niedziela, 24 lutego 2013


LEKCJA BIOLOGII


Rating : NC-17 , R
Pairing : ChanMin [Chanyeol x Xiumin]
Rodzaj : one-shot , yaoi , angst , fluff
Ilość : 19 485
Ostrzeżenia : przekleństwa
Opis : Chanyeol z powodu dłuższej nieobecności w szkole ma spore zaległości. Jest zdolnym chłopakiem, dlatego uratuje się ze wszystkich przedmiotów, prócz biologii. Przedmiot, którego najbardziej w świecie nie może pojąć. Na szczęście znajdzie się dobra duszyczka, która pomoże kochanemu koledze w ogarnięciu całej czarnej magii.
POV : Chanyeol

Wróciłem do szkoły w poniedziałek po prawie miesięcznej nieobecności. Nie mówiłem nikomu gdzie się wybieram, czy jestem chory, czy miałem wypadek. Milczałem jak zaklęty. Nie chciałem by ktokolwiek dowiedział się co się stało. Było mi trudno o tym myśleć, a co dopiero mówić. Przeżyłem to okropnie. Nie jadłem, nie piłem, sporo schudłem. Jesteście w stanie sobie wyobrazić wysoką tyczkę o wyglądzie chodzącego kościotrupa? Tak właśnie wyglądałem. Dodatkowo w ogóle nie sypiałem, co sprawiło, że pod moimi oczami pojawiły się ciemne worki jak u pandy. Nie byłem w stanie dobrze sypiać. Nie po tym co się stało. Co noc po tym zdarzeniu miałem koszmary. Wolałem już cierpieć na bezsenność niż co noc mieć jeden i ten sam koszmar. Ale pozwólcie, że powiem wam co się dokładniej stało.

