LEKCJA BIOLOGII
Rating : NC-17 , R
Pairing : ChanMin [Chanyeol x Xiumin]
Rodzaj : one-shot , yaoi , angst , fluff
Ilość : 19 485
Ostrzeżenia : przekleństwa
Opis : Chanyeol z powodu dłuższej nieobecności w szkole ma spore
zaległości. Jest zdolnym chłopakiem, dlatego uratuje się ze wszystkich
przedmiotów, prócz biologii. Przedmiot, którego najbardziej w świecie nie może
pojąć. Na szczęście znajdzie się dobra duszyczka, która pomoże kochanemu
koledze w ogarnięciu całej czarnej magii.
POV : Chanyeol
Wróciłem do szkoły w poniedziałek po prawie miesięcznej
nieobecności. Nie mówiłem nikomu gdzie się wybieram, czy jestem chory, czy
miałem wypadek. Milczałem jak zaklęty. Nie chciałem by ktokolwiek dowiedział
się co się stało. Było mi trudno o tym myśleć, a co dopiero mówić. Przeżyłem to
okropnie. Nie jadłem, nie piłem, sporo schudłem. Jesteście w stanie sobie
wyobrazić wysoką tyczkę o wyglądzie chodzącego kościotrupa? Tak właśnie
wyglądałem. Dodatkowo w ogóle nie sypiałem, co sprawiło, że pod moimi oczami
pojawiły się ciemne worki jak u pandy. Nie byłem w stanie dobrze sypiać. Nie po
tym co się stało. Co noc po tym zdarzeniu miałem koszmary. Wolałem już cierpieć
na bezsenność niż co noc mieć jeden i ten sam koszmar. Ale pozwólcie, że powiem
wam co się dokładniej stało.
Przed tragicznym miesiącem byłem stukniętym, energicznym uczniem
rozsiewającym naokoło swoje szczęście jak przystało na Happy Virusa. Gadałem na
wszystko i wszystkich jak najęty, cieszyłem się życiem, bawiłem, trenowałem
swój rap i taniec, z którym kiepsko mi szło. Wszystko było jak sobie
wymarzyłem. To całe szczęście nie potrwało tak długo. Skontaktował się ze mną
przyjaciel mojego taty. To było dziwne. Po pierwsze nie wiedziałem skąd ma mój
numer, a po drugie dlaczego do mnie dzwoni. Powiedział, że ma złą wiadomość i lepiej
by było gdybym usiadł. Okej. Zacząłem się niepokoić. Usiadłem tak jak poradził,
a to co usłyszałem chwilę później, sprawiło, że poczułem jak całe moje ciało
sparaliżowało. Nie mogłem ruszyć ani głową, ani nogą, ani żadną inną kończyną.
To nie mogło być prawdziwe. Nie, on musiał się mylić. To nie mogło chodzić o
moich rodziców! Mówił, że ktoś podłożył ładunki wybuchowe w domu, że niby tata
miał zadatki z mafią, że był hazardzistą i przegrał kasę, której nie chciał
oddać. Ludziom znudziło się czekanie, tata nie wyrobił się w czasie, planowali
tylko jego zabić .. nie wiedzieli, że prócz niego w domu jest jeszcze mama,
brat i dziadkowie .. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałem co ze sobą
zrobić. Przyjaciel taty powiedział, że było by dobrze gdybym natychmiast
przyjechał do domu .. , a bynajmniej do tego co z niego zostało.
Nie trzeba mi było 10 razy powtarzać. Zabrałem tylko jakieś ciuchy
na przebranie, dokumenty, pieniądze i pojechałem jak najszybciej do ‘domu’.
