NIE
ZOSTAWIAJ MNIE [3/3]
Rating : PG-13
Pairing : KaiSoo [Kai x Kyungsoo]
Rodzaj : fluff, angst, fantasy
Ostrzeżenia : brak
Ilość : 10 056
POV : Kyungsoo
Słyszałem głosy. Mnóstwo głosów. Każdy coś mówił. Jeden
przez drugiego. Słyszałem krzyki .. strzały .. pisk opon odjeżdżającego
samochodu .. syreny policyjne. Jedynie co byłem w stanie robić to czuć tępy ból
w okolicach klatki piersiowej, uda i żeber. Nie wiedziałem co to za ból, skąd
się wziął. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Odpływałem dokądś .. coś mnie
ciągnęło .. wsysało .. Oddalałem się coraz bardziej od świata realnego.
Próbowałem z całych swoich sił, które mi pozostały skupić się na źródłach
dźwięków, czyichś dotykach na moim ciele, ale nie mogłem .. Nie mogłem, bo
pochłonęła mnie całkowita ciemność.
Obudziłem się, a bynajmniej myślałem, że się obudziłem,
bo widziałem wszystkich i wszystko co się dookoła mnie działo. Rozejrzałem się
i spostrzegłem .. siebie. Moje ciało leżało bezwładnie na łóżku szpitalnym,
podłączone było do respiratora .. nie oddychałem sam. Nie potrafiłem.
Przesunąłem spojrzeniem dalej i .. ujrzałem chłopaka. Znajomego. Nawet bardzo.
Zasnął trzymając moją rękę. Próbowałem go dotknąć, ale przechodziłem przez jego
ciało .. Nie byłem w stanie nic zrobić. Nic prócz patrzenia się i słuchania. Do
pokoju wszedł lekarz i pielęgniarka. Podeszli do śpiącego chłopaka.
Pielęgniarka zajęła się sprawdzaniem urządzeń, a lekarz potrząsnął chłopakiem
by się obudził. Ten popatrzył na niego smutnymi oczami.
K : Jest lepiej Doktorze? Proszę .. niech pan powie, że
on wyjdzie z tego ..
L : Wiesz dobrze, że jego stan jest ciężki, a wręcz
krytyczny. Odniósł spore obrażenia. Kula, która trafiła w klatkę piersiową
przeszła na wylot, ale na jego szczęście .. jakimś dziwnym cudem ominęła
wszystkie najważniejsze narządy. Pocisk, który trafił w nogę uszkodził mu
mięsień, a żebra się zrastają. Wolno, ale zrastają. Prócz tego rany
powierzchowne, stłuczenia i uraz głowy. Upadając uderzył głową w krawężnik ..
K : Niech się pan nie obrazi, ale słyszałem to już 5 razy
i widziałem akta. Nie chcę już o tym słyszeć. Wiem, że jest ciężko, ale ja się
pytam czy on wyzdrowieje .. czy wyjdzie z tego ..
L : Nie owijając w bawełnę, powiem, że jego szanse na
przeżycie są marne. Dajemy mu 10% na przeżycie. Jeśli do jutra maszyna
odpowiadająca za pracę serca nie pokaże prostej linii, to będzie cud. Możemy
się jedynie modlić o to by do nas powrócił ..
Patrzyłem i słuchałem. Nie mogłem się ruszyć. ,, Mogłem
umrzeć? Jak to? Co się stało? Dlaczego mam tyle obrażeń? O czym lekarz w ogóle
mówi? ‘’ Przeniosłem wzrok na Kaia .. Aż zatkałem sobie usta na jego widok. ,,
Co się z nim stało?! ‘’ . Schudł, wymizerniał, ciemne worki pod oczami ..
smutne, jednocześnie przerażone spojrzenie .. ale z cieniem nadziei, że jednak
wrócę. Bardzo tego chciałem. Pragnąłem tego na całym świecie. Wrócić. Dotknąć
go. Pocałować. Przytulić się do jego ciepłego ciała. Lecz w tej sytuacji byłem
bezradny. Nie wiedziałem przede wszystkim jak wrócić do swojego ciała.