Przed tragicznym miesiącem byłem stukniętym, energicznym uczniem rozsiewającym naokoło swoje szczęście jak przystało na Happy Virusa. Gadałem na wszystko i wszystkich jak najęty, cieszyłem się życiem, bawiłem, trenowałem swój rap i taniec, z którym kiepsko mi szło. Wszystko było jak sobie wymarzyłem. To całe szczęście nie potrwało tak długo. Skontaktował się ze mną przyjaciel mojego taty. To było dziwne. Po pierwsze nie wiedziałem skąd ma mój numer, a po drugie dlaczego do mnie dzwoni. Powiedział, że ma złą wiadomość i lepiej by było gdybym usiadł. Okej. Zacząłem się niepokoić. Usiadłem tak jak poradził, a to co usłyszałem chwilę później, sprawiło, że poczułem jak całe moje ciało sparaliżowało. Nie mogłem ruszyć ani głową, ani nogą, ani żadną inną kończyną. To nie mogło być prawdziwe. Nie, on musiał się mylić. To nie mogło chodzić o moich rodziców! Mówił, że ktoś podłożył ładunki wybuchowe w domu, że niby tata miał zadatki z mafią, że był hazardzistą i przegrał kasę, której nie chciał oddać. Ludziom znudziło się czekanie, tata nie wyrobił się w czasie, planowali tylko jego zabić .. nie wiedzieli, że prócz niego w domu jest jeszcze mama, brat i dziadkowie .. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Przyjaciel taty powiedział, że było by dobrze gdybym natychmiast przyjechał do domu .. , a bynajmniej do tego co z niego zostało.
Nie trzeba mi było 10 razy powtarzać. Zabrałem tylko jakieś ciuchy na przebranie, dokumenty, pieniądze i pojechałem jak najszybciej do ‘domu’. Dojechałem tam po godzinie taksówką. To co zobaczyłem .. przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nic z mojego rodzinnego domu nie zostało! Tylko gruzy i proch. Cały teren ogrodzony był taśmą policyjną, wszędzie były wozy strażackie, policyjne, karetki oraz karawany. Wynosili zwęglone ciała .. albo przynajmniej to co z nich zostało .. o ile coś z nich zostało .. Upadłem na kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Po moich policzkach pociekły łzy bezsilności. Nie wiem ile tak siedziałem, nie byłem w stanie się ruszyć. Z mojego gardła wyrwał się szloch, ktoś położył mi rękę na ramieniu, spojrzałem na tą osobę .. Park Ji Seok – przyjaciel taty, a obok niego ktoś ze służby pogotowia. Dali mi leki na uspokojenie, przyjąłem je. Zaprowadzili mnie do karetki, usadzili obok, przyszedł policjant i powiedział dokładniej to co się stało. Nic nie udało się uratować. Jedyne ciała, z których coś zostało to ciało brata i babci, tak sądzą .. ‘Wujek’ wziął mnie do siebie bym miał gdzie przenocować. Zaopiekował się mną wraz z żoną. Musiałem jeździć na komendę i wypełniać różne formalności. Potem byłem zobowiązany do przygotowania pogrzebu. Myślałem, że się nie stawię na pogrzebie. To było dla mnie za wiele. Miałem nogi jak z galarety, z twarzy przypominałem kościotrupa, nie spałem, nie miałem na nic chęci. Ale poszedłem. Uroczystość była perfekcyjnie urządzona. Wszyscy znajomi się stawili, przyjaciele z pracy rodziców, rówieśnicy brata .. i ja. Sam zostałem na świecie. Nie miałem już nikogo bliskiego. Przez całą ceremonię byłem wpatrzony w podłogę. W oczach wciąż miałem łzy, pojawiały się coraz nowsze, gdy stare spływały po rozpalonych policzkach. Ceremonia dobiegła końca, cały tłum poszedł za pięcioma karawanami na cmentarz .. złożyli rodzinę do jednego, wspólnego grobu .. sypałem ziemię na trumny .. złożyłem wieńce i dla każdego po jednej, czerwonej róży .. wygłosiłem mowę jacy byli wspaniali, kochający .. jak mnie wspierali w trudnych momentach .. mówiłem, a po policzkach spływały łzy .. w końcu nie mogłem dalej nic powiedzieć, gdyż przerwał mi szloch wydobywający się z gardła. Zasłoniłem oczy .. ale stałem tam. Zostałem do końca i dłużej, gdy już ludzie rozeszli się do domu. Po godzinie użalania się, rozpaczy .. wziąłem się w garść. Wiedziałem doskonale, że raczej nie uda mi się wybić całej mafii .. że nie ma sensu ich szukać. To takie nierealne .. Złożyłem rodzicom, bratu, dziadkom obietnicę, że stanę się lepszym bratem, dzieckiem, wnukiem .. Zdobędę w życiu to czego pragnę, a nawet więcej. Obiecałem im, że już więcej nie będę się smucić ..
Wróciłem do domu ‘wujków’ , podziękowałem im za opiekę i po miesiącu wróciłem do swojego mieszkania, które wynajmowałem. Spojrzałem w lustro .. i zatkało mnie. Nie, to już nie był ten sam Chanyeol. Wydoroślał, schudł i to cholernie. Zmienił się. Miałem weekend by wrócić do życia szkolnego. Przez ten czas starałem się wysypiać, dobrze odżywiać by przybrać na masie, wróciłem do trenowania rapu, ale taniec sobie na razie odpuściłem. I tak było do poniedziałku ..