Dojechałem tam po godzinie taksówką. To co zobaczyłem .. przeszło moje
najśmielsze oczekiwania. Nic z mojego rodzinnego domu nie zostało! Tylko gruzy
i proch. Cały teren ogrodzony był taśmą policyjną, wszędzie były wozy
strażackie, policyjne, karetki oraz karawany. Wynosili zwęglone ciała .. albo
przynajmniej to co z nich zostało .. o ile coś z nich zostało .. Upadłem na
kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Po moich policzkach pociekły łzy
bezsilności. Nie wiem ile tak siedziałem, nie byłem w stanie się ruszyć. Z
mojego gardła wyrwał się szloch, ktoś położył mi rękę na ramieniu, spojrzałem
na tą osobę .. Park Ji Seok – przyjaciel taty, a obok niego ktoś ze służby
pogotowia. Dali mi leki na uspokojenie, przyjąłem je. Zaprowadzili mnie do
karetki, usadzili obok, przyszedł policjant i powiedział dokładniej to co się
stało. Nic nie udało się uratować. Jedyne ciała, z których coś zostało to ciało
brata i babci, tak sądzą .. ‘Wujek’ wziął mnie do siebie bym miał gdzie
przenocować. Zaopiekował się mną wraz z żoną. Musiałem jeździć na komendę i wypełniać
różne formalności. Potem byłem zobowiązany do przygotowania pogrzebu. Myślałem,
że się nie stawię na pogrzebie. To było dla mnie za wiele. Miałem nogi jak z
galarety, z twarzy przypominałem kościotrupa, nie spałem, nie miałem na nic
chęci. Ale poszedłem. Uroczystość była perfekcyjnie urządzona. Wszyscy znajomi
się stawili, przyjaciele z pracy rodziców, rówieśnicy brata .. i ja. Sam
zostałem na świecie. Nie miałem już nikogo bliskiego. Przez całą ceremonię
byłem wpatrzony w podłogę. W oczach wciąż miałem łzy, pojawiały się coraz
nowsze, gdy stare spływały po rozpalonych policzkach. Ceremonia dobiegła końca,
cały tłum poszedł za pięcioma karawanami na cmentarz .. złożyli rodzinę do
jednego, wspólnego grobu .. sypałem ziemię na trumny .. złożyłem wieńce i dla
każdego po jednej, czerwonej róży .. wygłosiłem mowę jacy byli wspaniali,
kochający .. jak mnie wspierali w trudnych momentach .. mówiłem, a po
policzkach spływały łzy .. w końcu nie mogłem dalej nic powiedzieć, gdyż
przerwał mi szloch wydobywający się z gardła. Zasłoniłem oczy .. ale stałem
tam. Zostałem do końca i dłużej, gdy już ludzie rozeszli się do domu. Po
godzinie użalania się, rozpaczy .. wziąłem się w garść. Wiedziałem doskonale,
że raczej nie uda mi się wybić całej mafii .. że nie ma sensu ich szukać. To
takie nierealne .. Złożyłem rodzicom, bratu, dziadkom obietnicę, że stanę się
lepszym bratem, dzieckiem, wnukiem .. Zdobędę w życiu to czego pragnę, a nawet
więcej. Obiecałem im, że już więcej nie będę się smucić ..
Wróciłem do domu ‘wujków’ , podziękowałem im za opiekę i po
miesiącu wróciłem do swojego mieszkania, które wynajmowałem. Spojrzałem w
lustro .. i zatkało mnie. Nie, to już nie był ten sam Chanyeol. Wydoroślał,
schudł i to cholernie. Zmienił się. Miałem weekend by wrócić do życia szkolnego.
Przez ten czas starałem się wysypiać, dobrze odżywiać by przybrać na masie,
wróciłem do trenowania rapu, ale taniec sobie na razie odpuściłem. I tak było
do poniedziałku ..
Westchnąłem cicho i przekroczyłem teren szkoły. Nie chciałem się
uśmiechać, pokazywać, że wszystko jest w porządku, ale nie miałem wyjścia.