Panikowałem, ale próbowałem zachować spokój, co marnie mi to wychodziło.
Nagle sceneria się zmieniła. Nie byłem już w sali
szpitalnej tylko na jakiejś polanie. Czyste niebo, sporo kwiatów, cisza i
spokój dookoła. Rozejrzałem się. Nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem. Byłem
sam .. tak mi się przynajmniej wydawało. Usłyszałem szelest? To możliwe?
Okręciłem się wokół własnej osi by wyszukać źródło dźwięku. Skupiłem swój wzrok
na jakimś martwym punkcie, gdy ujrzałem kogoś lub raczej coś ubrane na biało-błękitno
i promieniujące światłem na kilometry. Blask był oślepiający. Zasłoniłem oczy,
bo nie mogłem patrzeć. Po chwili blask zelżał. Odjąłem powoli rękę od oczu i
moich oczom ukazał się .. anioł! Najprawdziwszy anioł! A raczej anielica.
Wielkie, białe skrzydła, ciemna czupryna, jasna karnacja. Wytrzeszczyłem na
niego oczy, przecierałem je nie mogąc uwierzyć czy jest prawdziwy, czy to tylko
moja wyobraźnia. Uśmiechał się do mnie by po chwili odezwać się kojącym głosem
:
A : Witaj Kyungsoo. Mam nadzieję, że podoba Ci się tutaj.
Trafiłeś tu by ze mną porozmawiać. Ktoś usłyszał Twoje myśli i postanowił w
jakiś sposób zainterweniować.
K : …
Zaśmiała się, widząc, że nie mogę nic z siebie wydobyć.
Pokręciła rozbawiona głową i spojrzała ponownie na mnie. Przysiadła na gładkiej
skale w pobliżu strumyczka i kontynuowała :
A : Widzieliśmy co się wydarzyło na ziemi. Czujemy to
czego pragniesz. Widzimy jak chłopak, który Cię szczerze kocha – cierpi. A co
za tym idzie, Ty również go widzisz i odczuwasz nieprzyjemne ukłucia w sercu.
Zapewne wiesz albo się domyślasz, że kto raz trafi do nieba, to raczej już tu
pozostanie? Ta polana ma wartość sentymentalną. Odszedłeś w sposób niewinny.
Nie wiesz co się stało dokładnie. Nie chcesz zostawić młodszego chłopca bez
opieki. Powiedz mi szczerze, bo tylko prawda jest tutaj dopuszczona : Jak
bardzo pragniesz wrócić tam skąd przybyłeś? Jakim uczuciem darzysz swego
przyjaciela?
Przyglądała mi się uważnie. Wiedziałem, że skłamać nie
mogę. Tutaj to byłby już szczyt bezczelności. Kłamać w świętym miejscu. Westchnąłem
cicho i spojrzałem anielicy w oczy, nie spuszczając nawet na moment wzroku :
Nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo tego pragnę.
Nie potrafię tego ubrać w słowa. One nie zastąpią tego co czuję do Jongina.
Odkąd go po raz pierwszy zobaczyłem – zakochałem się w nim. Nie sądziłem, że
miłość od pierwszego spojrzenia – istnieje. Nie byłem jeszcze nigdy z nikim w
związku, a tym bardziej z osobą tej samej płci. To było dziwne dla mnie. Nowe
doświadczenie. Zostawiłem go w hotelu, bo spanikowałem. A z drugiej strony
chciałem wiedzieć, tzn. byłem ciekawy czy będzie mnie szukał, czy mnie zaczepi.
Pomyślałem, że mógł się tylko ze mną bawić .. po tym jak zobaczyłem jak
obściskuje się z jakimś chłopakiem na moich oczach .. To mi sprawiło ból i nie
byłem pewien co dalej. Ogarnęła mnie pewna furia .. ale o co miałem się
wściekać? O własną głupotę? Że zakochałem się w facecie, że przespałem się z
nim i ..