Westchnąłem cicho i przekroczyłem teren szkoły. Nie chciałem się uśmiechać, pokazywać, że wszystko jest w porządku, ale nie miałem wyjścia. Widząc znajome twarze, na mojej buzi zakwitał wesoły banan, zagadywałem do ludzi, pytałem się co u nich i myślałem tylko o tym by jak najszybciej znaleźć się w klasie. Gdy tylko tam dotarłem, zająłem swoje miejsce na samym końcu przy oknie. Przygotowałem się do lekcji. Ludzie z klasy podchodzili do mnie zmartwieni, pytali się czy wszystko dobrze. Kiwałem głową, odpowiadałem, że wszystko świetnie z tym swoim happy virusowym uśmiechem.
Cztery pierwsze lekcje minęły spokojnie. Zdążyłem się przygotować do odpowiedzi i dzięki temu zarobiłem parę dobrych ocen. I na tym kończył się dobry dotychczas dzień. Na piątek lekcji była czarna magia, czyli biologia. Długo mnie nie było i dowiedziałem się, że tą lekcje mamy łączoną ze starszą klasą. Zająłem swoje miejsce, ale zostałem szybko przegoniony przez jakiegoś umięśnionego mutanta. Nie wiedziałem gdzie mam w takim razie usiąść i stałem jak ten kołek na środku klasy z nietęgą miną. Wszedł nauczyciel i z kpiącym uśmieszkiem patrzył na mnie. Wskazał miejsce koło jakiegoś niskiego chłopaka. Nie był z mojej klasy. Czyli był ze starszych. Powitał mnie ciepłym uśmiechem, a ja odwzajemniłem uśmiech. Mr. Song – nauczyciel biologii z jakichś niewiadomych przyczyn mnie nie cierpiał, a może i nienawidził. Nie wiem co mu zrobiłem, ale na każdej jego lekcji zawsze ja musiałem być odpytywany czy brany do trudnych zadań. Wiedział, że mam problemy z tym przedmiotem, a zastraszaniem mnie wcale nie pomagał. Gdy coś powiedziałem, zrobiłem źle – on musiał jakiś docinek posłać. Jakby nie mógł go dla siebie zatrzymać. Tak było i tym razem. Wywołał mnie do odpowiedzi, a ja powiedziałem mu, że nie było mnie miesiąc. Ten na to, że to mnie wcale nie usprawiedliwia i tratatata. Zaczął wymyślać niestworzone historie pod moim adresem, mówił na głos wszystko co myślał o mnie i patrzył mi się jeszcze w oczy z tym swoim chamskim uśmiechem. Na koniec dodał, że może zainwestowałbym w jakiegoś nauczyciela dodatkowego. Może on coś poradzi na moją głupotę. Stałem tam, pod tablicą .. zaciskałem dłonie w pięści. Tak wielką chęć miałem rzucić się na tego profesorka, dowalić mu .. ale nie mogłem. Nie mogłem, bo jeszcze większą chęć miałem uciec z klasy, ze szkoły, z tego kraju. Byle najdalej od tego .. tego .. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem czym prędzej z klasy. Nie wiedziałem gdzie iść. Udałem się na dach budynku, gdzie przychodziłem jak miałem problemy. Wyszedłem na chłodne powietrze i usiadłem na swojej ulubionej ławce. Miałem widok na całe boisko i na to co dzieje się poza terenem szkoły. Położyłem się na ławce, zamknąłem oczy, a spod moich powiek uciekły na wolność słone łzy. Nie mogłem się powstrzymać. I tak nikt tu nie przychodził, więc się nie przejmowałem .. do czasu. Poczułem nagle coś miękkiego na policzku, co chyba ścierało moje łzy. Podniosłem się gwałtownie i odwróciłem w kierunku osobnika. To tamten chłopak z biologii. Patrzył się na mnie zmartwiony. Wytarłem szybko łzy rękawem i spojrzałem w drugą stronę. Próbowałem coś powiedzieć, ale w gardle miałem ogromną gulę. Zamiast mnie, on się odezwał.

- Wiem, że to co powiem na nic się nie zda, ale proszę. Nie martw się. Nie przejmuj się Mr. Songiem. Wiem, że bywa strasznym chujem, ale .. – zaczął mówić nieznajomy, ale mu przerwałem.
- ALE?! Tu nie ma żadnego ‘ALE’ , gościu! Ten skurwiel uwziął się na mnie, po tym jak odkrył, że mam problemy z tym zasranym przedmiotem! Dręczy mnie odkąd pamiętam i nie daje mi spokoju! Kusiło mnie by iść do Dyrka, ale nie chcę wyjść na kapusia! A tym bardziej boję się, że mi nie uwierzy, a u Chuja miałbym do śmierci przejebane! – wydarłem się na niego, bo nie mogłem już tego znieść. Nagle cała złość i agresja zaczęły ze mnie wypływać wszystkimi otworami, którymi się tylko dało.
- Daj mi powiedzieć do końca .. – odparł tamten ze stoickim spokojem. Obserwował mnie uważnie, czułem to. Nie gapił się ostentacyjnie tylko tak po prostu, jakby z czystej ciekawości.
- Nie będę Cię słuchał jeśli masz mi gadać jakieś pierdolone tekst typu : ,, Daj mu szanse, bo coś tam! Pokaż mu to i tamto! Nie daj się sprowokować! ‘’ . Chuje, muje, dzikie węże! Za długo już trzymałem się, mam tego frajera serdecznie dość! I tak moje życie już nie ma sensu, a ten kutas mi tylko pogarsza sytuacje! – nie zdałem sobie sprawy, że krzyczę chyba na całe gardło. Prawdopodobnie słychać mnie było na boisku i poza szkołą, ale nie przejmowałem się. Chciałem dać upust złości, ale tak dużo we mnie jej było .. – MAM DOŚĆ TEGO PIERDOLONEGO NAUCZYCIELA, KTÓRY MYŚLI, ŻE Z POWODU STOPNIA NAUCZANIA MYŚLI, ŻE JEST JAKIMŚ PIERDOLONYM MISTRZEM I PĘPKIEM ŚWIATA!!