Widząc znajome twarze, na mojej buzi zakwitał wesoły banan, zagadywałem do
ludzi, pytałem się co u nich i myślałem tylko o tym by jak najszybciej znaleźć
się w klasie. Gdy tylko tam dotarłem, zająłem swoje miejsce na samym końcu przy
oknie. Przygotowałem się do lekcji. Ludzie z klasy podchodzili do mnie
zmartwieni, pytali się czy wszystko dobrze. Kiwałem głową, odpowiadałem, że
wszystko świetnie z tym swoim happy virusowym uśmiechem.
Cztery pierwsze lekcje minęły spokojnie. Zdążyłem się przygotować
do odpowiedzi i dzięki temu zarobiłem parę dobrych ocen. I na tym kończył się
dobry dotychczas dzień. Na piątek lekcji była czarna magia, czyli biologia.
Długo mnie nie było i dowiedziałem się, że tą lekcje mamy łączoną ze starszą
klasą. Zająłem swoje miejsce, ale zostałem szybko przegoniony przez jakiegoś
umięśnionego mutanta. Nie wiedziałem gdzie mam w takim razie usiąść i stałem
jak ten kołek na środku klasy z nietęgą miną. Wszedł nauczyciel i z kpiącym
uśmieszkiem patrzył na mnie. Wskazał miejsce koło jakiegoś niskiego chłopaka.
Nie był z mojej klasy. Czyli był ze starszych. Powitał mnie ciepłym uśmiechem,
a ja odwzajemniłem uśmiech. Mr. Song – nauczyciel biologii z jakichś
niewiadomych przyczyn mnie nie cierpiał, a może i nienawidził. Nie wiem co mu
zrobiłem, ale na każdej jego lekcji zawsze ja musiałem być odpytywany czy brany
do trudnych zadań. Wiedział, że mam problemy z tym przedmiotem, a zastraszaniem
mnie wcale nie pomagał. Gdy coś powiedziałem, zrobiłem źle – on musiał jakiś
docinek posłać. Jakby nie mógł go dla siebie zatrzymać. Tak było i tym razem.
Wywołał mnie do odpowiedzi, a ja powiedziałem mu, że nie było mnie miesiąc. Ten
na to, że to mnie wcale nie usprawiedliwia i tratatata. Zaczął wymyślać
niestworzone historie pod moim adresem, mówił na głos wszystko co myślał o mnie
i patrzył mi się jeszcze w oczy z tym swoim chamskim uśmiechem. Na koniec
dodał, że może zainwestowałbym w jakiegoś nauczyciela dodatkowego. Może on coś
poradzi na moją głupotę. Stałem tam, pod tablicą .. zaciskałem dłonie w pięści.
Tak wielką chęć miałem rzucić się na tego profesorka, dowalić mu .. ale nie
mogłem. Nie mogłem, bo jeszcze większą chęć miałem uciec z klasy, ze szkoły, z
tego kraju. Byle najdalej od tego .. tego .. Moje rozmyślania przerwał dzwonek.
Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem czym prędzej z klasy. Nie wiedziałem gdzie
iść. Udałem się na dach budynku, gdzie przychodziłem jak miałem problemy.
Wyszedłem na chłodne powietrze i usiadłem na swojej ulubionej ławce. Miałem
widok na całe boisko i na to co dzieje się poza terenem szkoły. Położyłem się
na ławce, zamknąłem oczy, a spod moich powiek uciekły na wolność słone łzy. Nie
mogłem się powstrzymać. I tak nikt tu nie przychodził, więc się nie przejmowałem
.. do czasu. Poczułem nagle coś miękkiego na policzku, co chyba ścierało moje
łzy. Podniosłem się gwałtownie i odwróciłem w kierunku osobnika. To tamten
chłopak z biologii. Patrzył się na mnie zmartwiony. Wytarłem szybko łzy rękawem
i spojrzałem w drugą stronę. Próbowałem coś powiedzieć, ale w gardle miałem
ogromną gulę. Zamiast mnie, on się odezwał.
