DENTYSTA
Rating: G
Rodzaj:
fluff, one-shot
Pairing:
Taoris [Tao x Kris], w tle ChenMin
Ilość: 7 679 słów
POV:
Kris
-
Nie! Nie chcę tam iść! Nie! Nie! Nie! Nie pójdę! – Krzyczał chłopak wyglądem
przypominający pandę.
-
Przestań zachowywać się jak dziecko Tao! Jesteś już dorosły. Skończyłeś
dwadzieścia lat. Pokaż jakim jesteś mężczyzną i idź do dentysty. Problem sam
nie zniknie. – Westchnąłem ciężko i ponownie spróbowałem swoich sił w
odciągnięciu młodszego od kaloryfera.
-
Właśnie, że zniknie! To nie jest aż taki potworny ból! Do rana będziesz
wszystko w porządku! Naprawdę! – Próbował mnie jakoś przekonać, ale ja i tak
wiedziałem swoje. Przecież ból zęba nie pojawia się od tak i nie znika jak
bańka mydlana, prawda? – Daj spokój. Chcesz żebym Cię traktował jak dorosłego,
a zachowujesz się gorzej niż pięcioletnie dziecko.
-
Jestem dorosłym dzieckiem! – Wrzasnął po raz enty tego słonecznego dnia.
-
Ja bym powiedział: Infantylnym, rozwydrzonym mało dorosłym dzieckiem. –
Zaśmiałem się cicho pod nosem.. i to był mój błąd. Bowiem oczka pandziego
chłopca nagle się zaszkliły, a kilka słonych kropel spłynęło po jego policzku.
– Nie. Proszę tylko nie płacz! Proszę, proszę, proszę. Kupię Ci Gucci’ego i
jakiś dodatek w pandę, tylko proszę nie płacz! – Puściłem go na chwilę, upadłem
na kolana i złożyłem ręce jak do modlitwy, prosząc byle by tylko młodszy się
nie rozpłakał. Nie lubiłem patrzeć jak osoba, na której mi zależy płacze. W
ogóle nienawidziłem widzieć ludzi smutnych, w depresji czy rozpaczy, nie wiadomo
jak czarnej i wielkiej. Moje serce na ten widok zawsze się krajało i czułem
wtedy jakiś ciężar na swoim sercu.
-
D-Duizhang.. j-jak.. nhmpf.. – nie dałem mu dokończyć. Nie mogłem patrzeć jak
płacze, dlatego nachyliłem się ostrożnie, biorąc jego buzię w swoje ręce i
składając na jego czerwonych wargach delikatny pocałunek. Pandzioch jak zwykle
speszył się na ten gest. To było takie urocze; nagłe rumieńce na jasnobeżowej
karnacji, przyśpieszony puls, ciepło rozlewające się po całym ciele i
wyczuwalne jedynie poprzez dotyk drugiej osoby.
Po
niedługiej chwili przerwałem pocałunek i spojrzałem chłopcu w załzawione oczka.
Kciukami starłem wciąż spływające łzy i uśmiechnąłem się.
-
Proszę. Nie płacz. Przepraszam, że to powiedziałem..
Chlip.
Chlip.
-
Naprawdę mi teraz głupio. Ale cała ta sytuacja nie zmienia faktu, że musisz iść
do dentysty. Poważnie Tao. Lepiej jak teraz zrobi się ząbek niż później masz
cierpieć z tego jakże błahego powodu.
-
A-Ale D-Duizhang.. dentyści są straszni.. – Siedział po turecku z rękoma między
nogami i spojrzeniem wbitym prawdopodobnie w moją koszulkę z podobizną
chińskiego tradycyjnego smoka. – Ludzie w f-fartuchach są straszni. I-I jeszcze
te rękawiczki i maski na buziach..
-
Kochanie posłuchaj. Mimo że ubrani są tak jak są to wcale nie są straszni. Mogą
stwarzać tylko takie pozory. Naprawdę są ludźmi, którzy chcą pomóc osobie
cierpiącej, ulżyć jej cierpieniu i widzieć ją zdrową oraz uśmiechniętą. Lekarz
musiałby być prawdziwym idiotą by pragnąć skrzywdzenia pacjenta. Wiedzą, że nie
mogą tego zrobić, ponieważ konsekwencje były by okropnie nieprzyjemne. –
Otarłem jego łzy do końca, podniosłem do góry jego podbródek i spojrzałem w
ciemne oczka. – Nie ma się czego bać.
-
Ale b-będziesz ze mną przez cały czas? – Spojrzał mi prosto w oczy z wielką nadzieją.
Roześmiałem się wesoło, poczochrałem jego czerwone włoski i wstałem, ciągnąc go
do pionu.
-
Będę z Tobą. Nawet potrzymam Cię za rączkę byś się nie bał. – Przytuliłem go do
siebie i złożyłem krótki pocałunek na jego czole.
-
Nie żartuj sobie ze mnie. Wiesz, że tego nie lubię..
-
Wiem. Ale jesteś wtedy tak piękny i tak uroczo się rumienisz. – Położyłem dłoń
na jego zaczerwienionym policzku, a on potrząsnął głową.