Nim się zorientowałem, ktoś powalił mnie na ziemię i zatkał moje usta ręką. To chłopak z ławki. Kręcił głową, chyba mu trochę nerwy puściły, ale uśmiechał się głupkowato. Przestałem się wiercić i uśmiechnąłem się również. Zabrał rękę z moich ust i pomógł mi wstać. Usiedliśmy z powrotem na ławce.

- Wiesz co? – zaczął tamten – Zanim połączono nasze klasy to byłem najlepszy w swojej. Facet nic do mnie nie ma, wprost mogę powiedzieć, że mnie uwielbia. Jeśli chcesz to z chęcią mogę Ci pomóc ogarnąć to co trzeba, a kurwa jak zobaczy, że już nie jesteś taki cienki to się ogarnie. Song jest głupi i myśli, że nie wiem jak daje się lekcje. Więc jeśli chcesz .. – nie dokończył, bo mu przerwałem.
- Chcę – bez zbędnych ceregieli i myśleń zgodziłem się.
- Świetnie. To co powiesz na to, że zaczniemy od razu dziś po szkole? Kończę po 7. Mr. Song skończył już lekcje, pójdę do Dyrka i poproszę o salę na korepetycje. Będę tam na Ciebie czekał. – uśmiechnął się. Musiałem przyznać, że miał naprawdę słodki uśmiech, a wyglądał wręcz uroczo gdy się uśmiechał. Podziękowałem mu.
- A tak przy okazji – odezwał się kolega – to jestem Xiumin. Ale bardziej znany jestem pod nazwą Baozi. – podał mi rękę. Uścisnąłem ją na znak powitania i odezwałem się już spokojniejszym, lekko zachrypniętym głosem.
- Chanyeol, ale wszyscy mówią mi Happy Virus.

I na tym na razie się skończyło. Przerwał nam dzwonek oznajmiający koniec długiej przerwy. Kiwnąłem mu i zapewniłem, że po lekcjach na pewno będę.

Na koreańskim siedziałem z głową w chmurach. Akurat mieliśmy luźniejszą lekcję, bo nauczycielka musiała coś w papierach załatwić, więc siedzieliśmy cicho, robiliśmy prace domową lub gadaliśmy cicho. Patrzyłem przez okno na chmury sunące spokojnie po niebie. Moje myśli skupiły się na Baozim.
,, Całkiem fajny typek jakby nie patrzeć. Od razu zaproponował pomoc, mimo że to dopiero pierwszy raz się spotykamy. Chyba .. zaraz .. nie widziałem go do tej pory w szkole, mimo że spędzam dużo czasu na korytarzach .. Może jest nowym uczniem, który się przeniósł, gdy mnie nie było? Albo byłem tak wpatrzony w kogoś innego, że jego nie zauważyłem? Ale mimo wszystko .. w końcu mogłem komuś powiedzieć co sądzę o Panu Songu-Pstrągu i ten ktoś o dziwo .. prawie podzielał moje zdanie .. ‘’ . Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie, aż poczułem dźgnięcie w bok. Spojrzałem nieprzytomnym spojrzeniem w bok i ujrzałem koleżankę z klasy. Zmrużyłem oczy. O nie. Tylko nie ta suka. Nigdy nie wiedziałem co ode mnie chciała, ale potem dowiedziałem się, że leci na dzianych, bogatych, popularnych ludzi. Zgrzytnąłem zębami i przybrałem wyraz poker face’a jak to robił jeden ze znajomych. Zaczęła mi o czymś trajkotać jak najęta. Nie widziała, że ją olewam? Naprawdę. Patrzyłem przed siebie i na zegarek odliczając minuty do dzwonka. Po 5 minutach, w końcu upragniony dzwonek zadzwonił oznajmiając koniec zajęć lekcyjnych. Wziąłem rzeczy i zaczekałem, aż wszyscy uczniowie wybędą z klas. Spokojnym krokiem ruszyłem do sali od biologii, gdzie już czekał Baozi. Wszedłem do klasy i zamknąłem za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się do niego i powitałem salutowaniem jak w wojsku. Roześmiał się na ten widok. Odstawiłem teczkę na jedno ze stanowisk, wyjąłem podręcznik i brudnopis. Usiadłem przy chłopaku i czekałem na instrukcje.