- Wiem, że to co powiem na nic się nie zda, ale proszę. Nie martw
się. Nie przejmuj się Mr. Songiem. Wiem, że bywa strasznym chujem, ale .. –
zaczął mówić nieznajomy, ale mu przerwałem.
- ALE?! Tu nie ma żadnego ‘ALE’ , gościu! Ten skurwiel uwziął się
na mnie, po tym jak odkrył, że mam problemy z tym zasranym przedmiotem! Dręczy
mnie odkąd pamiętam i nie daje mi spokoju! Kusiło mnie by iść do Dyrka, ale nie
chcę wyjść na kapusia! A tym bardziej boję się, że mi nie uwierzy, a u Chuja
miałbym do śmierci przejebane! – wydarłem się na niego, bo nie mogłem już tego
znieść. Nagle cała złość i agresja zaczęły ze mnie wypływać wszystkimi
otworami, którymi się tylko dało.
- Daj mi powiedzieć do końca .. – odparł tamten ze stoickim
spokojem. Obserwował mnie uważnie, czułem to. Nie gapił się ostentacyjnie tylko
tak po prostu, jakby z czystej ciekawości.
- Nie będę Cię słuchał jeśli masz mi gadać jakieś pierdolone tekst
typu : ,, Daj mu szanse, bo coś tam! Pokaż mu to i tamto! Nie daj się
sprowokować! ‘’ . Chuje, muje, dzikie węże! Za długo już trzymałem się, mam
tego frajera serdecznie dość! I tak moje życie już nie ma sensu, a ten kutas mi
tylko pogarsza sytuacje! – nie zdałem sobie sprawy, że krzyczę chyba na całe
gardło. Prawdopodobnie słychać mnie było na boisku i poza szkołą, ale nie
przejmowałem się. Chciałem dać upust złości, ale tak dużo we mnie jej było .. –
MAM DOŚĆ TEGO PIERDOLONEGO NAUCZYCIELA, KTÓRY MYŚLI, ŻE Z POWODU STOPNIA
NAUCZANIA MYŚLI, ŻE JEST JAKIMŚ PIERDOLONYM MISTRZEM I PĘPKIEM ŚWIATA!!
Nim się zorientowałem, ktoś powalił mnie na ziemię i zatkał moje
usta ręką. To chłopak z ławki. Kręcił głową, chyba mu trochę nerwy puściły, ale
uśmiechał się głupkowato. Przestałem się wiercić i uśmiechnąłem się również.
Zabrał rękę z moich ust i pomógł mi wstać. Usiedliśmy z powrotem na ławce.
- Wiesz co? – zaczął tamten – Zanim połączono nasze klasy to byłem
najlepszy w swojej. Facet nic do mnie nie ma, wprost mogę powiedzieć, że mnie
uwielbia. Jeśli chcesz to z chęcią mogę Ci pomóc ogarnąć to co trzeba, a kurwa
jak zobaczy, że już nie jesteś taki cienki to się ogarnie. Song jest głupi i
myśli, że nie wiem jak daje się lekcje. Więc jeśli chcesz .. – nie dokończył, bo
mu przerwałem.
- Chcę – bez zbędnych ceregieli i myśleń zgodziłem się.
- Świetnie. To co powiesz na to, że zaczniemy od razu dziś po
szkole? Kończę po 7. Mr. Song skończył już lekcje, pójdę do Dyrka i poproszę o
salę na korepetycje. Będę tam na Ciebie czekał. – uśmiechnął się. Musiałem
przyznać, że miał naprawdę słodki uśmiech, a wyglądał wręcz uroczo gdy się
uśmiechał. Podziękowałem mu.
- A tak przy okazji – odezwał się kolega – to jestem Xiumin. Ale
bardziej znany jestem pod nazwą Baozi. – podał mi rękę. Uścisnąłem ją na znak
powitania i odezwałem się już spokojniejszym, lekko zachrypniętym głosem.
- Chanyeol, ale wszyscy mówią mi Happy Virus.