Przełknąłem ślinę by nawilżyć gardło. Zamrugałem parę
razy, czując jak pod powiekami zbierają się łzy. Nie wytrzymałem i parę słonych
kropel spłynęło po moich bladych policzkach. Przymknąłem oczy i kontynuowałem
słuchając serca :
Pragnę wrócić na ziemię. Mogę stracić wszystko, ale nie
Jego. Wszystko tylko nie On. Chcę być z szczęśliwy, chcę zaryzykować i spróbować
z nim być. Chcę poczuć jego dotyk, smak ust. Jeśli mam umrzeć to chciałbym chociażby
na chwile zejść na ziemię, spojrzeć na niego i dotknąć go ostatni raz. Móc
powiedzieć, że zawsze będę przy nim, że nigdy go nie opuszczę. Potem mógłbym tu
wrócić .. i obserwować go z uśmiechem na ustach. Nie czuć żalu, że odszedłem, a
się z nim nie pożegnałem. To by mnie chyba zabiło.
Upadłem na kolana, czując ukłucia w sercu. Tak bardzo
mnie ono bolało. Wyznałem co czuję w stosunku do młodszego. Było mi lepiej, że
w końcu to z siebie wydusiłem. Schowałem twarz w rękach, łkałem, płakałem,
szlochałem. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Kapały na soczyście
zieloną trawę. Nie mogłem się ruszyć. Wiedziałem, że jeśli bym teraz umarł ..
to straciłbym to co najbardziej kocham na zawsze .. Nie chciałem tego. Bardzo
tego nie chciałem.
Poczułem na ramieniu czyjś dotyk. To anielica do mnie
podeszła. Kucnęła naprzeciw mnie, odjęła ręce z mojej twarzy. Spojrzałem na nią
cały zapłakany, nie mogłem się uspokoić. Patrzyła na mnie ze szczerym
uśmiechem. Otarła mi parę łez i szepnęła cicho :
Usłyszeliśmy z Twych ust, z głębi Twojego serca
pragnienie. Wrócisz na ziemię. Do swojego ciała. Lecz żeby się zbudzić ze
śpiączki .. musisz sobie przypomnieć co się stało feralnej nocy. Chociaż
odłamki zdarzeń. Wtedy otworzysz oczy i ujrzysz ukochaną osobę. Tylko tyle
możemy dla Ciebie zrobić.
Przełknąłem wielką gulę, którą miałem w gardle. Patrzyłem
na anielicę z niedowierzaniem. Wytarłem mokre policzki i jedyne co byłem w
stanie wykrztusić to :
Dziękuję. Bardzo Wam dziękuję.
Położyła swoją dłoń na moim czole jak matka, która
sprawdza czy dziecko ma temperaturę. Przymknąłem oczy. Wyszeptała jeszcze
ostatnie słowa :
Pamiętaj Kyungsoo – Miłość silniejsza niż Śmierć.
Wtem do moich uszu dobiegła przyjemna, odprężająca
melodia. Anielica śpiewała modlitwę. Blask wokół nas pojawił się tak szybko jak
znikł. Moja dusza uniosła się w powietrze, zniknęła polana, zniknęło niebo.
Trafiłem na ziemię to swojego ciała. Przypomniałem sobie co Święta mówiła o
powrocie do życia. Skupiłem wszystkie swoje zmysły by powrócić do tamtej nocy.
Klub. Klienci. Kai. Zdrada. Furia. Ucieczka. Ciemna
uliczka. Żal chłopaka. Przyjemność. Czerwony ślad. Bieg. Strzał. Upadek. Ból.
Brak ruchu. Krzyk. Pisk opon. Szturchanie. Łkanie. Dźwięk syren. Bezsilność.
Ciemność.
Otworzyłem szybko oczy i wystraszony przekręcałem gałkami
ocznymi, próbując się zorientować gdzie jestem. Moje spojrzenie spoczęło na
złączonych dłoniach. Mojej i .. Jongina! Zmusiłem palce by się poruszyły.