Przygotował mi gotowe notatki z ostatnich 2 tygodni bym poczytał co najważniejsze i się nauczył. Omówił je dokładnie, zrobiliśmy kilka zadań i przeszliśmy do dzisiejszego tematu, który był, a mianowicie : anatomia człowieka. Chcieliśmy użyć do tego kościotrupa, który służył jako rekwizyt, ale okazało się, że go nie ma. Potem pomyśleliśmy o manekinie, ale brakowało mu kilku narządów i kości. Westchnąłem cicho. Rozumiałem wszystko co mówił, oświecił mi umysł, pracowałem na najwyższych obrotach i w końcu zaczynałem pojmować co i jak, skąd się bierze. A teraz nie ma jak na złość na czym pokazać! Walnąłem pięścią w ławkę i spojrzałem na Xiumina, który spokojnie myślał nad czymś.

- Skoro nie mamy sztucznego manekina, to specjalnie się poświęcę i zostanę Twoim prywatnym. – puścił mi oczko, na co ja zarumieniłem się i odwróciłem wzrok.
- Dz–Dziękuję. – powiedziałem cicho.

Dyktował mi powoli to co miałem pokazać, aż doszliśmy do narządów wewnętrznych. Jak gdyby nigdy nic, zdjął z siebie koszulkę, a moim oczom ukazał się piękny widok. Może i nie miał wyrzeźbionego na perfekt ciała, ale to co miał nie było złe. Jego ciało odrobinę wyglądało jak u dziecka, ale mi to nie przeszkadzało. Miał delikatnie zrobiony brzuszek, jasną karnację i – przeniosłem wzrok z jego ciała na buzię – wspaniałe, czerwone usta .. // ,, Zaraz! O czym ja myślę?! Yeollie, weź się ogarnij! To chłopak .. piękny chłopak .. Yeollie, ogarnij, oga .. co z tego, że to chłopak?! Usz .. ‘’ . Wróciłem czym prędzej na ziemię. Kazał mi pokazać gdzie mniej więcej znajduje się wątroba, nerki, serce .. Przy ostatnim dotknąłem Jego prawej piersi, gdzie powinno znajdować się serce .. poczułem na swoim nadgarstku jego ciepły, delikatny dotyk, który przeniósł się na szyję i kark. Zostałem ściągnięty w dół i w jednej chwili poczułem jak składa na moich ustach powolny, ostrożny pocałunek. Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym co się dzieje. Odruchowo odwzajemniłem pocałunek, a chłopak przesunął swoim zwinnym języczkiem po moich wargach. Uchyliłem je delikatnie, a on wtargnął do środka by pozwiedzać. Dołączyłem swój język i po chwili nasze mięśnie stworzyły jeden, wspólny taniec walczący o dominację. Wygrał starszy, po czym ściągnął ze mnie koszulkę i popchnął mnie na ścianę. Oparłem się o nią plecami, nie przerywając pocałunku. Włączyłem się niego by nie pozostać biernym. Niech chłopak też czerpie z tego jakaś przyjemność. Objąłem go w pasie i przycisnąłem do siebie. Poczułem jego klatkę piersiową na swojej, jego brzuch na moim i jego kolano pomiędzy moimi nogami. Powstrzymałem się od jęku. Zsunął ręce z mojej szyi, przesunął je w dół przez szyję do sutków. Począł je delikatnie ciągnąć, kręcić i drażnić kciukami, póki nie stwardniały. Przerwał pocałunek i koniuszkiem języka zszedł do linii szczęki, przesunął go w kierunku ucha, gdzie przygryzł jego płatek, a ja wydałem z siebie ciche jęknięcie. Odsunął się od mojej twarzy na chwilę by obdarować mnie ciepłym uśmiechem. Przyssał się do szyi jak wampir, który łaknął krwi swej ofiary, lecz zamiast dziurek po kłach, zostawił lekkie ugryzienia i parę malinek. Zniżył się trochę by po przygryzać moje już stwardniałe sutki. Odchyliłem głowę do tyłu tyle ile byłem w stanie i począłem cicho jęczeć. Nie sądziłem, że pieszczenie sutków może być tak przyjemne. Po chwili poczułem jego rękę na moim kroczu. Zorientowałem się, że się podnieciłem, a mój ‘przyjaciel’ postanowił dać znać o sobie. Zarumieniłem się lekko i odwróciłem wzrok w drugą stronę, nie przerywając jęczeć. Zaczął masować moje przyrodzenie poprzez materiał spodni. Podetknął mi pod nos 2 palce bym je zaczął lizać. Nie wiem czy chciałem wiedzieć po co, ale zrobiłem to o co mnie prosił. Zgrabnie językiem śliniłem mu palce, a po chwili cofnął rękę z lekkim bananem na twarzy. Jego ręka dostała się za materiał spodni i bokserek. Przejechał suchym palcem po moich pośladkach, zarumieniłem się jeszcze bardziej, gdy poczułem jak zaczął obślinione palca wkładać w mój odbyt. Jęknąłem przeciągle i spojrzałem na niego błagalnie.