I na tym na razie się skończyło. Przerwał nam dzwonek oznajmiający
koniec długiej przerwy. Kiwnąłem mu i zapewniłem, że po lekcjach na pewno będę.
Na koreańskim siedziałem z głową w chmurach. Akurat mieliśmy
luźniejszą lekcję, bo nauczycielka musiała coś w papierach załatwić, więc
siedzieliśmy cicho, robiliśmy prace domową lub gadaliśmy cicho. Patrzyłem przez
okno na chmury sunące spokojnie po niebie. Moje myśli skupiły się na Baozim.
,, Całkiem fajny typek jakby nie patrzeć. Od razu zaproponował
pomoc, mimo że to dopiero pierwszy raz się spotykamy. Chyba .. zaraz .. nie
widziałem go do tej pory w szkole, mimo że spędzam dużo czasu na korytarzach ..
Może jest nowym uczniem, który się przeniósł, gdy mnie nie było? Albo byłem tak
wpatrzony w kogoś innego, że jego nie zauważyłem? Ale mimo wszystko .. w końcu
mogłem komuś powiedzieć co sądzę o Panu Songu-Pstrągu i ten ktoś o dziwo ..
prawie podzielał moje zdanie .. ‘’ . Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie,
aż poczułem dźgnięcie w bok. Spojrzałem nieprzytomnym spojrzeniem w bok i
ujrzałem koleżankę z klasy. Zmrużyłem oczy. O nie. Tylko nie ta suka. Nigdy nie
wiedziałem co ode mnie chciała, ale potem dowiedziałem się, że leci na
dzianych, bogatych, popularnych ludzi. Zgrzytnąłem zębami i przybrałem wyraz
poker face’a jak to robił jeden ze znajomych. Zaczęła mi o czymś trajkotać jak
najęta. Nie widziała, że ją olewam? Naprawdę. Patrzyłem przed siebie i na
zegarek odliczając minuty do dzwonka. Po 5 minutach, w końcu upragniony dzwonek
zadzwonił oznajmiając koniec zajęć lekcyjnych. Wziąłem rzeczy i zaczekałem, aż
wszyscy uczniowie wybędą z klas. Spokojnym krokiem ruszyłem do sali od
biologii, gdzie już czekał Baozi. Wszedłem do klasy i zamknąłem za sobą drzwi.
Uśmiechnąłem się do niego i powitałem salutowaniem jak w wojsku. Roześmiał się
na ten widok. Odstawiłem teczkę na jedno ze stanowisk, wyjąłem podręcznik i
brudnopis. Usiadłem przy chłopaku i czekałem na instrukcje.
Przygotował mi gotowe notatki z ostatnich 2 tygodni bym poczytał
co najważniejsze i się nauczył. Omówił je dokładnie, zrobiliśmy kilka zadań i
przeszliśmy do dzisiejszego tematu, który był, a mianowicie : anatomia
człowieka. Chcieliśmy użyć do tego kościotrupa, który służył jako rekwizyt, ale
okazało się, że go nie ma. Potem pomyśleliśmy o manekinie, ale brakowało mu
kilku narządów i kości. Westchnąłem cicho. Rozumiałem wszystko co mówił,
oświecił mi umysł, pracowałem na najwyższych obrotach i w końcu zaczynałem
pojmować co i jak, skąd się bierze. A teraz nie ma jak na złość na czym
pokazać! Walnąłem pięścią w ławkę i spojrzałem na Xiumina, który spokojnie
myślał nad czymś.
- Skoro nie mamy sztucznego manekina, to specjalnie się poświęcę i
zostanę Twoim prywatnym. – puścił mi oczko, na co ja zarumieniłem się i
odwróciłem wzrok.
- Dz–Dziękuję. – powiedziałem cicho.