Ścisnąłem lekko jego rękę. Spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. Patrzyłem na
niego i mrugałem. W obecnej chwili byłem tylko tyle w stanie zrobić. Dojrzałem
na jego buzi szczęśliwy uśmiech i łzy .. Płakał .. Miałem jednak nadzieję, że
to ze szczęścia. Przycisnął jakiś guzik. Po chwili do pokoju przybiegł lekarz w
asyście 2 pielęgniarek. Patrzyli się na mnie tak jak Kai wcześniej – nie mogli
uwierzyć, że się obudziłem. Ścisnąłem jeszcze raz rękę ciemnoskórego by się nie
martwił. Byłem tu. Z nim. Czułem jego bliskość. Uśmiechnąłem się tyle ile byłem
w stanie. Wciąż odczuwałem, że coś nie tak z moją głową i żebrami. Lekarz
stanął przy łóżku, zaczął mi świecić jakąś latarką po oczach, kazał wystawić
język, a potem przyszedł czas na pytania :
L : Odczuwasz ból?
Skinąłem głową.
L : Bardzo boli?
Pokręciłem głową.
L : Co Cię najbardziej boli?
Chciałem powiedzieć, ale .. poczułem suchość w ustach.
Kai zareagował szybko i nalał do kubka wody. Z jego pomocą mogłem zanurzyć
wargi w chłodnym napoju. Wypiłem całość i odetchnąłem z ulgą. Skierowałem z
powrotem swoją uwagę na doktora, mogąc już swobodnie odpowiadać.
K : Głowa.
L : Pamiętasz co się stało nieszczęsnej nocy?
K : Pamiętam, ale nie chcę do tego wracać.
L : Nikt Cię nie zmusza. Pamiętasz jak się nazywasz, czym
się zajmowałeś?
K : Do Kyungsoo. Lat 20. Barman w klubie ,, Babylon ‘’ .
Szaleńczo zakochany w Kim Jonginie.
Gdy tylko wypowiadałem te słowa, uwiesiłem swój wzrok na
czarnych oczach ciemnoskórego. Uśmiechnąłem się wesoło, lecz zaraz wróciłem spojrzeniem
do lekarza. Uśmiechał się, kiwał głową i zapisywał coś w papierach. Dopiero po
chwili odpowiedział :
Gratuluję. Nie masz amnezji, jesteś zdrów jak ryba.
Poleżysz jeszcze 4 dni dla własnego bezpieczeństwa i po to byśmy mogli zrobić
badania. Potem zostaniesz oficjalnie wypisany ze szpitala.
Po tych słowach wstał i zabrał ze sobą pielęgniarki.
Roześmiałem się cicho i poklepałem miejsce obok siebie. Chłopak usiadł
niepewnie jakby bał się, że coś może mi jeszcze dolegać. Złapałem go za rękę i
splotłem swoje palce z jego by tworzyły jedność. Zajrzałem w jego oczy i cicho
powiedziałem :
Dziękuję, że przy mnie byłeś. Że mnie nie zostawiłeś. Że
miałeś wiarę i nadzieję, że kiedyś wrócę. Że nie umrę. Dziękuję Ci za Twą
miłość i za to, że jesteś. Dziękuję Bogu, że zesłał na moją drogę tak cudowną
osobę, jaką jesteś. Jestem wdzięczny losowi, że Cię mam ..
Po tych słowach, podniosłem się ostrożnie, zbliżyłem do
chłopaka i musnąłem lekko jego wargi swoimi. Odsunąłem się odrobinę od niego by
pokazać mu, że chcę więcej. Otrząsnął się jakby z szoku, chwycił mój podbródek,
a po chwili złożył na moich ustach czuły pocałunek, który z każdą chwilą się
pogłębiał. Uchyliłem usta, a ten wtargnął do nich pomału. Pieścił moje wargi,
podniebienie, przeszukiwał każdy zakamarek z wielką dokładnością. Położyłem
ręce na jego szyi i przybliżyłem się tak, na ile pozwalało mi me obole ciało.
Nie potrzebowaliśmy słów, bo wiedzieliśmy co obaj do siebie czujemy. W tamtej
chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na całej kuli ziemskiej.
KONIEC
To moje pierwsze opowiadanie wieloczęściowe. Mam
nadzieję, że się podobało. Bo mi w sumie tak : 3 . Jeśli już ktoś to czyta to
miło by było gdyby zostawił po sobie jakiś ślad.