- Przepraszam, wiem, że pewnie boli, ale muszę Cię przygotować. Niestety nie mam żadnego żelu .. – wyszeptał mi cicho na ucho te słowa i dołączył drugi palec.

Wsadzał jak najgłębiej pozwalał mu materiał spodni i bielizny, robił nożyce, a ja jęczałem raz z bólu, a raz z .. przyjemności? W pewnym momencie zabrał ręce i zsunął mi gwałtownie całe odzienie z dolnej partii. Stałem przed nim nagi, zarumieniony i lekko wystraszony. Sam z siebie zdjął również ciuchy, podszedł do mnie i pogładził mnie ciepłą dłonią po policzku, patrząc w oczy, jednocześnie dając znak bym mu zaufał. Skinąłem głową. Poprosił bym rozszerzył nogi. Zrobiłem to. Kucnął przede mną i wziął moją męskość w dłoń. Przejechał po niej parę razy mokrym językiem, zatrzymał się na główce by zatoczyć parę kółek i napuścić trochę śliny. Dołączył rękę, która poruszała się w górę i w dół. Następnie przyłączył wargi i jamę ustną. Brał mojego penisa do połowy do buzi, pieścił go wargami, poruszał się po nim swoim zgrabnym językiem. Po paru sekundach brał go już całego, przyśpieszał z każdym ruchem. Czułem się wspaniale, jakbym trafił do raju. Prócz tego coś zaczęło mnie prowadzić w podbrzuszu .. czułem, że nadchodzi fala nasienia, ale nie chciałem tak szybko dochodzić. To było trudne .. powstrzymać się by nie wystrzelić w tą śliczną buźkę .. Cały zarumieniony spojrzałem w dół spod przymrużonych powiek i ujrzałem jak Baozi masturbuje się robiąc mi loda. Chciałem mu pomóc, ale pokręcił głową. Pozostało mi tylko głupie jęczenie. Po niespełna minucie poczułem jak moje ciało się spina. Już miałem powiedzieć chłopakowi, że dojdę gdy ten przestał. Otworzyłem oczy, a ten usiadł na krześle. Wyciągnął do mnie ręce bym podszedł. Zrobiłem to niepewnie, a ten przysunął moje krocze w pobliże swojej twarzy. Spojrzał na mnie z dołu. W jego oczach dostrzegłem .. miłość? i odpowiedzialność za to co robi.

- Może trochę boleć na początku – odezwał się cicho.