Dyktował mi powoli to co miałem pokazać, aż doszliśmy do narządów
wewnętrznych. Jak gdyby nigdy nic, zdjął z siebie koszulkę, a moim oczom ukazał
się piękny widok. Może i nie miał wyrzeźbionego na perfekt ciała, ale to co
miał nie było złe. Jego ciało odrobinę wyglądało jak u dziecka, ale mi to nie
przeszkadzało. Miał delikatnie zrobiony brzuszek, jasną karnację i –
przeniosłem wzrok z jego ciała na buzię – wspaniałe, czerwone usta .. // ,,
Zaraz! O czym ja myślę?! Yeollie, weź się ogarnij! To chłopak .. piękny chłopak
.. Yeollie, ogarnij, oga .. co z tego, że to chłopak?! Usz .. ‘’ . Wróciłem czym
prędzej na ziemię. Kazał mi pokazać gdzie mniej więcej znajduje się wątroba,
nerki, serce .. Przy ostatnim dotknąłem Jego prawej piersi, gdzie powinno
znajdować się serce .. poczułem na swoim nadgarstku jego ciepły, delikatny
dotyk, który przeniósł się na szyję i kark. Zostałem ściągnięty w dół i w
jednej chwili poczułem jak składa na moich ustach powolny, ostrożny pocałunek.
Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym co się dzieje. Odruchowo odwzajemniłem
pocałunek, a chłopak przesunął swoim zwinnym języczkiem po moich wargach.
Uchyliłem je delikatnie, a on wtargnął do środka by pozwiedzać. Dołączyłem swój
język i po chwili nasze mięśnie stworzyły jeden, wspólny taniec walczący o
dominację. Wygrał starszy, po czym ściągnął ze mnie koszulkę i popchnął mnie na
ścianę. Oparłem się o nią plecami, nie przerywając pocałunku. Włączyłem się
niego by nie pozostać biernym. Niech chłopak też czerpie z tego jakaś
przyjemność. Objąłem go w pasie i przycisnąłem do siebie. Poczułem jego klatkę
piersiową na swojej, jego brzuch na moim i jego kolano pomiędzy moimi nogami.
Powstrzymałem się od jęku. Zsunął ręce z mojej szyi, przesunął je w dół przez
szyję do sutków. Począł je delikatnie ciągnąć, kręcić i drażnić kciukami, póki
nie stwardniały. Przerwał pocałunek i koniuszkiem języka zszedł do linii
szczęki, przesunął go w kierunku ucha, gdzie przygryzł jego płatek, a ja
wydałem z siebie ciche jęknięcie. Odsunął się od mojej twarzy na chwilę by
obdarować mnie ciepłym uśmiechem. Przyssał się do szyi jak wampir, który łaknął
krwi swej ofiary, lecz zamiast dziurek po kłach, zostawił lekkie ugryzienia i
parę malinek. Zniżył się trochę by po przygryzać moje już stwardniałe sutki.
Odchyliłem głowę do tyłu tyle ile byłem w stanie i począłem cicho jęczeć. Nie
sądziłem, że pieszczenie sutków może być tak przyjemne. Po chwili poczułem jego
rękę na moim kroczu. Zorientowałem się, że się podnieciłem, a mój ‘przyjaciel’
postanowił dać znać o sobie. Zarumieniłem się lekko i odwróciłem wzrok w drugą
stronę, nie przerywając jęczeć. Zaczął masować moje przyrodzenie poprzez
materiał spodni. Podetknął mi pod nos 2 palce bym je zaczął lizać. Nie wiem czy
chciałem wiedzieć po co, ale zrobiłem to o co mnie prosił. Zgrabnie językiem
śliniłem mu palce, a po chwili cofnął rękę z lekkim bananem na twarzy. Jego ręka
dostała się za materiał spodni i bokserek. Przejechał suchym palcem po moich
pośladkach, zarumieniłem się jeszcze bardziej, gdy poczułem jak zaczął
obślinione palca wkładać w mój odbyt. Jęknąłem przeciągle i spojrzałem na niego
błagalnie.