Burak.
Wykonał tył zwrot i ponownie przyczepił się do kaloryfera.
-
Nie boli mnie już. Przestało. Widocznie musiałem sobie trochę pogadać. –
Spojrzał na mnie z uśmiechem, wstał z podłogi i w podskokach skierował się do
kuchni, gdzie był Chen z Xiuminem. Z początku chciałem mu uwierzyć, ale gdy
mnie minął, zauważyłem grymas bólu na jego czerwonej buźce. Zmrużyłem oczy i
ruszyłem za nim. Wpadłem na pewien plan przez który Tao na pewno pójdzie do
dentysty. Nie będzie miał wyjścia. I to żadnego.
Wchodząc
do kuchni - gdzie Chen i Xiumin migdalili się przy zlewie – ujrzałem Pandę z
butelką chłodnej wody w dłoni. Pił i próbował nie patrzeć się na parę. Widząc
moją osobę wkraczającą do pomieszczenia – całkowicie się odwrócił. Zaśmiałem
się bezgłośnie, wziąłem czerwono-zielone jabłko z miski, umyłem je i podszedłem
bezszelestnie do chłopaka. Oplotłem jego talie wolną ręką i oparłem podbródek
na ramieniu. Wzdrygnął się i mało co nie wypluł zawartości znajdującej się w
jego jamie ustnej. Na spokojnie przełknął i odstawił butelkę. Podsunąłem mu pod
buzię jabłko i wyszeptałem cicho na ucho by ugryzł.
-
Nie jestem głodny. Dziękuję Gege.
-
Jakby mnie to coś obchodziło. Po prostu ugryź. Lubię jak Ty pierwszy zaczynasz
jeść rzecz, która jest dla przeznaczona mojego żołądka.
-
Um.. Ale ja n-nie chcę.
-
Gryź to.
Warknąłem
mu cicho do ucha, tak by tylko on usłyszał. Kątem oka zauważyłem jakiś ruch,
który okazał się cieniem Baoziego i Dancing Machine, wycofujących się do innego
pokoju. I prawidłowo. Lepiej nie być w zasięgu, gdy Lider jest zdenerwowany.
Słyszałem
przełknięcie śliny dochodzące z gardła chłopaka. Spojrzał kątem oka na mnie, a
ja w odpowiedzi uśmiechnąłem się diabelsko. No
dajesz Pando, ugryź to i pokaż, że nic Ci nie jest. Zacisnął mocno powieki
i ugryzł, ale nie dokończył. Wyrwał się, łapiąc za szczękę i jęknął.
-
To boli czy nie boli? Czemu ból nie przeszedł? Mówiłeś, że przejdzie.. –
Patrzyłem na niego, wciąż głupkowato się uśmiechając. Odłożyłem jabłko na blat,
zbliżyłem się do chłopaka i przytuliłem do siebie. Próbował się wyrwać, ale
przytrzymałem go. Wziąłem delikatnie jego podbródek i ucałowałem miejsce, które
prawdopodobnie najbardziej sprawiało mu ból.
Jęk.
-
Nie chcę iść do denty… AŁA! – Złapał się ponownie za szczękę. Znów był bliski
łez.
-
Pójdziemy teraz to zaprowadzę Cię później do bardzo fajnego sklepu, który
znalazłem ostatnio jak odbierałem Bubble Tea. Ale tylko pod warunkiem, że
będziesz grzecznym dorosłym mężczyzną i pójdziesz do dentysty. Ach.. i drugim
warunkiem jest to, że masz nie zagryźć dentysty. – Spojrzałem mu w oczka, które
mieniły się światełkami odbijanymi od lampki.
Skinięcie
głową.
-
Obiecujesz na mały paluszek?
-
Obiecuję.
Złączenie
paluszków. Czuły buziak.
-
Teraz szoruj raz dwa umyć ząbki i chcę Cię widzieć za pięć minut gotowego pod
blokiem. Rozumiemy się?
Kolejne
kiwnięcie.
Zaczekałem
aż młodszy zniknie za drzwiami łazienki. Stałem jeszcze chwilę i nasłuchiwałem
odgłosów.
Dźwięk
lejącej się wody. Jakieś pyknięcie. Szorowanie.
Pokiwałem
głową, udając się na przedpokój, zakładając buty i kierując się na zewnątrz.
Oparłem się o barierkę przy klatce i czekałem na zgubę. Po nie za długiej
chwili z wnętrza wyłonił się czerwonowłosy. Chwyciłem go za rękę i poszliśmy w
kierunku gabinetu dentystycznego na umówioną wizytę.
- Półgodziny
później –
- Tak strasznie było? – Spojrzałem na zapłakanego chłopaka, który
kurczowo ściskał moją rękę i trzymał się za szczękę.
Kiwnięcie.
- Lekarz powiedział byś przez półgodziny nie jadł i nie pił. Jak
odpowiedni czas minie to pójdziemy na lody. Weźmiesz tyle smaków ile będziesz
chciał. Dziś Ci nie pożałuję. Zasłużyłeś za bycie dzielnym mężczyzną. –
Uśmiechnąłem się ciepło do niego i objąłem go, wsuwając swoją rękę do tylnej
kieszeni jego czarnych rurek.
- A nałoda ło fcie? – Próbował coś powiedzieć. Nie musiałem
zgadywać o czym mówi. Doskonale wiedziałem, że zrobił to dla nagrody. Ale co.
Poszedł, załatwił i zasłużył, mimo że było dużo krzyku w gabinecie, uciekania
dokoła fotela przed strzykawką, a później jojczenie, że pół buzi puchnie.
Pociągnąłem go z dala od ulicznego zgiełku, skręcając w
spokojniejszą uliczkę. Jakiś czas temu wracając z kawiarni Bubble Tea,
natknąłem się na mały sklepik, gdzie można było znaleźć dosłownie wszystko
związane z pandami. Od kołder i poduszek, przez breloki, przypinki, zeszyty po
ubrania. Nawet były koszulki dla par z motywem pand. Uznałem, że to idealny
sklep dla Maknae, ale tylko wtedy jeśli na coś zasłuży.
Tao zbyt szczęśliwy z życia, że koniec jego cierpieć związanych z
zębem się skończył, szedł przed siebie, trzymając swoją rąsie w tylnej kieszeni moich jeansów i co chwila bełkotał jakieś słowa, chcąc jak najszybciej
znaleźć się już na miejscu. Kompletnie zajęty swoimi rozmyślaniami nie
zauważył, że staliśmy właśnie u stóp jego przyszłego raju. Policzyłem do
trzech.
- Jesteśmy na miejscu.
Chłopak momentalnie się uspokoił, spojrzał przed siebie i..
wleciał do sklepu niczym torpeda, ciągnąc mnie za sobą i wrzeszcząc na cały
sklep, że tatuś już przybył po swoje maleństwa.
Stawiłem opór i przyciągnąłem go z powrotem do siebie. Stracił równowagę i poleciał na mnie, ale w porę go złapałem. Przecież nie chcieliśmy powtórki z rozrywki, gdyby coś mu się z ząbkami stało. Chwyciłem delikatnie jego podbródek i musnąłem jego napuchnięte od znieczulenia, zdrętwiałe wargi. Uśmiechnąłem się w duchu i pozwoliłem sobie na puszczenie go oraz udanie się po koszulki dla par.
Stawiłem opór i przyciągnąłem go z powrotem do siebie. Stracił równowagę i poleciał na mnie, ale w porę go złapałem. Przecież nie chcieliśmy powtórki z rozrywki, gdyby coś mu się z ząbkami stało. Chwyciłem delikatnie jego podbródek i musnąłem jego napuchnięte od znieczulenia, zdrętwiałe wargi. Uśmiechnąłem się w duchu i pozwoliłem sobie na puszczenie go oraz udanie się po koszulki dla par.
KONIEC
Zamówienie dla Krisusa :3
Mam nadzieję, że się podoba, bo mnie nawet bardzo :3 Chociaż nie
jestem pewna końcówki ;_;
DOBRA SŁUCHAJ.....
OdpowiedzUsuńOAJHUSWIHDXKXLFNRJKHEKJHJKHNXJK3NEJ4HRBHKJGEV JEZUS SŁODYCZ NA MAKSA, CZYLI COŚ CO KOCHAM BOŻE TEN KRIS, JEZU TAK BARDZO NIEŚMIAŁY TAO, DZIĘKUJĘ, UMIERAM, I JESZCZE MOJE CZENIĄTKO W TLE HWZUKEXZJKJHK.
I DZIĘKUJĘ ZA ZMIENIONĄ KOŃCÓWKĘ, SŁODYCZ WYLATUJE MI USZAMI.
.....kocham to tak mocno, że sobie właśnie w najlepsze rzygam teraz tęczą.
Moje TaoRisy, moje moje
DZIĘKUJĘ DOBRANOC.
OMO mój kom chyba wyglądałby tak jak ten poprzedni ale żeby nie powtarzać to ograniczę się tylko do:
OdpowiedzUsuńTO BYŁO TAAAAKIE SŁODKIE :D
WIELBIĘ WSZELKIE TAORIS!
Czekam na coś nowego :)
Pozdrawiam
Red
PS. Nie lubię wytykać błędów ale 2 rzuciły mi się w oczy...
1.Wykonał Tyl zwrot i ponownie przyczepił się do kaloryfera.
Miał być tył ale coś ci nie wyszło :P
2. ...trzymając swoją rąsie w kieszeni moich tylnych jeansów... :P chyba w tylnej kieszeni moich jeansów :)
To są takie mini przejęzyczenia, na które pewnie nie zwróciłaś uwagi :)
Omo! Dziękuję Ci za upatrzenie błędów! Już poprawiłam, co prawda z opóźnieniem, ale jednak. Cieszę, że się podobało. W trakcie pisania jest kolejny Taoris, więc się szykuj :)
UsuńOmo, omo, omo!!! <3
OdpowiedzUsuńTAORIS!
Takie fajne, takie niby dziecinne ale zajebiste!
Czekam na kolejne :D
Kocham ^^ To było takie... Piękne!
OdpowiedzUsuń