Już wiem o co mu chodziło. Nie wiedzieć czemu, ufałem mu. Wiem, że nie chciał zrobić mi krzywdy, dlatego zdałem się na niego. On był najwyraźniej dobry w te klocki. Powoli opuścił moje biodra w dół, aż poczułem jak coś próbuje wejść w moją dupę. Napierał przez chwilę ostrożnie, aż jednym, gwałtownym ruchem poczułem jego kutasa w mojej dupie. Ból był nie do zniesienia. Zagryzłem swoje wargi, aż przegryzłem je i z kącika ust poleciała strużka krwi. Nachyliłem się nad starszym, a ten wpił się w moje wargi, zlizując przy okazji krew. Zaczekał chwilę, aż się przystosuję do ogromnej armaty w sobie. Jęknąłem mu cicho do ust, gdy poczułem, że tępy ból mija i, że może kontynuować. Położył swoje ręce na moich biodrach i zaczął podnosić mnie ostrożnie w górę i sadzać z powrotem. Stwierdziłem, że nie może wykonywać tej roboty, więc przejąłem stery i zacząłem go ujeżdżać. Objąłem jego szyję i odwzajemniałem jego pocałunki. Nie śpieszyliśmy się z nimi. Chwycił mojego członka w rękę i ponownie zaczął sprawiać mi przyjemność. Jego męskość zaczęła trafiać idealnie w moją prostatę, co wywołało u mnie głośne jęki rozkoszy. Przyśpieszyliśmy ruchy bioder, a on dodatkowo ręki. Przestałem go całować i wtuliłem się mocno w niego. Od mnie do siebie przycisnął. Czułem w podbrzuszu przyjemne dreszcze i ciepełko, które przechodziło do prącia. Jęknąłem mu przeciągle do ucha, że dochodzę i w tej samej chwili oboje doszliśmy. Ja na nasze brzuchy i jego rękę, a on we mnie wystrzelił wielkim pociskiem białej cieszy. By stłumić jęki, ponownie wpiłem się w jego usta i wsunąłem język do jego buzi. Jęczałem głośno w jego jamę, a ten wystrzelił we mnie drugim ładunkiem substancji. Odczekaliśmy parę minut, po czym spojrzeliśmy na siebie spoceni, zmęczeni i zarumienieni. Podziękowałem mu czułym pocałunkiem i wstałem z niego. Po moich nogach spływała jego sperma. Roześmiałem się i spojrzałem na niego. Wyglądał wspaniale. Wstał, podszedł do mnie i powiedział, że teraz wypadałoby się ogarnąć i sprzątnąć salę. Znaleźliśmy papier na zapleczu, powycieraliśmy to co widoczne, otworzyliśmy okna by się wywietrzyła zduszona sala, ubraliśmy się, spakowaliśmy rzeczy i wyszliśmy na korytarz.

- Nie wierzę, że to mówię, ale to była najlepsza lekcja biologii w moim życiu. Dzięki Tobie wszystko zrozumiałem. – uśmiechnąłem się do niego. Byłem cały w skowronkach, Happy Virus odrodził się na nowo.
- Ale wiesz, że mam nadzieję na powtórkę? – uśmiechnął się łobuzersko i uszczypnął mnie w bolący tyłek. Skrzywiłem się lekko, ale skinąłem głową.
- Tylko tym razem prosiłbym na czymś wygodniejszym .. jak łóżko czy chociażby dywan .. – spojrzał na mnie i wybuchliśmy jednocześnie śmiechem. Złapał mnie za rękę i razem opuściliśmy gmach szkoły.

PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Jestem w związku z Xiuminem. Okazało się, że chodził do naszej szkoły, ale jednak miał nauczanie indywidualne z powodu problemów rodzinnych. Już nie potrzeba mi korepetycji. Idzie mi świetnie z biologii, dzięki pewnemu chłopakowi, który poświęcił na mnie swój czas. Ktoś doniósł na Songa-Pstrąga i ten został zwolniony z pracy, a nauczyciele osobiście mnie przepraszali za to, jak tamten mnie upokarzał publicznie. Opowiedziałem Baoziemu tragedię, która mnie spotkała. Okazało się, że mieliśmy podobną sytuację. Rozumieliśmy się nawzajem, wiedzieliśmy kim będziemy w przyszłości, kończyliśmy szkołę w tym samym czasie o dziwo i wybieraliśmy się na tą samą uczelnię. Byliśmy szczęśliwi, że tak to wszystko się połączyło, a dupa nawet do tej pory mnie boli, po niektórych nocnych wybrykach ..

KONIEC

Ja pierdolę. Nawet nie wiem co to jest. Jest w ogóle taki pairing czy to tylko chora wyobraźnia Yuri daje o sobie znać?! O_O . Naprawdę nie wiem co to wyszło. Była wena to się napisało. Aż się głodna zrobiłam ._.

2 komentarze:

  1. Koooocham Cię.! <3
    Dziękuję, że to dla mnie napisałaś. *0*
    Taaakie piękne i nierealne. :xx ;3
    Zajebiście Ci to wyszło. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ChanMin ok.
    XiuMin seme ŁUT O___O A TO PONOĆ JA WYPIERAM MUSKI !

    Ogólnie podobało mi się, ale Xiu seme D:

    OdpowiedzUsuń

POWRÓT

Cześć i czołem! Mam dla was ważne informacje, o ile jeszcze ktoś tu zagląda! Wiem, że baaardzo dawno nic tu nie dodawałam, wszystko s...