- Przepraszam, wiem, że pewnie boli, ale muszę Cię przygotować.
Niestety nie mam żadnego żelu .. – wyszeptał mi cicho na ucho te słowa i
dołączył drugi palec.
Wsadzał jak najgłębiej pozwalał mu materiał spodni i bielizny,
robił nożyce, a ja jęczałem raz z bólu, a raz z .. przyjemności? W pewnym
momencie zabrał ręce i zsunął mi gwałtownie całe odzienie z dolnej partii.
Stałem przed nim nagi, zarumieniony i lekko wystraszony. Sam z siebie zdjął
również ciuchy, podszedł do mnie i pogładził mnie ciepłą dłonią po policzku,
patrząc w oczy, jednocześnie dając znak bym mu zaufał. Skinąłem głową. Poprosił
bym rozszerzył nogi. Zrobiłem to. Kucnął przede mną i wziął moją męskość w
dłoń. Przejechał po niej parę razy mokrym językiem, zatrzymał się na główce by
zatoczyć parę kółek i napuścić trochę śliny. Dołączył rękę, która poruszała się
w górę i w dół. Następnie przyłączył wargi i jamę ustną. Brał mojego penisa do
połowy do buzi, pieścił go wargami, poruszał się po nim swoim zgrabnym
językiem. Po paru sekundach brał go już całego, przyśpieszał z każdym ruchem.
Czułem się wspaniale, jakbym trafił do raju. Prócz tego coś zaczęło mnie
prowadzić w podbrzuszu .. czułem, że nadchodzi fala nasienia, ale nie chciałem
tak szybko dochodzić. To było trudne .. powstrzymać się by nie wystrzelić w tą
śliczną buźkę .. Cały zarumieniony spojrzałem w dół spod przymrużonych powiek i
ujrzałem jak Baozi masturbuje się robiąc mi loda. Chciałem mu pomóc, ale
pokręcił głową. Pozostało mi tylko głupie jęczenie. Po niespełna minucie
poczułem jak moje ciało się spina. Już miałem powiedzieć chłopakowi, że dojdę
gdy ten przestał. Otworzyłem oczy, a ten usiadł na krześle. Wyciągnął do mnie
ręce bym podszedł. Zrobiłem to niepewnie, a ten przysunął moje krocze w pobliże
swojej twarzy. Spojrzał na mnie z dołu. W jego oczach dostrzegłem .. miłość? i
odpowiedzialność za to co robi.
- Może trochę boleć na początku – odezwał się cicho.
Już wiem o co mu chodziło. Nie wiedzieć czemu, ufałem mu. Wiem, że
nie chciał zrobić mi krzywdy, dlatego zdałem się na niego. On był najwyraźniej
dobry w te klocki. Powoli opuścił moje biodra w dół, aż poczułem jak coś
próbuje wejść w moją dupę. Napierał przez chwilę ostrożnie, aż jednym,
gwałtownym ruchem poczułem jego kutasa w mojej dupie. Ból był nie do
zniesienia. Zagryzłem swoje wargi, aż przegryzłem je i z kącika ust poleciała
strużka krwi. Nachyliłem się nad starszym, a ten wpił się w moje wargi,
zlizując przy okazji krew. Zaczekał chwilę, aż się przystosuję do ogromnej
armaty w sobie. Jęknąłem mu cicho do ust, gdy poczułem, że tępy ból mija i, że
może kontynuować. Położył swoje ręce na moich biodrach i zaczął podnosić mnie
ostrożnie w górę i sadzać z powrotem. Stwierdziłem, że nie może wykonywać tej
roboty, więc przejąłem stery i zacząłem go ujeżdżać. Objąłem jego szyję i odwzajemniałem
jego pocałunki. Nie śpieszyliśmy się z nimi. Chwycił mojego członka w rękę i
ponownie zaczął sprawiać mi przyjemność. Jego męskość zaczęła trafiać idealnie
w moją prostatę, co wywołało u mnie głośne jęki rozkoszy. Przyśpieszyliśmy
ruchy bioder, a on dodatkowo ręki. Przestałem go całować i wtuliłem się mocno w
niego. Od mnie do siebie przycisnął. Czułem w podbrzuszu przyjemne dreszcze i
ciepełko, które przechodziło do prącia. Jęknąłem mu przeciągle do ucha, że
dochodzę i w tej samej chwili oboje doszliśmy. Ja na nasze brzuchy i jego rękę,
a on we mnie wystrzelił wielkim pociskiem białej cieszy. By stłumić jęki,
ponownie wpiłem się w jego usta i wsunąłem język do jego buzi. Jęczałem głośno
w jego jamę, a ten wystrzelił we mnie drugim ładunkiem substancji. Odczekaliśmy
parę minut, po czym spojrzeliśmy na siebie spoceni, zmęczeni i zarumienieni.
Podziękowałem mu czułym pocałunkiem i wstałem z niego. Po moich nogach spływała
jego sperma. Roześmiałem się i spojrzałem na niego. Wyglądał wspaniale. Wstał,
podszedł do mnie i powiedział, że teraz wypadałoby się ogarnąć i sprzątnąć
salę. Znaleźliśmy papier na zapleczu, powycieraliśmy to co widoczne,
otworzyliśmy okna by się wywietrzyła zduszona sala, ubraliśmy się, spakowaliśmy
rzeczy i wyszliśmy na korytarz.
- Nie wierzę, że to mówię, ale to była najlepsza lekcja biologii w
moim życiu. Dzięki Tobie wszystko zrozumiałem. – uśmiechnąłem się do niego.
Byłem cały w skowronkach, Happy Virus odrodził się na nowo.
- Ale wiesz, że mam nadzieję na powtórkę? – uśmiechnął się
łobuzersko i uszczypnął mnie w bolący tyłek. Skrzywiłem się lekko, ale skinąłem
głową.
- Tylko
tym razem prosiłbym na czymś wygodniejszym .. jak łóżko czy chociażby dywan ..
– spojrzał na mnie i wybuchliśmy jednocześnie śmiechem. Złapał mnie za rękę i razem
opuściliśmy gmach szkoły.
PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Jestem w związku z Xiuminem. Okazało się, że chodził do naszej
szkoły, ale jednak miał nauczanie indywidualne z powodu problemów rodzinnych.
Już nie potrzeba mi korepetycji. Idzie mi świetnie z biologii, dzięki pewnemu
chłopakowi, który poświęcił na mnie swój czas. Ktoś doniósł na Songa-Pstrąga i
ten został zwolniony z pracy, a nauczyciele osobiście mnie przepraszali za to,
jak tamten mnie upokarzał publicznie. Opowiedziałem Baoziemu tragedię, która
mnie spotkała. Okazało się, że mieliśmy podobną sytuację. Rozumieliśmy się
nawzajem, wiedzieliśmy kim będziemy w przyszłości, kończyliśmy szkołę w tym
samym czasie o dziwo i wybieraliśmy się na tą samą uczelnię. Byliśmy
szczęśliwi, że tak to wszystko się połączyło, a dupa nawet do tej pory mnie
boli, po niektórych nocnych wybrykach ..
KONIEC
Ja pierdolę. Nawet nie wiem co to jest. Jest w ogóle taki pairing czy
to tylko chora wyobraźnia Yuri daje o sobie znać?! O_O . Naprawdę nie wiem co
to wyszło. Była wena to się napisało. Aż się głodna zrobiłam ._.
Koooocham Cię.! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, że to dla mnie napisałaś. *0*
Taaakie piękne i nierealne. :xx ;3
Zajebiście Ci to wyszło. ^^
ChanMin ok.
OdpowiedzUsuńXiuMin seme ŁUT O___O A TO PONOĆ JA WYPIERAM MUSKI !
Ogólnie podobało mi się, ale Xiu seme D: