiowa. Nie wiedział ile czasu minęło, gdy tak stał, ale wiedział, że miłość jego życia już więcej nigdy go nie przytuli, nie pocałuje, nie powita i nigdy się nie uśmiechnie na jego widok. W tej chwili przestało się wszystko dla niego liczyć. Cały świat dla niego przestał istnieć, otoczenie wyparowało, wszystkie dźwięki ucichły jakby ktoś go umieścił w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Był tylko on i jego ukochany. A raczej tylko jego ciało, które z każdą sekundą stawało się coraz zimniejsze. Poczuł jak po jego policzkach spływają pojedyncze krople łez. Nie kontrolował tego, nie mógł, nie chciał. Zacisnął powieki, starając się stłumić szloch. Przytknął rękę do buzi, zacisnął zęby, czując jak z pojedynczych łez tworzy się strumyk. Sapnął cicho, padł na kolana tuż przy głowie ukochanego i chowając twarz w dłoniach, wydał z siebie bliżej nieokreślony ryk, połączony z coraz bardziej narastającym szlochem.
Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, gdzie się obecnie znajduje. Wszystkie dźwięki powróciły z jeszcze większą siłą. Rozejrzał się dookoła załzawionymi oczyma. Parę osób wyskoczyło ze swoich miejsc, pędząc w kierunku lidera Blokersów, by jak najszybciej go powalić. Youngjae stwierdził, że to na nic. Przecież nie zwróci to życia Daehyunowi. Bezsensowna walka o nic. Nie chciał dalej żyć. Mógłby, ale nie chciał. Nie bez niego. Bez niego to jak bez nogi czy ręki, a nawet głowy. Bez niego… Nie miał serca. Nie widząc innego wyjścia, chwycił po broń trzymaną przez Dae. Wyciągnął ją z jego uścisku i przystawił do własnego serca. Spojrzał zamglonym wzrokiem ostatni raz w kierunku drużyny… i pociągnął za spust.
Ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz